-
Postów
2 358 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
43
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez Sylvan Wielki
-
W grze możesz zdobyć dziesięć różnych kielichów. Niektóre otrzymujesz po pokonaniu bossów (Ebiriedas, Bestia). Niektóre znajdziesz w skrzyniach w lochach. W śnie tropiciela umiejscowione są ołtarze rytualne i tam tworzysz się za pomocą owych kielichów podziemia (Loran, Lochów Brzeżnych, et cetera). Mają one różną głębokość, tak zwane warstwy (maksymalnie bodaj do pięciu). Zdobywasz w nich materiały, inne kielichy. Spotkasz tu także nowych przeciwników. Tych zwykłych, jak i szefów. Niektóre lochy wpływają na bohatera - przykładowo obniżając mu w nich punkty życia o połowę. Generalnie warto zaliczyć wszystkie, choćby dla wyzwania - 4ka najpotężniejszych wrogów w grze znajduje się właśnie w lochach. Sporo dodatkowych bossów jest wprost fantastyczna.
-
Dodatek zaliczony. Całość zajęła mi nieco ponad 160 min. Co istotne, jeżeli nieopodal ogniska w kaplicy oczyszczenia (Katedra Głębin) nie pojawi się NPC, który nas do DLC przenosi, należy udać się do głównej bazy wypadowej i porozmawiać z kilkoma postaciami. Wszystko wróci do normy. Gra się przyjemnie. Przygoda w mroźnej krainie jest wymagająca. Ashes of Ariandel brzmi wybornie (standard w serii), niestety (co również standardem u FS jest) animacja niedomaga. Dodatkowo jakiś czas temu 140 godzin poświęciłem na Scholars of the First Sin, które przy kombo fHD+60k/s spisywało się znakomicie. Różnica w komforcie grania jest ogromna. Na pochwałę zasługują bossowie. Szkoda, że jest ich raptem dwóch. Główny należy do najciekawszych i najtrudniejszych w serii. Niesamowita sceneria, dynamika walki, jej ciężar oraz sam wróg - klasa. DkS III to rewelacyjna pozycja. Komu brakuje tego świata, śmiało niech zakupi DLC. Dodatek, co dziwne, nie obsługuje trofeów.
-
PSVR PSVR zakolegowało się już z XO. Nić porozumienia wynikła z gabarytów, koloru i ogólnie pięknej prezencji. Na przyjaźń przyjdzie czas, bowiem podobno tryb kinowy świetnie się spisuje z konsolą. Póki co załączyłem w nim kilka filmów. Obraz co prawda ulega degradacji, ale wciąż prezentuje się zaskakująco dobrze. Na tyle dobrze, że z powodzeniem można w taki sposób daną produkcję obejrzeć. Całość wówczas jest znacząco rozciągnięta, a oglądający ma wrażenie jakby przed sześćdziesięcioma calami siedział w odległości ok 40cm.(mamy do dyspozycji kilka stopni wielkości). Niewielką resztę pokrywa smolista czerń. Co ciekawe, możemy się nawet położyć i w takiej pozycji, spoglądać na sufit, oglądać film, a całość i tak wyśrodkujemy jednym przyciskiem - telewizor wówczas może być wyłączony, bądź inna osoba może sobie nań coś oglądać, lub grać na innej konsoli. Pudełko z sprzętem jest nieduże. Zaskakująco małe wręcz. W nim znajduje się kolejne, ładne, kremowe, wytrzymałe pudło. Tam znajdziemy kable, dużo kabli oraz gogle wraz z instrukcją. Kabel HDMI oraz przewód USB podłączamy z tyłu do modułu procesora z tyłu, natomiast z przodu kable połączeniowe gogli. Następnie łączymy kable zasilacza do modułu i do prądu. Gogle kolejnymi dwoma kablami bezpośrednio do kostki wpinamy. Kamerę podłączamy do konsoli. Generalnie jest tego trochę, choć trzeba zaznaczyć, że zmontowanie całości jest niezwykle proste i szybkie. Nie powinno zająć to więcej jak kilka minut. Instrukcja opisuje całość w bardzo przystępny sposób. Każdy element jest opisany na danej stronie jednym-dwoma zdaniami, dodatkowo na kolejnej mamy przedstawione schematy połączeń. Gogle są wykona starannie. Nie ważą dużo. Środek ciężkości spisuje się na medal. Przód urządzenia wydaje się niezwykle masywny z racji gabarytów, ale kompletnie nie idzie tego odczuć. Czasami zdarzyć się może (głównie przy pierwszym włączeniu), że wizjery zaparują. Jednym z przycisków możemy o kilka cm. je odsunąć i całość przetrzeć - opcja tez przydaje się, gdy chcemy podejrzeć gdzie mamy DS4 przykładowo. Przyciskiem z tyłu wysuwamy z pałąków taśmę w celu regulacji urządzenia (pokrętło całość stosownie dociska). Pozostaje mieć nadzieję, że szlag tego za jakiś czas nie trafi, bo będzie to liczone jako uszkodzenie mechaniczne. Do zestawu dołączane są słuchawki. Nieduże, sądziłem, że raz sprawdzę i wrócę do innych, ale spisują się wspaniale. Generalnie jeżeli ktoś posiada jakiś wysoki model, śmiało może z nich korzystać, jednak jeżeli dana osoba takowych nie ma, te dołączane do zestawu w zupełności wystarczą. Pamiętać też należy, iż PSVR nie działa z każdym modelem dostępnym na rynku. No dobrze. Przejdźmy do dania głównego. Graficznie nie ma się przejmować wszelakimi zrzutami. Kompletnie nie oddają tego co PSVR oferuje w rzeczywistości. Dość napisać, że gdy sprawdzałem demo Kitchen , a Nat widziała obraz na tv. dziwiła się że to robi jakiekolwiek wrażenie. Gdy jednak założyła gogle na te raptem kilka minut....wydzierała się wniebogłosy. Efekt pierwszego planu jest nieprawdopodobny. Kilkanaście sekund tego demo wystarczyło by się przekonać o tym, że zakup PSVR to strzał w dziesiątkę, a nie w przysłowiową stopę. Graficznie to co widzimy na odbiorniku przywodzi raczej wyższy standard klasy średniej, ale czasów PS Trzy, choć czasami sięgamy ery PS Drugiego. Oczywiście zdarzają się wyjątki. Takie postacie w The London Heist prezentują się rewelacyjnie, a ich twarze, mimika, często bija na głowę to co na PS4 widzimy. Nie ma się jednak co przejmować, ponieważ odpowiednie doznania zapewnia założenie VR na głowę. Te są niesamowite. Czuć, że jesteś w grze. No i w końcu gra się na PS4 z nienaganna płynnością. Rewelacją jest to, jak spoglądasz w dół i widzisz trójwymiarowy kokpit, twoje ręce są rękoma jakiejś obcej istoty rodem z filmu Avatar, bądź jesteś .... puszystym królikiem. Takie EVE: Valkyrie zapewnia świetne doznania i wygląda przy tym godnie, ale też królik z Invasion, to najczystsza forma wirtualnej frajdy. Takie VR room, czyli zestaw mini gier prezentuje się niemal jak drugi Raczet i Klank, ale mając na sobie PSVR - fantastyczna sprawa. Podobnie jest z innymi grami, bądź demami technologicznymi. Przedstawiony na obrazku powyżej rekin z Ocean Descent to istne łał. Gdy nas atakuje, generuje to autentyczny strach, a wygląda przy tym wybornie. Szczególnie, że nie mamy sztywno narzuconej odgórnie kamery, widocznego tv. przed oczyma, tylko doznajemy uczucia bycia w tym wirtualnym świecie. Kapitalnie sprawdzają się też wszystkie maszkary w Until Dawn. Generalnie horrory to piękna sprawa pod ten sprzęt. Nic tylko czekać na fantastyczne Alien Isolation w VR ver. Ciężko sobie wyobrazić też grę w nadchodzące RE VII w standardowej opcji. Ale też nie samą opcją "przerazić" VR żyje. Pozycje z innych gatunków też spisują się rewelacyjnie. Dodatkowo w niektórych mamy możliwość grania z drugą osobą, co tez się chwali. Warto jednak zaopatrzyć się w PS move. Te pod VR mają podobno lepszą elektronikę, są przy tym czulsze, wyraźnie lepiej świecą i są, no cóż, nieco droższe od standardowych. Nie każda gra je wykorzystuje, ale mając VR to wręcz obowiązkowy zakup. Granie przy ich pomocy w znakomite The London Heist, to istna bomba. Liczę, że w przyszłości produkcie tego typu będą się często ukazywać. Ja całość ukończyłem 4 razy, tak mi się podobała. Rush of Blood tez nieźle radzi sobie w tym aspekcie. Czekam teraz aż na półkach sklepowych Batman zagości. Świetnie, że pojawiły się dema niektórych pozycji. Dc jest jedną z moich ulubionych gier wyścigowych. Nie ma jednak opcji bym w wersji na wirtualną rzeczywistość wydał nań pieniądze. Oczywiście miło było usłyszeć w słuchawkach tę kapitalną ścieżkę dźwiękową, oraz ryk silnika, ale po dwóch okrążeniach miałem dość. Yamauchi powinien pograć w niego za karę. Gra z tytułu rozdzielczości i wycięcia wielu detali nie prezentuje takiego poziomu jak znana wersja, ale ten widok kokpitu....Aż przypomina się wspaniały Shift, który graficznie nie porywał i byłby co najwyżej dobrą grą, ale te doznania płynące z gry gdy korzystamy z widoku z wewnątrz (które przecież wyraźnie na jakość grafiki wpłynęły) spowodował, że znakomicie się grało i gra otrzymywała bardzo wysokie noty. Jak już wiemy z DC VR tak różowo nie jest. Faktycznie widok z wnętrza zachwyca, jednak przy graniu można doznać mdłości. Scavengers Odyssey wynosił to na wyższy poziom. DS4 sterujesz robotem, namierzasz za pomocą ruchów głowy, dodatkowo poruszasz się po różnych płaszczyznach. Gra ma sześc rozdziałów, ale po jednym, maksymalnie dwóch, włączałem inną pozycje. Przyrządziłem wyborną kruszonkę z karmelem i pistacjami. Szkoda byłoby zwrócić, ponieważ juz po kilku minutach doznawało się zawrotów głowy, a i w żołądku coś nieodpowiedniego się działo. Z drugiej strony w RIGS żadnych problemów nie doświadczyłem. Podsumowując. Sprzęt jest rewelacyjny i niezwykle uniwersalny przy tym. Jak dla mnie to połączenie za(pipi)istości efektu trzy de jaki uświadczyłem lata temu w filmach takich jak Avatar, oraz niektórych grach (Kryzys Drugi) z frajdą jaką generuje takie Wii/DS. Czyli grafika nie jest w żadnym stopniu topowa, ale doznania płynące z gry, oraz innowacyjność świetnie się spisują i zachęcają do gry nawet osoby z nimi nie związanymi. Pamiętać należy, że to dodatek do konsoli. Dwukrotnie droższy niż sama PS4, ale przecież tego typu produkty nigdy specjalnie tanie nie były (arcade sticki, kierownice też potrafią więcej niż ich baza kosztować). Klasycznego grania w żadnym stopniu nie wypiera, ale jest jego znakomitym uzupełnieniem. Zdecydowanie warto VR nabyć.
-
Paradoksalnie model 400 brzmi lepiej. Jest też tańszy i wygodniejszy.
-
Elite są wprost kapitalne. Natomiast nad Stealth 400 nawet się nie zastanawiaj Don. Fantastycznie brzmią, działają aż 16 godzin, dodatkowo kosztują poniżej trzystu zł i współpracują zarówno z PS4, jak i XO. Jakbyś się jednak wahał:
-
Niestety nie było Gears of War 4 w sklepie, ale przynajmniej pogram w eksy na PS4 w wyższej niż "do trzydziestu" liczbie klatek animacji na sekundę.
-
Obyś się nie przeliczył Ja niedawno to splatynowałem i powiem Ci, że męczyłem się okrutnie z farmieniem Sunlight Medals, gdyż aktualnie gra w to naprawdę niewiele osób i na wezwanie czeka się strasznie długo (no chyba że metoda na NG++ i farmienie ich z Falconersów na samym początku gry). Covenant Bellkeepers można z kolei wymaksować offline w Belfry Sol na NPC Mad Warrior, który spawnuje się raz na parę przysiadów przy ognisku (na PS3 można wyłapać moment, wsłuch.ując się w zgrzytnięcia czytnika). Tak czy siak gratuluję platyny (sam muszę się za to zabrać) i powodzenia na PS3 Dziękuję. Co do czasu, całość jest dograna. Wiesz, Demon's Souls za pierwszym razem w 44 godz. zaliczyłem za dziesiątym w ok 96 min. Scholar.... smakowałem przy pierwszym razie, poznawałem grę. Zaliczenie nieco ponad 40 godzin zajęło. Uczysz się co, gdzie, jak, kiedy. NG++ to już nieco ponad 4 godz. Szybko pójdzie, ponieważ grę znam perfekcyjnie, a że postawię na wiarę i błyskawicę, wiadomo jak na PS Trzy z tym jest. Medaliony w 4 miejscach można zdobywać. Paradoksalnie pierwszy etap NG+(+) jest drugą najsłabszą miejscówką na to. Przy odpowiednim uposażeniu relatywnie szybko to idzie - lepiej niż w DkS III. A jeżeli chodzi o dzwon, tak, MW był bity wielokrotnie. W każdym razie, dam znać ile to faktycznie czasu zajęło. Sam jestem bowiem ciekawy. Jak chwycisz się za bary z Scholar of the First Sin, napisz z chęcią pomogę w razie potrzeby.
-
Dark Souls II: Scholar of the first Sin. Całość zbliżona do DkS III. Gra jest bowiem świetna - ode mnie mocne 9/10. Platyna natomiast czasochłonna (ok. 140 godzin) i całkiem wymagająca. Dałbym 7/10 ponieważ o ile pierwsze przejście jest relatywnie proste (choć DLC potrafią napsuć krwi), to NG+(+) daje czasami niezłego łupnia. Tym samym zbiór platynowych pucharów w Duszach jest niemal kompletny. Brakuje tylko 100% w Dark Souls II na PS Trzy, ale z obecną wiedzą powinno wpaść w niewiele ponad 44 godz.
-
-
Większość swoich gier kupuję ok 4 dni przed premierą, nigdy z tego tytułu nie miałem problemu. Jedyne niedogodności to brak wskazówek w takim Dark Souls III, bądź przed synchronizacją z serwerem nie wyskakiwały dzbany w takim MGS V, a w Deus Eks łatek nie zassało. Godrizon III mam od wczoraj i żadnych problemów nie widzę (nawet aktualizację pobrało). Nieprzyjemności to mogłyby mieć takie tuzy jak IGN, eurogamer, ewentualnie Gmeru, bądź jakiś jutuber, gdyby materiały (zdjęcia, filmiki) zaczęły wyciekać przed określona datą. Kupujesz grę z legalnego źródła, nie masz obowiązku wiedzieć kiedy jest premiera (gdyby jakiś smutny jegomość faktycznie się doczepił). A dodatkowo przy instalacji nie wyskakiwał komunikat tytułu "nie graj bo będzie banik". Włączaj śmiało grę i baw się bezstresowo jak reszta.
-
Godrizon III nadjechała dołączając tym samym do swojej znakomitej, starszej siostry. Kto już gra wie z czym ma do czynienia. Fantastyczna oprawa audiowizualna, płyta po brzegi wypełniona różnorodną zawartością. Mocarny kandydat do gry roku. Bodaj najlepiej oceniana gra wyjściowa bieżącej generacji, która pobiła (o 4%) dotychczas panującą, kapitalną Forzę Motorsport Sześć. Miłej gry, do zobaczenia na festiwalu Horizon.
-
Ewentualnie tak jak bluber radzi, jak masz XO bierz świetne - Sunset Overdrive.
-
Klasa nie ma kompletnie znaczenia (nie licząc pierwszych kilku godzin zabawy). Jak zapewne wiesz w Duszach z rycerza możesz maga zrobić, a z kapłana Górę z Gry o Tron, której hodouken byle zombiaka nie ubije. Graj postacią, która sprawi ci frajdę z rozrywki, a nie patrz na dzbany. Zawsze możesz bohatera stworzyć od nowa jeżeli coś nie pasuje. Faktycznie w podstawowym DkS II wiara czyniła (dosłownie) cuda, bowiem na błyskawice większość przeciwników jest wrażliwa, a siła + zasięg takiej LGS porażał. W Scholar.... znacznie to stonowano. Ja grę zaliczyłem taką postacią. Rzadko kiedy ginąłem. Bossowie, jak już wspominałem, padali za pierwszym, bądź drugim razem. Problematyczna była tylko Shrine Of Amana, w której przydaje się potężna obrona przed magią.
-
Scholar of the First Sin ukończony. Zaliczenie linii fabularnej to ok. 40 godzin. Przejście wszystkich dodatków, wykonanie zadań pobocznych, lekka farma (dzwon) - następne 44 godziny. Teraz tylko bieg przez NG+, cześć NG++, przeklęte farmienie słoneczników i platyna powinna wpaść. Nawet jeżeli uznać tę odsłonę za najsłabsze Dusze, to i tak gra jest świetna, choć nierówna. Ludzie narzekają na bossów. Faktycznie w takim Demon's Souls było to lepiej rozwiązane (stosunek ilość - jakość). I tak mieliśmy do czynienia z tak ciekawymi przeciwnikami jak Adjudicator, Dragon God, Penetrator, czy Flamerurker, bądź Tower Knight. Tutaj brakło pomysłu, stąd przerośnięty psiak, ogromny kot bądź inny zwierz, ewentualnie Jabba Hutt. Oczywiście nie brakuje ciekawych walk, jak ta z Velstadtem, który budzi trwogę niczym ser Gregor Clegane (ma nawet podobną zbroję i co by nie rzec - gabaryty), bądź z Charionem, a przecież rycerzy, smoków, demonów też nie brakuje. Inna sprawa, że są relatywnie łatwi. Każdego (nawet osławionego Darklurkera) pokonałem za pierwszym, góra drugim podejściem. Niespecjalnie tez podoba mi się rozwiązanie z ogniskami. Każda arena (a tych trochę jest) ma ich zazwyczaj kilka. Po osiemdziesięciu godzinach masz ich tyle przed sobą, że obraz się niemal zlewa, a ty i tak nie pamiętasz przy, którym co było. Częstotliwość swoją sprawą. 4te ognisko, to przed bossem, jest najczęściej dobrze ukryte. W genialnym Demon's Souls, był jeden punkt kontrolny na arenę zmagań, ale po odblokowaniu skrótu na to samo wychodziło - przecież bieg z początku mapy do takiego Phalanxa po otworzeniu bramy, to raptem kilkanaście sekund. Graficznie jest nierówno. Widać, że to ulepszona wersja gry z poprzedniej generacji (i to nie najpiękniejszej). Momentami DkS II wygląda paskudnie, ale też często prezentuje się lepiej niż DkS III. Spora w tym zasługa wszelakich efektów, jak i kombo fHD+60k/s. Sfera audio, jak zwykle klasa. Głosy postaci są kapitalne. Cała reszta zresztą też. Muzyka w Majuli Oczywiście wiele rzeczy można byłoby poprawić, ale też nie każdemu się dogodzi. Generalnie świetna rzecz. Obowiązkowa wyprawa dla miłośników serii. 8/10 - grafika; 9/10 - audio; 9/10 - grywalność; 9/10 - ocena końcowa;
-
Grafika jest fantastyczna. Niedawno ukończyłem poprzedniczkę, która choć ma swoje na karku potrafi cieszyć oczy. Zatem wydawałoby się oczywiste, że kontynuacja będzie lepiej się prezentować, ale nie sądziłem, że w każdym aspekcie tak wyraźnie zostanie ulepszona. Pojazdy są jeszcze bardziej szczegółowe, otoczenie bogatsze w detale. Całość jest płynna, szybka i efektowna przy tym. Widać, że HDR będzie ostro promowany, bowiem co rusz refleksy świetlne przypominają o swoim istnieniu. Śliczna gra. Udźwiękowienie - rewelacja. Gra się niezwykle przyjemnie. Pomimo, że raptem kilka tygodni temu Horizon II powędrowała na półkę, w ogóle nie czułem znużenia i powtarzalności. Kupuję na premierę. Zresztą każdy miłośnik gier wyścigowych, który ma XO powinien ja nabyć, a blacharze powinni w podzięce paść na kolana i radować się z tytułu ekosystemu M$, ponieważ jeżeli tylko optymalizacja będzie udana, otrzymają najlepszą grę tego typu od lat.
-
A nie powinny. FM Sześć wygląda lepiej, jest rok starsza, wyświetla więcej pojazdów na ekranie, a trzyma betonowe 60klatek. Co do tego łatania gry po premierze, to produkt powinien być dopracowany na dzień dobry. Wiadomo jak to obecnie z siecią jest, zatem dej łan pacz jeszcze można usprawiedliwić jako tako, ale od trzech lat twórcy z graczy robią beta testerów, którzy im jeszcze płacą ok. dwustu zł za to. Tego nie powinno się usprawiedliwiać, choć rzecz jasna lepszą opcją jest, gdy autorzy wydadzą usprawniający pacz niż mieliby tego nie robić, ale też niech to się w okolicy wydania gry odbywa, a nie rok po jej ukazaniu się na rynku.
-
Faktycznie animacja potrafi utrudnić życie w grach. Sam odpuściłem platynę w znakomitym The Bureau: XCOM Declassified ponieważ gra notorycznie przycinała, przez co celowanie było niezwykle utrudnione i irytująco najwyższy poziom utrudniało. Ale wracając do ery PSX (to były czasy), pamiętam, że kapitalne FFT do połowy gry było iście wymagająca pozycją. Czar prysł, gdy do drużyny dołączył święty rycerz Cidolfas Orlandu, który był przepotężny - niezwykle silny, wytrzymały, atakował kilku przeciwników na raz, a najważniejszym aspektem u niego było to, że miał auto-haste założone. Praktycznie tylko ninja (ale ten był wątły) był na planszy szybszy.
-
Rozsądnie. Chłopak miał pecha. Pomyśl nad Sony KD 55X8505c (bardzo dobry, cieszący się uznaniem model), bądź jeszcze lepszym (głównie z tytułu jakości obrazu) Panasonikiem CX700. Tego drugiego posiadam kilka miesięcy. Testowałem z PCMR, obecnie jest do XO i PS4 podłączony. Świetny sprzęt oferujący niesamowitą jasność ekranu.
-
Bardzo mądrze napisane, mattaman. W AC grałem jakiś czas temu na PC. Pojazdy prezentowały się bardzo dobrze, tło już niekoniecznie. Zawartość gry raczej skromna, niemniej grało się znakomicie - praca zawieszenia. Generalnie trzeba pamiętać też, że na dzień dobry gra jest do kupienia za ok 160zł i raczej nie będzie tak bezczelnie trzymać ceny jak GTAV. No i najważniejsze, gra jest adresowana do pasjonatów. Reszta kupi, pogra kilka dni dobrze się bawiąc i pożegna się z AC.
-
Dodatek można już zamówić w sklepie. Jego koszt to nieco ponad sześćdziesiąt zł.
-
The Old Hunters wystarczająco długo czekało na dysku aż nadejdzie jego czas, a gdy ten nadszedł, było mi niezwykle miło powrócić do Bloodborne jednej z najwybitniejszych pozycji na PS4. Gra się wprost fantastycznie, choć po ponad setce godzin spędzonych na platynowaniu DkS III należało się przestawić systemowo. Jedyne co może przeszkadzać to farma fiolek, bądź waluty na nie (pod tym względem Darki są lepiej rozwiązane). Kamera też potrafi uprzykrzyć życie podczas walk z bossami. Reszta to zasadniczo same ochy i achy. Animacja jest kapitalna. To jedno z najlepiej prezentujących się trzydziestu klatek jakie istnieje. Wcześniej tak niesamowite wrażenie na PS4 robił chyba tylko Mordor. Dodajmy do tego niesamowity klimat, kunszt wykonania, nieprawdopodobne udźwiękowienie i już mamy A/V, które określa jedno słowo - klasa. Dodatek jest przewspaniały. Ogromnie cieszy fakt, że już pierwszy szef, niejaki Ludwig, jest bardziej wymagającą paskudą niż ktokolwiek z podstawowej wersji gry (no, nie licząc dwóch bossów z kielichów). Natomiast ostatni (Kos) jest jeszcze cięższy. Paskudne maszkary, rewelacyjnie przedstawione. Na długo zostaną w pamięci ich oponentów. Lejdi Maria też niczego sobie, choć zdecydowanie za łatwa (wprawny gracz w okolicach 4 prób ja ubije). Projekt pod względem aren można było nieco bardziej rozbudować. Z drugiej strony opcja walki boss po bossie, to nader sympatyczna odskocznia od codzienności w Śnie Tropiciela. Wszyscy (w tym dodatkowy) padli. Teraz pozostaje zebrać rynsztunek. Podsumowując - rewelacja.
-
Bunt Ludzkości bieżącej generacji. Kilka dni temu zacząłem NG+. Świetna gra. Generalnie jeżeli komuś podobał się "Bunt Ludzkości" nad słusznością zakupu "Rozłamu...." nie powinien się zastanawiać. Warto. Natomiast jeżeli ktoś ominął znakomity "Bunt....", powinien go nadrobić w pierwszej kolejności. "Rozłam...." oferuje zbliżone doznania do poprzedniczki. Klimat jest wprost fantastyczny. Sfera audio zachwyca od pierwszych minut. Atrakcyjność rozrywki wzbogacono dzięki nowym umiejętnościom, a także ciekawszej konstrukcji samych poziomów (znacznie więcej jest teraz przemieszczania w pionie). Fabuła jest interesująca. Czy lepsza/gorsza od poprzedniego DE, każdy oceni indywidualnie. Gracz po raz kolejny spędzi sporo czasu w szybach wentylacyjnych zastanawiając się, czy po wyjściu z nich zhakować komputer, który otworzy Adamowi nowe możliwości, wykorzystać niewidzialność i próbować przemknąć obok strażników, czy też udać się do kolejnego szybu. Wzbogacono ulepszenia ofensywne protagonisty, ale mord został zepchnięty na dalszy plan. Raz, że zabicie przeciwnika daje o wiele mniej PD niż jego ogłuszenie, dwa rozrywka na Rambo jest zdecydowanie mniej ciekawa. Wizualnie Mankind Divided potrafi zrobić niesamowite wrażenie. Zdecydowanie nie nazwał bym tej gry Human Revolution HD. Stylistyka jest nieprawdopodobna. Niestety podczas biegu przez miasto co rusz pozycja gubi klatki, ewentualnie co chwila coś dogrywa się w locie, ale efekt jest jaki jest. Sądziłem, że to przez fakt, iż grałem kilka dni przed premierą (wiadomo jak to na tej generacji bywa - dej łan pacze, et cetera), ale inni gracze, którzy grali po premierze, mieli podobnie. Zasadniczo podczas rozrywki właściwej jest płynnie i raz, może dwa coś szarpało niestosownie podczas wymiany ognia. Szkoda, że czas ładowania gry po śmierci potrafi dochodzić w zależności od lokacji do 40 sekund. Grę ukończyłem w dwadzieścia siedem godzin z czego osiem było zarezerwowane na zadania poboczne. Kilka misji głównych wyklucza inne, zatem warto grę drugi raz (jest NG+) zaliczyć, szczególnie, że opcji wyboru trochę jest - przykładowo z bossem, zasadniczo jest cały jeden, możemy walczyć, sprawę można także załatwić bez wymiany ognia, ale tutaj bardziej się rozchodzi o zadania, które maja wyraźny wpływ na fabułę - vide wybranie jednej z nich może powodować uratowanie ważnej postaci + wykonujemy odmienne zadania. Średnia światowa (84%) w pełni zasłużona. Mocne 8/10, czy nawet 9/10 spokojnie można grze wystawić. Kilka zdjęć na zachętę.
-
Szczerze, nie czytałem żadnej. Nie widziałem takiej potrzeby skoro Bansai i Voytec chwalili HR, które niezwykle cenię i twierdzili, że MD trzyma zbliżony poziom. Przerzuciłem stronę, estel wypowiadał się w podobnym tonie. Pograłem kilka godzin, zgadzam się. Niech wydają więcej takich "rozczarowań" z średnią 84%. :oscar:
-
Nowy Deus Eks dołączył do swojego starszego Brata. Bunt ludzkości niesamowicie mi się podobał. Artyzm, klimat, mechanika, fabuła, sfera audio - rewelacja. Jak dla mnie ten tytuł to mocne 9/10. Istna perła poprzedniej generacji. Cieszy zatem fakt, że Rozłam ludzkości jest (jak niosą pierwsze opinie) równie wyborny, a może nawet i lepszy. Dodatkowo podobno gra wygląda wspaniale.