-
Postów
2 356 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
43
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez Sylvan Wielki
-
Mówiono o kilku tygodniach. Całość ratują jednak gracze, którzy dalej graja. Jest ich jednak coraz mniej, zatem nie liczyłbym na zabawę on line w wakacje.
-
To, że coraz bliżej do zamknięcia serwerów.
-
Ależ wystarczy w zupełności najniższy poziom trudności. Ja tak 100% robiłem w tej grze. Easy, omijanie przeciwników, z którymi nie trzeba się bawić, częste nagrywanie stanu gry = zaliczenie GoW w ok 4 godzin. Dodam, że na upartego platynę za pierwszym razem można zaliczyć.
-
Ja bym na Res 3 postawił. Grez ma rację, w BF trzecim, poczujesz nieskrępowana radość z niesienia cyfrowej śmierci. Jednak wg mnie, jest nieco przekombinowana (w tryby wieloosobowe w tego typu pozycjach nie gram, chlubnym wyjątkiem jest tu tylko Kz2, do którego dokupiłem wszystkie DLC i zdobyłem w każdym z nich po 100%). MW 3 jest, jaki jest, ale to zabawa na poziomie Kz3 właśnie. Rage jest specyficzny. Coś ala Bordelands. Miej to na uwadze (sporo przestojów). Generalnie możesz rzucić okiem na ceny, wszak za dwieście zł. możesz kupić dwa, a nawet trzy wysokiej klasy gry tego gatunku.
-
Dokładnie. Wg mnie, jeśli komuś inF się podoba, FK powinien mieć. I tak, dokładnie w taki sposób się to prezentuje. Raz jeszcze - warto. Dodam, że w inF2 brakowało mi czegoś na wzór lotu w formie nietoperzy z tego DLC. Jakże to wpływa na płynność rozrywki i czas przemieszczania się od punktu A - B. Kapitalna sprawa. Dodatkowo wybornie się prezentująca.
-
Tak, wiem, ale tak ogólnie to zaznaczyłem. Jasne, nudne to jak cholera, ale wiesz, nie każdy skusił się na najniższy poziom (wg mnie "normal" jest odpowiedni na pierwszy raz), a warto chwilę na nim spędzić. P.S. Nie tak do końca. Mam 169 gier na PS3 z czego przynajmniej 116 w wersji pudełkowych. Stąd platyny nie stanowią nawet połowy mojej kolekcji (choć niektóre są ciekawe - m.in. Demon's Souls w każdej wersji: USA, Jap. Eu.). Lista mojego dobrego kolegi wygląda wręcz niesamowicie - 44 gry i 40 platyn, w tym takie pozycje, jak Vanquish. Natomiast inny ma ich jeszcze mniej - raptem 16 - ale za to ma bodaj najbardziej wymagającą i jedną z najbardziej czasochłonnych - GT5.
-
O, nie jest do końca jak napisałeś (choć rzecz jasna masz wiele racji). W Demon's Souls w zasadzie tylko dwóch bossów stanowi wyzwanie (bonusowo Old Monk, gdy w niego wcieli się inny gracz na wysokim poziomie, może być niemal nie do przejścia). Fakt, przy NG+ jest znacznie ciężej, gdyż my stoimy w miejscu, a przeciwnicy zyskują ponad 40% mocy i potrafią jednym szlagiem zabrać z 3/4 energii. Oczywiście na NG ++ i NG +++ jest jeszcze gorzej, jednak zasadniczo największym wyzwaniem są BP. Te istoty, nawet wojownika mającego 140 poziom doświadczenia mogą wysłać do Nexus po jednym ciosie. Cóż z naszych 960 HP, skoro Dragon God jednym szlagiem zabiera 16oo.... Ale zmieniamy zbroję na taką, która ma wyższy współczynnik obrony przed ogniem, zakładamy stosowne do tej walki pierścienie, rzucamy czar redukujący obrażenia od ognia, i zaczepki majestatycznego demona zostawiają nam po jego ataku ok 4% życia. A to, choć mało, zawsze coś. Wiem co piszę, bowiem mam zdobytą platynę w każdej wersji tej wspaniałej gry. Należy jednak pamiętać, iż to RPG. Jak coś nie pójdzie tak, zawsze można poziom doświadczenia podbić. Natomiast w Sigmie całość wygląda zgoła inaczej, jednak tu także istnieją odpowiednie taktyki, czy ułatwienia - przykładowo wręcz znakomicie Lunar się spisuje, a także Izuna Drop. Rzecz jasna bez dogłębnego zapoznania się z technikami stosowanymi przez oponentów, ich rozmieszczeniem, jak i godzinami spędzonymi na rozgryzanie systemu 100% nie przejdzie. Oczywiście o zręcznych palcach nie wspomnę, ponieważ to oczywistość. Taka ciekawostka jednak. Mam na liście sześć osób mających 100% w NGS II (tak, wiem, zero-jedynkowe wyzwanie jakich mało, w pełni zasługujące na swoje 9/10) . Każdy z nich także mierzył się z Vanquish i 4 osoby stanęły na 91%. To szóste wyzwanie faktycznie musi być binarną mordęgą.
-
Ja polecam (z czystej ciekawości) zaliczyć choć dwa rozdziały na najniższym poziomie. Zabawa przednia, gdy naciskamy w zasadzie jeden, dwa przyciski, a postać na ekranie wykonuje cuda wianki.
-
Dokładnie. Ja mam wszytko zdobyte (nie licząc wykonywania misji innych graczy) i zajęło mi to ok 4 godzin. Należy dodać 4 godzin zabawy na niczego sobie poziomie. Bawiłem się znacznie lepiej niż z UN (RDR).
-
Działa. Ja go przeszedłem przed zainstalowaniem inF2. Dobrze znać grę (historię, postaci), ale nie jest to jakoś specjalnie wymagane przy nim (oddzielna, ciekawa historia). Wg warto zainwestować w to DLC.
-
PRQc, można go zabić, ale generalnie nic to nie daje - z resztą spotkasz go po raz kolejny w 4-1 i tam go załatwisz.
-
Z tymi IM bym nie przesadzał. Bzdet, który będzie zastosowany raz (do podglądu) i się o nim zapomni. Opcja zmieniania wyglądu bohatera, jest w porządku. Należy pójść z duchem czasu. Jasne, ktoś może stwierdzić "przez lata tego nie było i było dobrze". W porządku. Lata obeszło się bez trybu on line, to na co psioczyć, że go w TH nie ma.... TTT2 zapowiada się co najmniej zacnie. Może i nie ma tej magii co lata temu poprzedniczka, ale, kto ma grać, będzie grał, a reszta niech marudzi dalej.
-
Takie swoistego rodzaju scalenie Bayo z Vanquish oraz DB. Mocarz.
-
W rzeczy samej. Również Singu polecam. Co do tego czy najlepszy, czy nie, kwestia gustu. Jedno jest pewne. Wyjątkowa to pozycja. Nie jest tego znowu aż tak mało. Ostatnio widziałem za niecałe osiemdziesiąt zł. w sieci sklepów Saturn.
-
Zależy jak grasz. w 16 godzinach powinieneś się jednak zamknąć. Dokładnie. Ostatnio ukończyłem. Choć przy 100% sprawa nieco podobna, jak w przypadku poprzedniczki - może lekko nużyć powtarzalnością misji, ale przecież nikt ich nie każe wykonywać.
-
Bardzo dobra okładka. "Starcie tytanów" - bezczelna kopia motywu z CKM. Średnio udany pomysł. Ogólnie, niezwykle trafne podsumowanie Dark Souls autorstwa koso. Jestem pasjonatem Demon's Souls. Mam w domu wszystkie dostępne jej wersje, jak i platynę w każdej z nich. Kontynuacja po kilkudziesięciu godzinach gry rozczarowała mnie srodze. Tuż przed ostatnim bossem zastanawiałem się nad 7/10 dlań. Zacząłem bawić się grą, zwiedzać poszczególne lokacje w poszukiwaniu wszelakich smaczków. Ulepszałem bronie, odszukiwałem dane postaci - Big Hat Logan rządzi - wyszło, że ta gra ma wiele wspólnego z fenomenalną Castlevanią: SotN. Pod koniec gry wydawało mi się, ba, byłem pewny, iż znajduje się ona w majestatycznym cieniu słynnej poprzedniczki. Nie jest to teraz takie oczywiste. Brakuje mi tylko tendencji postaci/świata. 2011 debeściaki redakcji idą w zła stronę. Oszczędność formy dawnego formatu bardziej przemawiała do czytelnika. Była przy tym znacznie bardziej czytelna. Teraz jest wulgarnie, chaotycznie. Zupełnie jakby składacz pił w pracy. Lwia część czytelników to mężczyźni, zatem atakowanie narządów wzroku wykrzywionymi facjatami pracowników magazynu, nie jest koniecznością. Podobne zarzuty można mieć do kalejdoskopu na rok bieżący. Co za durny pomysł z tymi różnymi kątami tekstów. Abstrahując od faktu, iż całość jest średnio przejrzysta. Kali spłodził najlepszą recenzję TH jaka w polskiej prasie czytałem (lepsza nawet od tego co Playbox zaprezentował). Najlepsza, wcale nie musi oznaczać, że jest jakiś wysokich lotów. Jednak autora tekstu ce(pipi)e specyficzna mentalność, jak i styl. Raczej niepoważny, ale rzeczowy. Przepełniony pasją. Widać, że zjadł zęby na binarnej rozrywce, że ją kultywuje, a może i nawet na swój sposób kocha. Kali'ego można lubić, bądź tez nie, ale nie sposób jego zabawy z piórem (klawiaturą) pochwalić. Coś w deseń opowieści nastolatka nt swojejj pierwszej dyskoteki z prawdziwego zdarzenia. Dyskoteki, w której zaliczył coś innego niż pancza od bramkarza lubującego się w produktach siedemnaście alfa. Recenzja ma jednak kilka wad. Nikogo (chyba, że naczelnego) nie interesuje, czy Kali napisał kilka stron, czy raptem kilka zdań o TTT i teraz nie ma ochoty tego przytaczać. Za to wynagrodzenie otrzymuje i winien się profesjonalizmem wykazać. Ja rzeczoną recenzje pamiętam "małe dziecko zachwyca się bardziej kolorowymi paciorkami na bazarku u ruskich, niż prawdziwymi perłami" - cytat (przyrównanie oprawy graficznej TTT do SC) z pamięci. W tymże numerze był konkretny opis do cudownego FM3. Ale mniejsza o to. Niektórzy mogą całości nie pamiętać, bądź (bardziej istotne) nie mieli tego numeru w rękach/nie pamiętają czasów TTT z PS2. Wypadałoby przypomnieć kultowy tytuł w kilku zdaniach, tym bardziej, że miejsca na to recenzent otrzymał całkiem sporo. Zarzuty pod adresem demo TTT dwa, niby poparte sensownymi argumentami, ale tylko i wyłącznie biorąc pod uwagę człowieka, któremu nazwy takie jak: EWGF, czy custom string, nie sa obce. W filmie główne skrzypce graja takie, a nie inne postaci, więc wybór postaci pod demo niekoniecznie musi spasować MadDogJin'owi. Za recenzję UMvsC 3 czwórka z minusem. Dalej jest już o niebo bardziej przejrzyście - nie to co na początku magazynu. Diabeu powinien zdecydowanie więcej pisać. Specyficzny styl, jak i charyzma są trudne do podrobienia i dobrze wpasowały się w to czym charakteryzuje się pe. m_walkiewicz powinien raz jeszcze przemyśleć swoje niecne postępowanie w kąciku. Violet za to co pokazała (cóż za profesjonalizm) powinna z miejsca jakaś suta nagrodę od redakcji dostać (nie, nie jestem jej kuzynem).
-
Mnie, podobnie jak w NGS II, najbardziej przypadła do gustu katana.
-
Przebudzenie polecam. Jej ukończenie zajęło mi bodaj ok dziesięć godzin. Jest klimatycznie i ciekawie. Bardzo dobry dodatek.
-
Lata temu przeszedłem ja na PC. Absolutnie wyjątkowa to pozycja. Jakiś czas temu wzbogaciła moją kolekcję gier na PS3. Tak dla przypomnienia, włączyłem ja na kilkadziesiąt minut. Nawet teraz fantastycznie się broni - klimat, sfera audio, design, a nawet oprawa graficzna. Niemniej racja, hakowanie w wersji konsolowej jest uciążliwe. Mogli tego nie zmieniać.
-
Z Bayo sprawa wygląda podobnie, jak z Bioshock. Zupełnie nowy tytuł. Nowa jakość. Wręcz z pańska pogardą może spoglądać na konkurencję. Absolutnie czarny koń. I to Arab najczystszej krwi.
-
Rayman. Aż chciałoby się nowej Castlevanii na tym silniku.
-
Ponieważ ta gra jest zepsuta. Mnie, jak i wielu innym graczom, również poszczególne sekwencje nie wpadały. Niby jeśli pierwsza wejdzie, ma być teoretycznie wszytko w porządku, ale nie wierz w to. Rada - należy odinstalować grę, stan gry skasować, zainstalować tytuł raz jeszcze i powtórzyć zabawę.
-
TTT dla osób, które mają jako takie pojęcie w Tekken będzie całkiem szybkim kompletem. Mnie wpadła platyna w ok 4 godzin, a byłby to czas krótszy, jednak kilkanaście walk pomiędzy binarnymi żniwami rozegrałem. Czasówkę zrobiłem poniżej trzech minut (Paweł+Joszek). Jedyne co wymaga nieco większego skupienia to kręgle. Ale tu, po raz kolejny, najlepszym wyborem jest Feniks.
-
Po 1-1: 2-1, 2-2, 5-1, 5-2, 3-1, 3-2, 3-3, 5-3, 2-3, 1-2, 4-1, 4-2, 1-3, 4-3. W między czasie można udać się na rajd do 4-1 po CF+1 (pilnuje go czarny szkielet na wzniesieniu, tuż przy pierwszych schodach - fenomenalna broń, która służy doskonale przez większą część gry).
-
SimonK - nie mam już pure bladestone. Powodzenia w jego zbieraniu. Będze potrzebne. QstomPL - znam przynajmniej dwa szybsze SR. Jeden to niespełna 49min. Także obejrzałem jeden, niecały. Tak, SR to ciekawa sprawa. Warto kilka wyrywkowo zobaczyć - polecam ten z cudownej Castlevania: SotN. Dark_Slide - moje pierwsze przejście (nie na platynę, zwyczajne zaliczenie tytułu) Demon's Souls wynosiło ok. 44 godzin (USA ver.). Jakiś czas później kupiłem europejską i to w niej zrobiłem swoje pierwsze 100%. Sporo tego zeszło, gdyż wciąż uczyłem się gry. Grałem Royalem. Następnie wróciłem do amerykańskiej wersji (ciężkozbrojny rycerz) i szło znacznie szybciej. Trzy i pół zaliczenia jednej, jak i trzy i pół zaliczenia drugiej, spowodowały, że mam encyklopedyczną wręcz wiedzę nt tej pozycji. Ostatnią była azjatycka odsłona. Wszelakie zależności, rozmieszczenie przeciwników, ich rodzaj, ilość, znajomość poszczególnych lokacji, nie miały tajemnic. Stąd te trzy całe przejścia i skok po wymagane dusze do NG+++ nie skradły zbyt wiele czasu (jak na DS). Całość nie przekroczyła 40 godzin. A jako, iż to azjatycka wersja, partię rozegrałem ninja. Nie mogło być inaczej. Tu jednak pojawia się pewien element losowości. W Eu. wer. pure bladestone wypadł mi bodaj w niecałych trzydziestu próbach przy parametrze "luck" równym 7. Natomiast w azjatyckiej przy szczęściu rzędu 13 i dzierżonym LSoS potrzebowałem blisko 300 -_- Niewiele mniej w USA. Generalnie to polecam zabawę z tendencjami postaci, jak i świata (PWWT/PBWT oraz PBCT/PWCT) zrobić za pierwszym podejściem, ponieważ z kilkoma BP w azjatyckiej wersji walczyłem na NG++. Już za pierwszym razem potrafią przyłożyć, a na NG+ (i wyżej) zazwyczaj zabijają jednym szlagiem.