-
Postów
1 204 -
Dołączył
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez rkBrain
-
Tobie chodzi o to, że w trybie normal nie można zginąć przez co cały koncept z osłonami leży w gruzach. Szarżowanie do przodu jest wtedy efektywniejsze - znacznie szybsze. W dzisiejszych produkcjach tryb normalny jest zrobiony pod tzw. casuali. Zagraj na trudniejszym poziomie to wtedy pogadamy. Nie wmówisz mi, że przeszedłeś grę na najwyższym poziomie nie używając osłon.
-
Metal Gear Solid 4 Fabuła - godne zakończenie sagi czy opera mydlana? SPOILERY
rkBrain odpowiedział(a) na ShtaS temat w Metal Gear Solid
Przyznaje Ci racje. Nie zaprzeczysz jednak, że choreografia walk jest przekombinowana. Na minus trzeba zaliczyć również skale całego przedsięwzięcia jakim jest MGS. Sama seria z dopiskiem Solid w tytule ukazała się na 4 konsolach. Do tego dochodzą dodatkowe wydania w postaci DVD, nowel itp. stanowiących uzupełnienie historii. Przekłada się to na oszołamiające sumy. -
Tego patcha to chyba nie da rady ściągnąć. Właśnie ukończyłem GotP i chciałbym wypróbować MGO. Pomijam fakt, że znowu jakieś problemy były z PS Network i co chwila traciłem połączenie co automatycznie przerywało ściąganie. Najgorsze jest to, że w trybie P2P zajmie mi to jakieś 5 godzin.
-
Metal Gear Solid 4 Fabuła - godne zakończenie sagi czy opera mydlana? SPOILERY
rkBrain odpowiedział(a) na ShtaS temat w Metal Gear Solid
Chociażby .Chyba przespałeś połowę filmików. Nie wiem, która część jest najlepsza. Wiem natomiast, która jest bezapelacyjnie najgorsza - Guns of the Patriots. "Zasłużyła" na to miano tym, że jest nierówna. Są momenty ponad czasowe, które będzie się długo pamiętać - jak ostatnia walka. Są jednak również takie od których odechciewa się grać. Wszystkie sceny z Raidenem z jego ostatnim pojedynkiem włącznie. Kojima przekroczył granicę dobrego smaku. Powinno to być stonowane. Moim zdaniem walka bez jednej ręki wypadłaby bardziej widowiskowo. Byłaby po prostu bardziej wiarygodna. A tak oglądamy jakieś marne przedstawienie. Za dużo jest też głupich scen, które są wstawione w złych momentach. Drebin i jego małpa oraz beznadziejny briefing przed infiltracją Outer Haven burzą cały klimat przed końcem gry. Cały wątek z Meryl i Johnnym jest beznadziejnie przedstawiony. Sam Johnny jest tym czym był Raiden dla MGS2. Nikt nie chciał go oglądać ale wszyscy musieli, żeby zobaczyć całą resztę. Denerwują również zawiłości w scenariuszu. Chyba nikt już nie wie o co w tym wszystkim chodzi. Wychodzi na to, że wszystkie postacie, które się pojawiły na przestrzeni całej serii, miały jakąś ważną, kluczową rolę do odegrania. Totalny absurd. Zero. Seria MGS jest jak jedna książka. Problem w tym, że kolejne rozdziały ukazywały się na przestrzeni 10 lat. Ewidentnie widać, że Kojima nie miał pomysłu na całą historię. Pierwsza część mogła być ostatnią. Sprzedaż była dobra więc powstała równie genialna część druga. Trzecia była trochę oderwana od poprzednich i dała miejsce na nowe pomysły. Czwarta była największym wyzwaniem bo mnogość wątków i postaci wymagała nie lada umysłu, geniuszu, żeby to wszystko połączyć w całość. Nie udało się jednak utrzymać spójność i widać niekonsekwencje w scenariuszu. Nie wiem czy Kojimę goniły terminy czy jakby dać mu więcej czasu napisałby coś lepszego. Rzuca się w oczy, że każda część powstawała z osobna. Była osobnym procesem myślowym. -
Niezła ściema. Na oficjalnej stronie nic nie ma. Ktoś przepisał achivementy z wersji na Xboxa.
-
30 minuta, Nathan wkłada okulary i wsiada do taksówki. Nie jest to pełen utwór a jedynie mały fragment. Właściwie to jedyne 15 sekund. Koniec utworu jest bardziej charakterystyczny.
-
W odcinku pilotażowym były fragmenty Taxi Ride z K-PAX OST autorstwa Shearmura. I na tym się skończyło. Obejrzyjcie sobie pierwszy odcinek. Na prawdę widać różnicę.
-
http://www.psxextreme.info/index.php?s=&am...t&p=1633349 Lost spada na łeb i to w bardzo szybkim tempie. Nie ma osoby, która by wiedziała o co chodzi w tym serialu od początku do końca (wliczając w to głównych producentów). Za dużo pytań i brak jakichkolwiek odpowiedzi. Przecież właśnie ta aura tajemnicy stanowiła kiedyś o sile tego serialu. Teraz jest głównie źródłem irytacji.
-
Obejrzałem pilotażowy odcinek serialu i poległem. Trzeci sezon trzyma poziom ale nie ma porównania z początkiem. Gdzie ta świetna muzyka Edwarda Shearmura oraz genialnie zarysowane postacie. Nie wiem jak można było schrzanić tak świetny koncept. Już koniec pierwszego sezonu zwiastował, że coś jest nie tak. Był zrobiony bez polotu jakby twórcom zabrakło pomysłów. Sezon drugi był tego potwierdzeniem. Najnowsze odcinki są zrobione solidnie, z pomysłem. Jednak serial jako całość stracił spójność i wiarygodność. Szkoda tylko, że to zaczyna stawać się regułą. Seriale kręcone do oporu, z otwartą fabułą i scenariuszem, stają się narzędziem do robienia kasy a nie celem samym w sobie. Wiadomo, że chodzi o jak największy dochód ale za jakiś czas ludziom przestanie się podobać oglądanie "filmów" bez zakończeń i będą woleli poświęcić czas na inne rozrywki. Jericho, które powalało swoim wykonaniem doczekało się tak marnego finału, że widz miał wrażenie jakby zakończenie w ogóle nie nastąpiło. Miał na to duży wpływ strajk scenarzystów ale Zagubieni też nie są lepsi. Twórcy, którzy byli uznawani za geniuszy postrzegani są jak dwaj ignoranci. Wrzucają na pęczki jakieś bezsensowne motywy, do których tzw. fani dorabiają własne historie. Scenariusz sam się pisze a oni zgarniają grubą kasę przy najmniejszym wysiłku. Na bieżąco wrzucali niespójne elementy, które zebrane razem nie tworzą spójnej całości. Jednym słowem nie jest dobrze bo wszystkie te tytuły miały ogromny potencjał, który został zmarnowany. Nie ma nad czym płakać. Szkoda jednak, że historie, które śledziliśmy przez tak długi czas nie doczekają się sensownego zakończenia.
-
Metal Gear Solid 4 Fabuła - godne zakończenie sagi czy opera mydlana? SPOILERY
rkBrain odpowiedział(a) na ShtaS temat w Metal Gear Solid
Nie przeszedłem jeszcze całości ale jeden aspekt fabuły już na tym etapie jest cholernie irytujący. Chodzi o nagłe, "nieoczekiwane", "zaskakujące" powroty wszystkich postaci jakie ukazały się na przestrzeni całej serii. Nie ważne czy dana postać nie żyje od 40 lat i nie ma najmniejszego znaczenia dla dalszego rozwoju fabuły. Trzeba ją przywrócić bo tak bardziej po "holiłudzku bedzie" i w ogóle. Kojima przekroczył granicę i to rzuca się w oczy. Całe to widowisko staje się komiczne, absurdalne. W poprzednich częściach były zachowane jakieś proporcje. Teraz wrzucono wszystko do jednego kotła. -
Czas zagiąć kilku recenzentów. O Mercs 2 pisano, że jest grą niedopracowaną, pełną błędów i niedociągnięć. Nikt jednak nie napisał co jest główną, a właściwie jedyną poważną, wadą tego tytułu. Nie są to błędy w kodzie gry, którymi mogłaby się "pochwalić" każda inna produkcja. Nudne momenty, w których "siada" akcja i nie wiadomo co zrobić dalej też nie zdarzają się często. Największym problemem jest zburzenie samej idei gry. W Mercs 2 nie można praktycznie zginąć a nasze poczynania nie mają wpływu na wynik rozgrywki. Gra bardzo szybko traci sens i przestaje bawić. Nie ma znaczenia jaką strategię wybierzemy bo i tak nie możemy przegrać. A nawet jeśli powinie się nam noga to gra nie jest przerywana. Nie ma znaczenia czy zaatakujemy z powietrza czy lądu, czy wybierzemy broń palną czy ciężką artylerię, czy popełnimy jakiś błąd czy nie. Gra, w której wychodzimy bez szwanku z palącego się pojazdu i przeżywamy upadek z wysokości 2000 m jest pozbawiona sensu. Jedyne co robi niezmienne wrażenie to plastyczność wybuchów jak i samego otoczenia. Naprawdę ma się poczucie uczestniczenia w konflikcie zbrojnym. Problem w tym, że gra powinna być grą a nie ruchomymi obrazami. Same wybuchy, które są wykonane genialnie szybko powszednieją. Ile razy można oglądać tą samą scenę?
-
Nie można Po wybraniu opcji crushing nawet nie ma takiej możliwości (wszelkie bonusy oraz zmiana poziomu trudności są zablokowane). Crushing sam w sobie nie jest taki tragiczny, trzeba tylko bardziej taktycznie podejść do całej rozgrywki Pamiętam bo sam dopiero 2 dni temu zaliczyłem platyne Tryb crushing jest banalnie prosty jeśli wcześniej grało się z rozumem, dla zabawy a nie dla samego grania. W tym trybie tzw. rushowanie, czyli parcie do przodu, żeby jak najszybciej ukończyć grę nie ma racji bytu. Z drugiej strony kogo obchodzą te trofea. Tym bardziej, że większość osób przeszła tą grę nie jeden raz i nie chce do niej wracać.
-
Szykuje się na dniach pewien konkurs. Ekipa Rockstar dołączy się do gry online. Najlepsi gracze, jakich zaobserwują, dostaną koszulki itp. oraz jakieś większe nagrody. Jak kogoś to interesuje niech poszuka szczegółów na oficjalnej stronie. Mnie to nie obchodzi bo cała impreza dotyczy użytkowników Xbox LIVE.
-
Gra nie jest zła. W pewnych momentach jest nawet genialna. Jedynie w Mercs 2 można zobaczyć taką demolkę. Problem w tym, że od po przedniej części nic się nie zmieniło. Elementy, które powinny zostać poprawione zostały nieruszone. Jedyne co uległo poprawie to grafika i efekty. Fizyka została bez zmian. Sterowanie i AI zaliczyło cięcia przez co współpraca z sojusznikami stała się uciążliwa. A może tylko ja nie wiem jak: a) wysiąść z pojazdu zostawiając resztę ekipy w środku, b) kazać wyjść innym z pojazdu. Ta druga opcja i tak nie ma sensu w tej części bo NPC mają problemy z wejściem do prowadzonego przez nas pojazdu. W pierwszej części załadowanie 6 chłopa do APC nie stanowiło większego problemu. I chociaż nie stanowili oni jakiejkolwiek siły ogniowej potrafili trochę namieszać i dać nam czas na przejęcie czołgu itp.
-
Trafiła mi się chińska wersja. Czy ta blokada regionalna na pewno istnieje?
-
Dobra reakcja ze strony developera. Gdyby wydali grę w takiej postaci jak na 360 to mało kto by to kupił. Pytanie brzmi czy posiadacze Xboxów dostaną patch?
-
Co oni przez ten rok robili? Przesunięcie premiery to chyba zwykły chwyt marketingowy. Gra jeszcze do mnie nie dotarła ale już teraz odechciewa się grać. Prawie same negatywne komentarze. Do tego wszystkiego s(pipi)o najlepsze elementy poprzedniej części: pełnowymiarowe postacie i ciekawe dialogi.
-
Nic nie dorówna tej grze!!! Snake może się schować... w beczce lub kartonie. Opłaciłem już kilku najemników, żeby rozprawili się z tymi wszawymi recenzentami. A jak to nie pomoże to nalot dywanowy. Niech się modlą, żeby to były perskie dywany.
-
Ja bym się tak nie martwił. Wszystkie złe aspekty, które wyliczył IGN aż tak nie raziły w pierwszej części. Nie wydaje mi się, żeby spieprzyli coś co mieli już opracowane. A że te aspekty nie były idealne to inna sprawa. Recenzent pewnie leciał na pałe, żeby wyrobić się w terminie. Również od gracza zależy jak potoczą się wydarzenia na polu walki. Najważniejsze, że poprawili model jazdy. Przy GTA ten bezkolizyjny rajd po szynach nie prezentowałaby się zbyt ciekawie. diolek: To chodzi pewnie tylko o instrukcje. Z resztą po co do takiej gry tłumaczenie. Swoją drogą nieźle sobie policzyli za ten tytuł. Pewnie jakiś "błont" czy cuś bo ja zamówiłem preordera za cenę o 100 zł niższą. Więc na zadane przez nich pytanie - "Grasz ?", odpowiadam - "Pocałujcie mnie w du..."
-
Chyba każdy fan Fallouta to jakiś stary pier!dziel. Powyższe wypowiedzi tylko to potwierdzają. Wy naprawdę spodziewaliście się rzutu izometrycznego? Wszystko co zrobiła Bethesda jest logicznym posunięciem. Jak wy sobie wyobrażaliście system walki z bronią palną?
-
Nie chcę znowu wyśmiewać Nintendo ale to już jest gruba przesada. Dead Rising ma rzesze fanów i mogłoby się stać powodem dla którego starzy wyjadacze kupiliby ich konsole. A tak wyszło jak zwykle. Capcom dał ciała. Gra jest pozbawiona elementu, który napędzał cały ten cyrk - ogromnej ilości zombie.
-
To jakaś pomyłka. Gra, która była dodatkowy rok w produkcji nie może zebrać tak niskich ocen. Poniżej ósemki nie powinna zejść. Albo znów jakieś szykanowanie jak w przypadku Lair albo kolejna zbiorowa paranoja, pomroczność jasna jak w przypadku GTAIV. Ja już nie mam wyboru bo grę kupiłem jakieś trzy dni temu. Jak do mnie dotrze to sam ocenię. Serwisy internetowe jakoś nie śpieszą się z recenzjami. Do premiery dwa dni a na ten czas nic nie ma.
-
Po przeczytaniu kilkudziesięciu komentarzy na różnych stronach internetowych mam nieodparte wrażenie, że fani Fallouta to banda wariatów. Zarzucają Bethesda, że zapożyczyli mechanikę gry z Obliviona. Przecież to jest logiczny wybór. Po co mieli robić coś co zostało zrobione. Dzięki temu mogli się skupić na innych aspektach gry. Kolejny absurd to krytyka systemu walki. Przecież nieodłącznym elementem Fallouta była broń palna, czyż nie? Strzelanina FPP z elementami RPG jest jedynym słusznym rozwiązaniem. Pierwsza część przecież też była strzelaniną tylko w rzucie izometrycznym. Dziwie się, że ci pomyleńcy nie porównali Obliviona do Fight Night bo w obydwu grach można walczyć na pięści. Jedyne co można zarzucić to brak gestykulacji podczas rozmów oraz voiceacting. Na szczęście klimat jest. http://www.gametrailers.com/game/4758.html Pojawiły się nowe filmiki z gameplay'u!
-
Dla Ciebie sa ta głupie kartony a dla ludzi grajacych jest to sposob na spedzenia czasu , zawarcie nowych znajomosci czy dreszczyc emocji. Pewnie Moze EOJ nie spelnil oczekiwan wielu w tym i moich dlatego swoja przygode z ta gra zakonczylem dawno temu, jednak mówienie ze ktos jest głupi ze kupuje karty świadczy tylko i wyłacznie o twojej nie wiedzy , kulturze osobistej i inteligencji. Ciesze sie że taka osoba jak ty nie gra w karcianki. Źle trafiłeś. Od zawsze chciałem grać w tego typu gry. Kiedyś jednak nie było mnie po prostu na to stać. Teraz pieniądze nie stanowią problemu. Problem stanowi rozsądek. Po prostu gra powinna być grą. Szczególnie taka. To nie jest Poker i w grę nie powinny wchodzić takie sumy pieniędzy. Według mnie coś jest nie w porządku jeśli jedna z kart... jedna z kart osiąga cenę 300 zł. grzes_I: Widzę, że się nie dogadamy. Napiszę, więc tak żebyś zrozumiał. Załóż magiczny pierścień i znikaj leśny gnomie.
-
Mnie po prostu śmieszą ludzie, którzy za kilka gramów makulatury wykładają setki złotych z portfela. Ceny kart są przegięte i tego nie zmienisz. Te karciane gry są tak hermetyczne, że na nowych graczy nie ma co liczyć. Normalni ludzie, których zainteresują tego typu gry szybko się zniechęcają. Większość osób pozbywała się Eye of Judgment po góra dwóch miesiącach. Największy w tym udział miał płatny dodatek. Nie dość, że płaci się za karty to do tego trzeba jeszcze wykupić licencję, która pozwala na ich korzystanie. Ja zamiast cieszyć się grą liczyłem tylko wydane pieniądze. Chociaż jestem w pewnym stopniu uzależniony od gier to nie jestem na tyle głupi, żeby wydawać krocie na jakieś tam kartoniki. A samą grę i box z kartami sprowadziłem ze Stanów za pół ceny, oszczędzając jakieś 300 zł. Polskie realia wyglądają tak, że płacisz za ten sam towar dwukrotnie wyższą cenę. Patrząc z innej perspektywy - za tą samą sumę można kupić porządną grę i mieć pół tysiąca złotych w kieszeni. Wybór chyba jest oczywisty.