Leżę sobie nad jeziorkiem, opalam du.pę i mówię do swej lubej, że napiłbym się oranżady w szklanej butelce jak za dawnych lat. W drodze powrotnej sklep groszek, ale na wsi, więc była nadzieja. Wchodzimy, szukamy i jest. Wziąłem 5 butelek na wynos. Chuy, że to woda, cukier i chemia, ale to ten smak co kiedyś.