-
Postów
5 927 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
4
Aktualizacja statusu
Zobacz wszystkie aktualizacje Kosmos
-
Oo moi ulubieńcy krótkospodniowcy się odezwali Krótkoportaszkowcy do urzędu, kościoła, sądu itd. Do mnie jak do kancelarii przyjdzie jakiś taki panopek, to mu powiem, żeby (pipi)ł się normalnie ubrać. To nie plaża. Gardzę takimi ludźmi.
Raz pięknie jeden prof. zniszczył kolesia, jak wchodziłem na uniwerek. Rasowy krótkospodniowiec wchodzi na wydział, prof się pyta: "A pan gdzie się wybiera, na plażę, czy do auli na wykład?". Typ od tej pory potrafi już potrafi dobrać ubiór do okazji.
SpoilerNie, Insejn nie chodził na wykłady z teczką i w garniaczku, tylko ubierał się normalnie - np. w zwykłe jeansy.
Otóż musicie wiedzieć drogie czereśniaki w krótkich spodniach, że jest coś takiego jak ubiór stosowny do okoliczności. Jeżeli mam szacunek do innych ludzi i 90 procent jest ubranych tak, jak należy, to szacunek wymaga tego, żeby się dostosować. Nie należy popadać w skrajności, czyli jeżeli idę na plażę, to nie idę w wykrochmalonej koszuli i "lakierkach".
Nie ma tutaj nic do rzeczy, że "wygodnie" - może mi być wygodnie łazić po domu bez gaci i mogę sobie tak po domu łazić, ale nie będę łaził z pydą na wierzchu po mieście, bo tak nie wypada. Krótkie portaszki nie są ubiorem estetycznym i nadają się, co do zasady, na gorącą pogodę - na plażę, do łażenia po mieście niezobowiązująco itd. Bardziej wbijając kij w mrowisko, jak sobie poczytacie drogie czereśniaki jakiś taki magazyn, typu Men's Health, Logo itd., to wyznają oni zasadę, że krótkie portaszki poza plażą to jest w ogóle obciach
Ja akurat studiowałem prawo na jednym z lepszych uniwerków. Taki wydział jest specyficzny jeśli chodzi o wykładowców, studentów itd. Na uczelniach artystycznych, czy bardziej luzackich pewnie są inne praktyki i zasady. Ja na takiej nie studiowałem, więc na ten temat nie zabieram głosu.
Dla mnie buractwem jest przyłażenie na umowę do urzędu, bo notariusz jest sprywatyzowanym urzędasem, przy zapłacie słuszną ilością pieniędzy, w krótkich portaszkach jak czereśniak. Brak szacunku dla stron umowy i ogólnej powagi całej czynności. To, że Ktoś ma to w (pipi)e - SAM (!) sobie świadectwo wystawia. Mogę być bucem - ch.uj mnie to obchodzi. Jeśli kiedyś będę miał taki interes, a taki mi się marzy, to takich cyrków u mnie nie będzie. Mój biznes, moje zasady, mam do tego prawo. To, że Ktoś robi dwie ulice dalej podział majątku za 2 stówy, nie znaczy, że ja też muszę robić. To nie warzywniak i targowisko, jak mówi mój patron i zgadzam się z Nim w całej rozciągłości.
W krótkich portaszkach w lepszych hotelach za granicą, w ciepłych krajach, nikt Was na kolację wieczorem nie wpuści, możecie być tego pewni.
Mam też nadzieję, że tych "wygodnych" i "frywolnych" kiedyś w towarzystwie wyśmieją i jeszcze spieką buraka. Na szczęście to się zmienia z wiekiem - chłopek w krótkich portaszkach w pewnym wieku wygląda komicznie, więc jest jeszcze dla niektórych nadzieja No i jak już mówiłem, czereśniaki też istnieją na tym świecie, co nie znaczy, że czereśniackiego zachowania nie należy tępić, nawet jak dla czereśniaka to przejaw "indywidualizmu" i normalności. Żeby było jeszcze jasne - mówię o krótkich spodniach. O tym elemencie garderoby.
I skończyłem już na ten temat gadkę
Ps. "Spowrotem", to to samo co "na prawdę?"
- Pokaż poprzednie komentarze 1 więcej
-
Osobiście nie przepadam za krótkimi spodenkami kiedy załatwiam poważne sprawy, ale notariusz? Szanujmy się Druga sprawa co mi do tego jak ktoś jest ubrany kiedy rozmawiamy o interesach. Miałem spotkania biznesowe z ludźmi ubranymi jak "skejci", którzy wzbudzają więcej sympatii i szacunku niż jakiś spocony notariusz zapięty pod ostatni guzik garnituru z wybujałym ego W każdym razie miejsca w tym świecie jest dla wszystkich. Powodzenia w tej Twojej poważnej kancelarii