Trochę rozczarowała mnie ta gala. Najlepiej niech świadczy o tym fakt, że chyba najbardziej podobała mi się walka... kobiet, hehe.
1. Horwich - Martin - ten pojedynek od początku spisywałem na straty i w związku z tym nie był dla mnie aż tak kiepski. Martin został ściągnięty z USA w zastępstwie Silvy dosłownie kilka dni przed galą i tydzień wcześniej został znokautoway w walce bokserskiej, więc można było mieć obawy czy nie skończy się to jakąś tragedią (dobrze, że Horwich to nie striker). Matt robił Martinem co chciał, dając całkiem fajny pokaz parterowych umiejętności i plus dla Martina, że walczył. Bronił poddań, a przy obijaniu jego głowy nie odklepał i jednocześnie duży plus dla Bagiego za szybkie (ale nie natychmiastowe) przerwanie walki (zapewnie wiedział o tym ubiegłotygodniowym nokaucie). Starcie i tak było spisane na straty, a nie okazało się aż tak katastrofalne z racji tego, że Terry Martin podjął walkę i nie przyjechał tylko po wypłatę (no i dodatkowy + za entrance song). Oczywiście szkoda, że pojedynek Silva - Horwich nie doszedł do skutku, no ale trudno.
2. Bońkowska - Kowalkiewicz - ten pojedynek sprawił, że zacząłem rewidować moje stanowisko o walkach kobiet w MMA. Dość powiedzieć, że była to chyba dla mnie najlepsza walka na tej gali. Dotychczas nie byłem zwolennikiem takich pojedynków, ale w tym wypadku naprawdę dobrze się to oglądało. Nie lubię (czy raczej nie lubiłem) walk kobiet z jednej strony dlatego, że bijące się babki to niezbyt mily dla oka widok, ale w większej mierze powodem była niska jakość sportowa (np. brak siły, żeby skończyć techniki xD). Poprzednia walka kobiet na KSW była strasznie słaba (z tego co pamiętam to jedna z zawodniczek spierdziała się z bólu/wysiłku), natomiast ta prezentowała już znacznie wyższy poziom i naprawdę dobrze się to oglądało. Poza tym trzeba się powoli przyzwyczajać, bo Rousey jest już w UFC. Poza tym walki kobiet na galach KSW czy UFC zawsze będą w znacznej mniejszości w stosunku do występów panów.
3. Strus - Kułak - straszna padaka. Momentami wyglądało to jak bójka gimnazjalistów za garażami. Przede wszystkim odniosłem takie wrażenie, że Kułakowi w pewnym stopniu odnowiła się kontuzja kręgosłupa, ponieważ był strasznie usztywniony. Dla tych, którzy nie wiedzą, to Model ze 2 lata temu złapał jakąś paskudną kontuzję kręgosłupa w związku z którą przeszedł kilka poważnych operacji, a ona i tak cały czas się odnawiała. Skutkowało to zdaniem pasa KSW i, wydawałoby się, zakończeniem kariery zawodowej. Jednak w tym roku Kulak powrócił. Oglądałem tę jego pierwszą walkę po pwrocie, tj. starcie na Gladiator Arena, i tam prezentował się lepiej, to znaczy nie był taki sztywny. Walczył w stójce, parterze, obalał, zrobił przetoczenie - generalnie wydawał się zdrowy. Natomiast tego samego nie mogę powiedzieć o jego wczorajszej dyspozycji. W ogóle sprawiał wrażenie jakby unikał parteru. Biorąc pod uwagę, że jest judoką, a Strus jest strikerem, to wydawało się to co najmniej dziwne. Dodając do tego tę sztywną sylwetkę, to wydaje mi się, że coś z tym kręgopsłupem jest niehalo. Natomiast sam Strus, który jest przez wielu określany jako prospekt polskiego MMA, nic nie pokazał. Wcześniej widziałem go na żywo na MMAttack 2 w walce z Carlosem da Silvą, w której to Brazylijczyk prezentował się lepiej w 1. rundzie i kilkukrotnie trafił niebiezpiecznie Strusa, natomiast na początku drugiej rundy zapiął Piotrkowi anakondę i po strachu. W walce z Kułakiem, to Model był zawodnikiem atakującym i wg mnie to ta kontuzja kolana w mniejszym stopniu było dziełem Strusa, a w większym "zajechania" Kułaka i generalnie Model sam się zepsuł. Tak na marginesie to Kułak już nie powinien walczyć. Z nim jest trochę analogiczna sytuacja jak z Chmielewskim, bo obaj są zawodnikami, którzy współtworzyli KSW, ale są już po prostu za słabi. Natomiast Kułak to nie zdziwię się jakby już siedział na igle.
4. Irokez - Kornik - fajna walka, a raczej 1. runda tej walki, która była naprawdę dynamiczna. Chłopaki (szczególnie Kornik) sprawiały wrażenie, jakby po tej 1. rundzie stracili już znaczną część paliwa. W drugiej rundzie pierwszą minutę przestali, w drugiej minucie zaczęli wyprowadzać chaotyczne ciosy, a następnie Irokez pier'lił się z tym duszeniem jak z jeżem. Nie tyle Kornik je bronił, co Irokezowi brakowało siły i chyba trochę też techniki, żeby to skończyć. To klepnięcie Kornika nastąpiło po blisko minutowym podduszaniu, gdzie Kornik i tak po pierwszej rundzie był już mocno zmęczony.
5. Saidov - Mańkowski - przyzwoita walka. Przede wszystkim byłem trochę zdziwiony, że tak dużo osób obstawiało zwycięstwo Borysa. Saidov jest od niego silniejszy fizycznie i psychicznie i to wystarczy. O ile Borys to przyzwoity zawodnik, to nie jest żadnym wirtuozem, który mógł by zniwelować różnicę w sile i psychice (tym bardziej, że jego MMA też jest "siłowe"). Gdyby Borys nie kontuzjował się, to wszystko wskazuje na to, że walka skończyłaby się pewnym zwycięstwem punktowym Aslambka.
6. Ci'pek - Wallace - ta walka od początku zapowiadała się źle, bo Materla, który potem, krwią i łzami wywalczył pas musiał bronić go z odpadem z UFC, który został w pierwszej minucie znokautowany przez Mameda. No trochę to bezssensu, delikatnie mówiąc. Wallace sprawiał wrażenie człowieka, który ma wyj.ebane na tę walkę, o czym najlepiej świadczy to, że jako jedyny nie zrobił wagi i jego sylwetka nie wskazywała raczej na katorżniczy camp przed walką. No i w dodatku pajacował tymi okularami. Plus dla (pipi)ka, że podjął walkę, bo był mocno zchorowany, na co wiele osób zwracało uwagę przed starciem. To znaczy nie na jego chorobę, bo o niej jeszcze nie było wiadomo, tylko na jego przekrwione oczy i taką ogólną mizerotę w jego postawie, co jak się okazało, było efektem choroby. Mam nadzieję, że KSW zakończy współpracę z Wallacem po tej walce, bo chłop w ciągu 2 walk spedzil może z 2 minuty na ringu, szorując po nim dwukrotnie baniakiem. Poza tym zastanawiam się czy ten Wallace nie ma już szklanej głowy, bo Ci'pek nieczysto go trafił - ni to w skroń, ni to w ucho - a ten padł jak kłoda. Generalnie zwycięstwo Mameda nad Wallacem nie jest teraz takie imponujące, skoro Ci'pek był w stanie zrobić to jeszcze szybciej. No i na minus też końcowy wywiad z Materlą, w którym wyjechał z tymi "s(pipi)'ysynami", w dodatku akurat jako Solorz musiał przyleźć na galę.
7. Mamed - Groove - propsy dla Groove'a, bo w końcu mogliśmy oglądać Mameda dłużej niż minutę. Tym bardziej, że chłop wziął w zastępstwie walkę tydzień wcześniej (przy czym był po obozie do walki, która się nie odbyła) oraz spędził ponad dobę podróżując z drugiego końca świata (z 3 przesiadkami) i jednocześnie ścinał wagę. Widać, że nie przyjechał tu tylko po wypłatę. Zapewne jakiś wpływ na to miało też to o czym wspominałem wcześniej, a mianowicie telefon od Joe'a Silvy. W każdym razie Groove to dobry fighter poważnie podchodzący do swojego zawodu i fajny gość, więc mam nadzieję, że niedługo znowu go zobaczymy na KSW (tym bardziej, że ludzie go polubili). Z kolei Mamed sprawiał wrażenie "wczorajszego". Jakiś taki rozczochrany z rozbieganymi oczkami przed walką, jakby wstal godzinę wcześniej po piątkowej imprezie. W pierwszej rundzie dużo przestrzelonych ciosów z racji dużej różnicy w zasięgu. Jednak plus dla Mameda, bo z takim zawodnikiem jeszcze nie walczył i, co więcej, nawet nie przygotowywał się do pojedynku z takim fighterem, więc musiał uważać, żeby się na coś nie nadziać. Ponadto kilka prób obaleń (również na początku drugiej rundy), które Groove obronił, a nie jest to jakiś kocur w kwestii defensywnych zapasów. Natomiast później Mamed ładnie poszedł w nogi, obalił Groove i wykorzystał praktycznie pierwszą nadażającą się okazję do poddania Kendala dźwignią na Achillesa. O ile wywiad z Kendalem po walce był naprawdę spoko, o tyle z Mamedem już nie do końca. Generalnie Mamed trochę za bardzo w nim pajacował/gwiazdorzył, starał się być zabawny i miał on inny wydźwięk niż wywiady po jego poprzednich walkach. Zostalo w nim powiedziane, to co już bylo wiadome od dawna, czyli pozostanie w KSW. Niby nie definitywnie, ale narazie wyjazd Mameda za ocean nie prezentuje się zbyt różowo. Generalnie postawa Mameda podczas walki, jak i po walce, sprawiala wrażenie czlowieka trochę znudzonego tym wszystkim. Przynajmniej ja mam takie odczucie.
Natomiast ponownie pojawił się temat walki Ci'pka z Mamedem i panowie po raz kolejny oznajmili, że "ni ch'uja". Oczywiście szkoda, bo chyba nie tylko ja chciałbym zobaczyć to starcie. Generalnie to jest pojedynek, który spowodowałby, że trochę mnie żałowałbym braku Mameda w UFC. No a tu nie dość, że Mamed nie idzie do UFC, to jeszcze nie chce walczyć z posiadaczem pasa w swojej kategorii wagowej (i vice versa). Przez pryzmat nie tylko polskiej, ale nawet europejskiej sceny MMA, byłby to naprawdę superfight. Biorąc pod uwagę rozpad Strikeforce i zaciąg czołowych zawodników ze średniej do UFC, to Ci'pek, Santiago i Shlemenko są teraz jedynymi zawodnikami spoza UFC, którzy mają szanse dac dobrą walkę z Mamedem. Tylko, że żaden z nich się z nim nie zmierzy.
Oczywiście, jak to podczas każdego polskiego, sportowego eventu ostatnich miesięcy, nie mogło zabraknąć cycków Natalii Siwiec.