W MGSa gram od czasów PSXa. W jedynkę grałem jeszcze na piracie, którego brat tuż po premierze wersji angielskiej podłapał na targu ze słowami, że to coś w stylu innych, jakże popularnych wtedy, strzelanek TPP. Ja dopiero co wtedy dostałem konsolę na I Komunię Świętą więc smaczki w grach, grafika czy w ogóle tak trywialne pojęcia jak fabuła były dla mnie abstrakcją totalną.
Ale angielskim władałem świetnie. A mój 19letni, wtedy, brat - nie. Dlatego on w MGSie się nie zakochał, ukończył go, ale nie obejrzał nawet jednego filmiku, tylko grał aby grać, dla niego to był "Resident Evil bez zombie". A ja grałem, czytałem, słuchałem i chwytałem się smaczków jak strażnicy, którzy zachowywali się przynajmniej trochę po ludzku (znak zapytania nad głową i pytanie "Co to było?"). Potem były jazdy typu Meryl, Psycho Mantis, Wolf, Otacon, kamuflaż na 4 żołnierzach zamkniętych ze mną w windzie czy walka z helikopterem a później REXem.
Po co to mówię? Przez sentyment. Wtedy nikt nie patrzał na grafikę, mimo, że gra i tak miała jedną z najlepszych opraw wizualnych w ówczesnych czasach. Ale nikt niczego od niej nie wymagał. A przy kolejnych MGSach fabuła zagęściła się, wymagała większej ilości przerywników, ale też i wymagania Graczy rosły. I, o ile dla mnie ta gra nie musiała już spełniać żadnych oczekiwań poza fabułą, bo grałem w nią dla fabuły, tak inni najwidoczniej uważali odrobinę inaczej. Tak czy inaczej MGSy od 1 do 3 były świetne. Każda postać była doskonała.
A teraz mamy MGS 4. Przyznam się - gry jeszcze nie ukończyłem. Ale chcę już teraz napisać co o niej myślę. Jedyna gra w jaką grałem przedtem na PS3 to demo Uncharted oraz, przez 4 godziny, Killzone 2. Następnie wymieniłem K2 na MGS 4 właśnie. Graficznie nigdy nie wymagałem totalnego wydymania moich gałek ocznych. A jednak ta gra to zrobiła. Na poziomie podobnym do K2. Ja się nie znam pewnie, wiem, ale ja piszę tą opinię, bo może ktoś inny również jest Graczem podobnym do mnie i opiera się na własnej opinii czasami zamiast czytać czasopisma czy serwisy. Ja słyszałem, że grafa jest tylko dobra, i była świetna, taka jak w K2. Wiem, że można gadać o teksturach itp., ale postacie zostały stworzone świetnie, szczególnie ich twarze. Przez połowę gry myślałem, że filmiki są w słabszej jakości, bo widać na nich było "ząbki". Co się później okazało? Ząbki są, bo filmiki wszystkie są puszczane z możliwością przybliżenia. Przy przybliżeniu nie ma ani jednego ząbka, widać wtedy, że naprawdę się postarano.
Graficznie jest świetnie.
Dźwięk? Przy moim 5.1 oraz załączonym odsłuchiwaniu wiadomości w codecu przez słuchawkę bluetooth mogę powiedzieć, że wrażenia są niesamowite. Jak w dobrym kinie. Jak w zaj*bistym kinie.
Grywalność. Tutaj nie musiałem się niczego spodziewać - połączono jak dla mnie MGS3 i MGS2, obie mi się szalenie podobały toteż nadal mnie rajcują. Brakowało mi tylko dłuższych misji, za szybko się kończyły albo były zbyt proste. Przy przechodzeniu do następnej mapy podczas misji automatycznie resetował nam się alarm. Tego w MGS3 nie było. Może to właśnie tego wina?
No i fabuła. Nie znam całej, ale, poza wieloma dziwactwami, które były większe w tej części serii niż w jakiejkolwiek innej, nadal uważam, że fabularnie MGS to seria naprawdę doskonała fabularnie. Zabrakło co prawda dobrych bossów, bo w tej części są najsłabsi i szalenie łatwi do pokonania/uśpienia, ale nie zmienia to faktu, że wszystkie inne postacie nieźle budują napięcie. Ale jednak brakowało mi tego czegoś. Cały czas. I cholera wie czego. Może dowiem się po ukończeniu 5 aktu? Jak tak, to napiszę.
W tej chwili MGS prywatnie to dla mnie taka mocna "dziewiątka"...