Parę dni temu obejrzałem w końcu Wrestlera, a na następny dzień po raz drugi, gdyż po pierwszym seansie coś mi nie trybiło. Generalnie nakręcony byłem na ten film i czułem, nie wiem, jakiś taki niedosyt. Ostatni raz coś takiego miałem przy No Country For Old Men. Dlatego przed ostatecznym wyrobieniem opinii zrobiłem drugi seans.
No więc na pewno ten film jest inny od pozostałych obrazów Aronofskiego. Na początku przychylałem się do zdania, że inny i najsłabszy (co nie jest ujmą i nie znaczy, że film był zły), ale ostatecznie pozostaję tylko przy innym.
Za sprawą zdjęć odnosi się wrażenie, iż film jest zrealizowany trochę w konwencji filmu dokumentalnego. Podążanie kamery za bohaterami, które to w filmie jest wykorzystywane bardzo często czy przenoszenie ujęć pomiędzy poszczególnymi grupkami wrestlerów, "obgadujących" taktykę w szatni przed walką. Tak na marginesie to przez pierwsze 5 min. filmu nie widzimy nawet twarzy Rourke'a. No a skoro już o nim mowa... wiadomo, gra tytułowego Wrestlera o pseudonimie Ram, który był wielką gwiazdą Wrestlingu w latach 80., a teraz lata świetności ma już generalnie za sobą. Wiek daje o sobie znać, w życiu niezbyt mu się ułożyło... W sumie rola napisana pod Rourke'a. xD Ale zagrał kapitalnie, już abstrahując od ogólnego wykreowania samej postaci to pełno jest takich smaczków jak np. odgarnianie włosów. Po prostu rola wchłonęła go w całości. Zdobywca tegorocznego Oskara jest już znany. Ale oprócz świetnego Rourke'a jest jeszcze Marisa Tomei grająca tu striptizerkę. Obie postaci łączy to, iż Rourke jest wrestlerem po latach świetności, a Tomei striptizerką też nie w kwiecie wieku i oboje w gruncie rzeczy robią to samo. No i postać ta stanowi fajny "dodatek" do tytułowego wrestlera.
Tak na koniec wspomnę, że ostatnia scena (właściwie to z 2 minuty) może u niektórych pozostawiać pewien niedosyt, ewentualnie WTF?, ale jak dla mnie jest idealna. Idealnie zmontowana, idealna muzyka Mansella, zachowanie Rourke'a. Z parę razy już ją obejrzałem.