-
Postów
1 204 -
Dołączył
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez rkBrain
-
Przecież na filmwebie jest prawie 7, czyli mniej więcej tyle ile powinno dostawać przeciętne kino sci-fi, którym jest Prometeusz. Ogólnie łykam bez popity wszelkie niedociągnięcia w filmach bo jestem trochę ciężko-myślący, ale w tym nagromadzenie absurdów było tak duże, że nie dało się tego nie zauważyć. Pewnie o wiele bardziej spodoba mi się remake Total Recall bo tam nie ma mydlenia oczu. Po prostu będzie się dużo działo a jeśli chodzi o fabułę to każdy ją już zna. Widziałem dzisiaj zwiastun w kinie i efekty robią wrażenie. No i do tego Jessica Biel, którą ostatnio widziałem w Next.
-
Według mnie Prometeusz to rozczarowanie roku, Dużo można pisać co zostało w tym filmie źle zrobione i tzw. hejt jest całkowicie uzasadniony. Jako fan serii i ogólnie filmu sci-fi nie czytałem żadnych recenzji i poszedłem do kina od tak, bez żadnych nadziei czy oczekiwań. Po pierwsze Ridley Scott nie wiedział czy ma to być film akcji czy bardziej film psychologiczny. Momenty dające do myślenia są przerywane durnymi scenami akcji jak skaknie po płycie lotniska, ładowanie się w sam środek burzy planetarnej czy ucieczka przed spadającym statkiem. Postacie giną w tak głupi sposób, że naprawdę ciężko jest się wczuć w klimat filmu. Bohaterowie są po prostu niewiarygodni. Trudno uwierzyć, że w składzie tak ważnego zespołu znaleźli się tak niezorganizowani ludzie. Po prostu bohaterowie tego filmu traktują tą wyprawę jak jakiś piknik. Pomijam już sabotowanie całej misji przez samych jej organizatorów. To, że postać która powinna zachowywać się najbardziej racjonalnie z całego zespołu (z oczywistych powodów) stwarza największe zagrożenie. Nie wspominając już o tym, że oczywiście po koniec filmu prawie nikt nie ocalał. Standard. Chociaż murzyn nie ginie jako pierwszy. Co do wątku głównego to nie ma on żadnego sensu. Sam koncept jest świetny ale nie zostaje on rozwinięty. Do tego brakuje zakończenia. Nic się nie wyjaśnia w tym filmie. Ostatnie sceny to już totalne rozczarowanie bo w momencie gdy powinny być wyjaśnione intencje tzw. Inżynierów mamy kolejną scenę walki i na tym koniec. Wszyscy się zabijają i zgaduj widzu co twórca miał na myśli. Nie wiadomo po co, jak i dlaczego. Jest drobna subtelna różnica między otwartym zakończeniem a jego kompletnym brakiem. Prometeusz wiąże się z tym drugim. Wątek główny jest dobry ale jego potencjał nie zostął wykorzystany. Nie wiem po co ci Inżynierowie najpierw coś stworzyli a potem chcieli to zniszcyć. Jaki w tym sens? Na to pytanie powinna paść odpowiedź bo ich działanie nie ma żadnego uzasadnienia. I po co chcieli oni wrócić spowrotem na Ziemię? Bez jaj. Co do stylistyki Gigera też można mieć zastrzeżenia. Nie wydaje mi się aby tak zaawansowana cywilizacja żyła w jakichś norach a bardzo niebezpieczną broń biologiczną trzymała niezabezpieczoną w jakichś ampułkach na podłodze. Cały ten motyw z tą substancją jest naciągany na potęgę. W ogóle cała ta ścieżka rozwoju obcego organizmu jest conajmniej komiczna. Najepierw jedna osoba coś połyka, potem druga coś z siebie wyjmuje aby trzecia mogła zostać przez to pożarta. Niby film o obcych a obcych jest tu jak na lekarstwo większość scen akcji to jakaś bieganina pozbawiona napięcia. Do tego ta scena ze stołem operacyjnym. Niby wszystko w fajnie ale jak ona po takim czymś miała siłę chodzić? Absurd. Ogólnie film nie jest zły ale też nie jest dobry. Film nie sprawdza się jako kino akcji ani też za bardzo nie daje do myślenia bo jest pełen absurdów. Potrafi trzymać w napięciu i wzbudzić ciekawość ale jako całość wypada średnio. Wiele rzeczy można było zrobić lepiej albo nawet trzeba było zrobić lepiej. Widać jak na dłoni, że w pewnym momencie zabrakło pomysłów i konsekwencji w tworzeniu tej produkcji bo pieniędzy pewnie nie brakowało.
-
Taki z tego TES jak z koziej dupy trąba. Przecież to wygląda jak WoW. Mi tam ryba bo jeszcze Skyrim nie przeszedłem a jeszcze dodatki się szykują. Cieszę się z rozwoju sytuacji bo MMO pożerają od groma czasu a TESO byłby świetną okazją by wciągnąć się w ten gatunek. "Byłby" gdyby nie wyglądał jak WoW, który nie jest wart złamanego grosza.
-
Szukam nowych graczy, którzy chcieli przejścią całą grę - od początku do końca. Jest to praktycznie ostatnia szansa bo już prawie wszyscy zapomnieli o tym tytule. Opócz mnie w ekipie jest dwóch gości z UK ale nie wiadomo czy wszystko wypali, więc... Kto jest chętny, niech się zgłasza. Mój ID Steam to: rkbrain Weterani też mogą przystąpić do gry z zastrzeżeniem, że stworzą nową postać od 1 poziomu.
-
Oczywiście World War Z ale z tego co dosłowanie przed chwilą sie dowiedziałem raczej nie ma na co czekać. Czy w książce były biegające zombie? Nie, więc na cholerę pakują je do filmu? Przecież to nie ma być film akcji tylko dramat, (pipi). Jak czytam, że remake "Dnia żywych trupów" z 2008 był lepszy niż oryginał bo był biegające zombie to mnie krew zalewa. W ogóle co za debil wymyślił biegające zombie? Wszystko zaczęło się od "28 dni później" gdzie mieliśmy jakąś chorobę zakaźną, podobną do wścieklizny, Tylko, że w tym filmie nie było słowa o zombie dzięki czemu wszystko trzymało się kupy. No i na dokładkę jakiś debil przesunął u nas w Polsce premierę Prometeusza z powodu Euro 2012. Co ma jedno do drugiego to ja nie wiem? I tak pójdę do kina bo chcę, żeby kręcono więcej takich filmów. Ciekawe tylko ile osób nie wytrzyma i ściągnie film z internetu.
-
Kurde, jak ja rzadko tu zaglądam... Jeśli chodzi o wywiad to jest to sama prawda. Tiesto przy PvD czy Oakenfoldzie jest nikim. NIe wiem jak można słuchać tego "łupu-cupu". Większość jego utworów to zwykła chałupnicza robota bez żadnego pomysłu i głębi. Ma kilka fajnych kawałków ale ogólnie nie da się tego słuchać. Najlepszy kawałek Oakenfolda to według mnie: http://www.youtube.com/watch?v=1D-5Rf1bjOk Z tych MAŁO ZNANYCH polecam APPROACHING NIRVANA. Niektóre kwawałki możę i są trochę tandetne ale dobrze się tego słucha. OFF TOP: Jeśli chodzi o ambient to Carbon Based Lifeforms jest trochę (nie wiem jak to opisać) nudnawy. Według mnie znacznie ciekawszy i żywszy jest Solar Fields czy Tycho. Z CBL najlepszy chyba jest kawałek "MOS 6581": http://www.youtube.com/watch?v=syyl1rKpodw
-
Mam cos takiego. Mass Effect na PC nie podszedl mi w ogole, natomiast na x360 bawie sie swietnie. No bo w wersję PC trzeba grać na klawiaturze. Dopiero na konsoli można normalnie pograć na joypadzie.
-
Wkurza mnie walka z używanymi grami i niechybny ich koniec. Przyszła generacja konsol nie obejdzie się bez kluczy aktywacyjnych i innych pierdół. Na PC to przecież norma. Skoro jest to praktycznie nie do uniknięcia to ciekawi mnie czy MS i Sony zadbają przynajmniej o jakieś triale i konkretne wersje demonstracyjne. Na tą chwilę jeśli jakaś gra mi się nie spodoba to bez większej straty mogę ją odsprzedać.
-
Jedyna wada to to, że film jest strasznie krótki. Trwa godzinę i 20 minut. Jeśli lubisz takie klimaty to idź. Nie spodziewaj się jednak jakiejś super wybitnej fabuły. Najfajniejsze w tym filmie jest to, że stawia przede wszystkim na realizm. Po prostu pokazuje życie z perspektywy nieśmiałego chłopaka, który zdobywa nadnaturalne zdolności i ogromną moc. Do tego jest kilka poważniejszych wątków. Historia jest ciekawa i wciąga. Jedyne co mi przeszkadzało to właśnie długość filmu. Niektóre sceny są zbyt krókie i końcówka jest jakby robiona na szybko. Przemiana głównego bohatera jest trochę źle ukazana i nie wszyscy zrozumieją jego intencje (przynajmniej tak wynika z komentarzy osób, którym film się nie podobał). Nie wszystko zagrało tak jak trzeba ale jak ma się łęb na karku to można sobie dopowiedzieć niektóre rzeczy. Ogólnie jest to sto razy lepsza produkcja od "Push", który nie starał się być filmem ambitnym ale też nie był dobrym kinem akcji. W Kronice jest dużo akcji ale też są wątki dające trochę do myślenia. Dałem w podtytule.Dopiero potem zorientowałem się, że na nowym silniku forum to nie są podtytuły ale tagi. Fan Herosów powinien być zadowolony. Przynajmniej ja byłem.
-
Zależy do tego co masz na myśli pisząc "mocny, ryjący beret, brutalny film". Jeśli masz na myśli luźniejszy klimat to polecam obydwie części Crank. Dla mnie ten film to idealna ekranizacja GTA. Przynajmniej ja bym tak to nakręcił. Jeśli chodzi ci o naprawdę brutalny, chory film to oczywiście numerem jeden jest Old Boy ale oglądasz to na własną odpowiedzialność.
-
Właściwie nie wiem co mam napisać w tym temacie. Napiszę tylko tyle, że Kronika jest najlepszym filmem o telekinezie i innych zjawiskach paranoramlnych jaki widziałem. Podobno w polskich mediach kursuje bardzo zła opinia o tym filmie co jest totalną bzdurą. Scenariusz jest świetny. To samo jeśli chodzi aktorów i grane przez nich postacie. Widać, że film powstał przy małym budżecie i wiele rzeczy można było zrobić lepiej ale ogólne wrażenie jest doskonałe. Dość już mam gejowskich komiksowych postaci Marvela i DC Comics. Porównywanie Kroniki do komiksowy produkcji jest bardzo krzywdzące. Długo czekałem na podobny film i w takich okoliczność mogę wybaczyć wiele błędów. "Push" z 2009 roku miał wiele genialnych scen ale jako całość był wielkim rozczarowaniem. Długo nie mogłem przeboleć tego jak spieprzyli ten film i czekałem na coś podobnego ale lepiej zrealizowanego. W końcu się doczekałem. PS. Potem napiszę coś więcej chyba, że ktoś mnie uprzedzi.
-
PC wersja chodzi na jakimś emulatorze. Przynajmniej tak to wygląda. Z resztą kto w takie gry gra na myszce? Jeśli chodzi o to co męczę na kompie to "męczęnie się" jest bardzo dobry słowem jeśli chodzi o granie we Wiedźmina. Po wielu pozytywnych wypowiedziach w internecie spodziewałem się bardzo dobrej gry a otrzymałem słabą produkcję z wieloma niewybaczalnymi błędami. Oczywiście zwalono najważniejszy element gry, czyli system walki, który sprowadza się do wciskania jednego przycisku. Co drugi NPC wygląda tak samo. Do tego klaustroficzne lokacje i koszmarny backtracking po beznadziejnie zaprojektowanych mapach. Gdyby nie świetne dialogi, ciekawa fabuła, interesujące postacie, klimat i strona wizualna to wyłączyłbym tą grę po 15 minutach. NIe polecam bo szkoda czasu. Od razu lepiej zacząć od części drugiej. Zastanawia mnie skąd tyle pozytywnych recenzji?
-
BOOSTERZY, czyli kolejne chore zjawisko w sieci
rkBrain odpowiedział(a) na rkBrain temat w Graczpospolita
To, że ty nie potrafi w nie grać nie oznacza, że jest "ujowe". Z resztą, skoro ci się nie podoba to po co w nie grasz? Paranoja. Skoro gra ci się nie podoba i nie umiesz w nią grać tzn, że nie zasłużyłeś na żadne trofea z nią związane i jesteś zwykłym oszustem jak boosterzy. Logika. Dla mnie osoba grająca w produkcje, których nie lubi tylko po, żeby wbić jakieś trofea jest debilem. Trzeba nazywać rzeczy po imieniu. Gdyby to trwało godzinę to jeszcze bym zrozumiał ale poświęcnie całego dnia na zdobycie jakiegoś wirtualnego trofea... Szkoda gadać. -
BOOSTERZY, czyli kolejne chore zjawisko w sieci
rkBrain odpowiedział(a) na rkBrain temat w Graczpospolita
Klasyczny quitter. Oni też są "mocni" ale ich chociaż łatwo zrozumieć. Podobno w BF3 było czyszczenie leaderboardsów i wyzerowano boosterom wszystkie statystyki. Podczas grania w BC2 natknąłem sie na pewną grupę (nie pamiętam już nazwy), która zrobiła z boostingu pewnego rodzaju filozofię. Nie rozgrywali oni ANI JEDNEGO normalnego meczu. Prześcigali się jedynie w tym kto zdobędzie jak najwięcej punktów. Naprawdę chorzy ludzie. Potrafili w ciągu tygodnia zdobyć milion punktów. -
http://www.youtube.com/watch?v=UTScwq5KbcQ Jakby ktoś nie wie o co chodzi to wyjaśniam: Boosterzy są to osoby, które podstawiają się w grach sieciowych aby zdobywać wyżyłowane wyniki, które nie są osiągalne dla normalnych graczy. Najczęstszym (i najśmiesnzijeszym zarazem) argumentem padającym ze strony Boosterów jest brak czasu na granie. Uzasadniają to tym, że nie są wstanie poświęcić tyle czasu co inni aby pozdobywać nowe zdolności, perki itp. Dlatego boostują. Problem w tym, że jeśli mają czas na ustawki tzn, że mają czas na normalne granie. Przez takie osoby, w paktycznie każdej grze, leaderboardsy są przekłamane. Nie ma gry, w której pierwsze 100 miejsc na listach nie zajmowaliby oszuści. Uncharted, Battlefield, Assassin's Creed to tylko przykłady. Właściwie pod to zjawisko możnaby również podciągnąć osoby, które wykorzystują różnego rodzaju glitche i bugi jak w MotorStorm. Ogólnie mam to całe zjawisko w (pipi)e chociaż trochę szkoda, że cała rywzalizcja i zabawa z nią zawiązana jest zduszona w zarodku przez takich oszołomów. Najbardziej przeraża mnie mentalność takich osób. Niepotrafię wyobrazić siebie siedzącego 5 godzin i wciskającego jeden przycisk bo do tego sprowadza się boostowanie w AC Revelations. Przecież to jest najwyższe stadium uzależnienia. Zbieranie punktów dla samej idei. Pozbawione sensu i zabawy. Przecież o to chodzi w grach, zeby się bawić. Co o tym sądzicie?
-
Ktoś kiedyś gdzieś pisał, że Evil Dead to horror. Obejrzałem właśnie Armię Ciemności i jestem trochę zmieszany bo jest to przecież zwykła komedia.
-
Akurat model jazdy w Pro Street i Underground były bardzo podobne. Ciężko jest je porównać tylko dlatego, że Pro Street na PS3 był skopanym portem, który nie osiągał nawet 15 FPSów i to była największa bolączka tej gry. Skoro z ciebie taki znawca to może napiszesz konkretnie czym się różniły bo ja jako gracz unikający wszelkich symulatorów nie widzę wielkiej różnicy? W Hot Pursuit denerwowało mnie to, że w zakręty można było wchodzi na pełnym gazie. Wystarczyło w ostatniej chwili wcisnąć hamulec, wpaść w kontrolowany poślizg i w zależności od ostrości zakrętu puścić go wcześniej lub później. Nie było to aż tak łatwe jak w Burnout ale ogólnie zamysł był ten sam.
-
Jeśli komuś podobał się NFS4 a nie zagra w The Run ten dużo straci. Najnowsza część ma najlepiej zaprojektowane trasy ze wszystkich gier z serii. Pościg w aktywnych tunelach metra, jazda pod prąd zatłoczonym nowojorskim mostem, skute lodem trasy górskie to jedne z wielu atrakcji. Tutaj wychodzi przewaga designu nad grafiką. Gra jest krótka ale jest pełna adrenaliny i każdy wyścig daje dużo frajdy. Na poziom trudności, oprócz standardowych opcji, ma też wpływ wybór auta. Jedne jeżdżą jak po szynach a drugie są bardziej wymagające. Jeśli ktoś wybrał poziom "normal" i jakiś łatwy w prowadzeniu wóz to niech potem nie marudzi, że gra jest banalnie prosta. Dla starych wyjadaczy poziom "hard" powinien być jedyną opcją, podobnie jak manualna skrzynia biegów. Nie wiem skąd te słowa krytyki co do modelu jazdy. Jest on bardzo dobrze zaprojektowany, podobny do tego z NFS4, Underground czy Prostreet. Najbardziej w tym wszystkim razi mała ilość opcji jeśli chodzi o wybór trybów, tras i samochodów. Oprócz głównego trybu The Run są tylko tryby wyzwań. Według mnie gra jest must-havem jeśli chodzi o fanów serii. To, że starczy ona na dwa, góra trzy tygodnie to inna sprawa. Czepianie się do muzyki jest brakiem profesjonalizmu ze strony Urala. To, że coś jest inne i niestandardowe nie oznacza, że jest gorsze. Wydaje mi się, że wiele osób zapomina o tym, że NFS jest pewnego rodzaju hybrydą. Nie jest to ani czysta arkadówka ani tym bardziej symulator. Jeśli ktoś szuka w tej grze realizmu lub beztroskiej jazdy to srogo się zawiedzie. Gra wybacza wiele błędów jak np. wchodzenie w zakręty przy bardzo dużych prędkościach. Nie oznacza to jednak, że poprawne wchodzenie w zakręty, redukcja prędkości itp. techniczne sprawy nie mają w tej grze znaczenia. Jest to nadal świetna seria, która oferuje unikatowy model jazdy i jest świetną alternatywą dla osób nieprzepadających za symulatorami z prawdziwego zdarzenia. PS. Dlatego, dziwię się co tu robi winner ze swoim osiągnięciami z Gran Turismo.
-
Sam już nie wiem co czytać bo nowy NFS jest całkiem niezły a większość "graczy" zjechała tą grę.
-
Czytałem przed chwilą recenzje graczy na metacritics i zszokowała mnie pewna rzecz. Gracze PCowi narzekają w swoich recenzjach gry NFS The Run, że nie da się w to grać na klawiaturze... Grać w wyścigi na klawiaturze??? WYŚCIGI NA KLAWIATURZE!?
-
Mnie wkurzają w Deus Ex dwie rzeczy. Po pierwsze, dlaczego skradanie jest tak banalnie proste? Twórcy przesadzili z tymi kanałami wentylacyjnymi i ściekowymi. Do tego pełno ułatwień typu radar, widzenie przez ściany i niewidzialność. Podstawowy radar jest tak cholernie dokładny, że nie potrzeba nic innego. Paradoksalnie zabijanie przeciwników jest znacznie fajniejsze bo stanowi jakieś wyzwanie. Bez odpowiedniego planu nie mamy szans i otwarta konfrontacja kończy się zazwyczaj śmiercią. Z resztą przy tak imponującym arsenale, modyfikacjach i genialnych wykończeniach aż chce się wszystkich zabijać. Drugą sprawą, która mocno mnie irytuje są żeńskie postacie mówiące męskim głosem. Bez jaj. Nie wiem kto był odpowiedzialny za casting ale nieźle spieprzył swoją robotę. Przy masie osób, które pewnie chciały wziąć udział w tym projekcie musieli akurat wziąć kobitę, która ma męski głos? Wielką sztuką było znalezienie kobiety z kobiecym głosem?
-
Nie grałeś to się nie wypowiadaj. Całe te kolczatki wyrzucane z tyłu samochodu ((pipi)y James Bond) i impulsy magnetyczne to był jeden wielki bullshit. Same wyścigi były znośne ale z NFS nie miały za wiele wspólnego. Model jazdy bardziej przypominał ten z Burnouta niż te z poprzednich części. W tym cały problem.
-
Jakim sukcesie? Cała ta seria to jedna wielka pomyłka. Po prostu EA nie miało żadnego RPGa w klmiatach fantasy w swoim co rocznym cyklu wydawniczym, dlatego stworzyło to coś. Poziom graficzny i ogólne wykonanie poniżej jakichkolwiek standardów. Do tego cała masa kretynizmów jak chociażby liczba zdolności, która musiała wynosić równo 16 by razem tworzyły ładną kwadratową tabelkę. Co z tego, że połowa z tych zdolności nie nadaje się do niczego? Ważne, że mamy ładną tabelkę. Do tego beznadziejny system walki, w którym największe znaczenie ma szczęście. Jak przeciwnicy rzucili się na maga to było po wszystkim. Może jakby się dało normalnie sterować postaciami na polu walki to wyglądałoby to inaczej.
-
Nie ma z czego się cieszyć. Pewnie znowu zrobią kolejnego Burnouta bo tym właśnie był Hot Pursuit. Już wolę The Run, który ma chociaż model jazdy przypominający ten z poprzednich części. Może i gra jest krótka ale przynajmniej intensywna. Pościgi z policją są pościgami a nie walką na jakieś impulsy magnetyczne, helikoptery i bóg wie co jeszcze. Trasy są świetnie zaprojektowane a wyścigi różnorodne. Mamy jadzę na czas, wyprzedzanie kolejnych oponentów lub utrzymywanie prowadzenia. Wygrywanie kolejnych etapów daje sporo frajdy. Są trasy, które odbywają się na jednej prostej i całą sztuką jest unikanie innych samochodów. Są też techniczne odcinki górskie gdzie pełno jest wąskich, krętych dróg. Niestety nie wszystkimi samochodami da się "normalnie" jeździć. Muscle cary są lekko przesadzone i wyjścia z zakrętów zazwyczaj kończą się na kręceniu bączków. Lepiej od razu nastawić się na auta sportowe. Ruch uliczny z jednej strony urozmaica wyścig i pompuje adrenalinę a z drugiej skutecznie przeszkadza w ukończeniu wyścigu. Ogólnie nie jest źle ale ogromne ciężarówki stojące na wąskim zakręcie potrafią nieźle wkurzyć. Fabuła jaka jest każdy wie. Jest bo jest. Da się jednak poczuć klimat związany z całym tym wielkim wyścigiem od wybrzeża do wybrzeża. Ja mocno zawiodłem się na HP bo normalne wyścigi były lekko przerobionym Burnoutem a pościgom policyjnym dużo nie brakowało do Blura. Gdybym chciał zagrać w te tytuły to bym nie kupował NFSa. Dlatego też wyżej cenię The Run, które przynajmniej w dość dużym stopniu przypomina poprzednie części (szczególnie NFS4) i przy którym fan serii będzie dobrze się bawił. Gdyby nie długość zabawy i formuła gry, z którą wiąże się słabe replayablity byłoby znacznie lepiej. Model jazdy można by trochę poprawić bo jest trochę ociężały ale nie jest tak tragicznie jak wszyscy piszą. Tylko te muscle cary są cholernie ciężkie w prowadzeniu.