FFVII do dziś czaruje przede wszystkim naprawę kozackim systemem rozwoju postaci oraz niesamowita atmosferą (fantastyczny utwór podczas eksploracji mapy świata).Po prostu wiele elementów tej produkcji zostało poddane działaniu czasu, a pozostałe zostały bez ogródek zaimplementowane do innych produkcji, co sprawia, że Gracze, którzy dopiero teraz siadają do tej gry (ja tak na serio siadłem do FF VII dopiero 2 lata temu) mogą poczuć się nieco oszukani po nasłuchaniu się tych wszystki pochlebstw odnośnie tej produkcji.Mi się ta gra podoba choć nie ma szans w wg mnie z FFX (o najwspanialszym FFVIII nie wspominając).W dziesiątce dostaliśmy przekozacki system, który sam w sobie zachęca do kolejnego przejścia tej gry, mieliśmy kawał porządnej fabuły no i bajkowy klimat, który mnie zachwycił.I to właśnie klimat i fabuła stanowią największą kwetsię sporną w obu tytułach.Dycha dała nam nieco infantylny acz czarujący i przepiękny świat okraszony wspaniałą historią, która w pełni spełniła moje oczekiwania.FFVII miał ten problem, że zaprezentowano nam naprawdę ponurą wizję świata fantasy oraz chyba jeden z najciekawszych scenariuszy w historii.Pościg za Sephirotem sprawia, że człowiek po prostu chce się przez to przebijać.Problem polega jednak na tym, że właśnie w siódemce nie wszystko zagrało jak trzeba.O ile w dziesiątej części dopięto wszystko na ostatni guzik tak w siódmej czasami klimat zaliczał tendencję spadkową.Następowało zbyt dużo "rozluźnień", abym w pełni chłoną tę historię.Do tego nie do końca wykorzystano potencjał głównego wątku.Zabrakło paru dłuższych scen, które należałoby dopisać (Nibelheim wymiata !!!).System w obu jest równie rewolucyjny i różnice wynikają w sumie tylko z różnic czasowych.Dlatego tak niecierpliwie oczekuję FFVII na nowych konsolach, aby w pełni to poczuć.Jak narazie FFX w takim starciu by wg mnie zwyciężył przede wszystkim za to, że w pełni wykorzystał własny potencjał fabularny bo tylko w tej kwestii te gry można poróżnić (pozostaje muzyka, ale to już totalnie kwestia gustu).