Piractwo było na tak ogromną skalę, że jako dzieciak zaczynający granie nie widziałem nic dziwnego w verbatimach, a nawet nie wiedziałem, że to nielegalne. Kiedyś gier się ani nie kupowało ani nawet nie nagrywało, tylko załatwiało. Jeśli chodzi o pecetowy tytuł trzeba było mieć najpierw
a)5/10 zł w zależności czy stara gra czy nowość
b)kumpla, którego kumpel ma stałe łącze internetowe oraz nagrywarkę (tylko jeden w okolicy, z obfitą listą chyba wszystkich gier)
c)pozwolenie od ojca na instalacje gry. Pamiętam jak się burzył, że mu fifa zajmuje 400 mb na komputerze, który serio służył do pracy. Dochodziło do tego, że chowałem gry głęboko w katalogach, ncizym pornosy. Raz znalazł i skasował mi cały katalog, pozostawiając encyklopedię przyrody, atlas geograficzny i jakąś kilkumegową gierkę.
Nie tęsknie również za:
-brakiem internetu
-brakiem savów w pegasusach
-psujących się padach w pegasusach
-że niektóre gry np GTA na początku ogrywałem bez wgłębiania się w fabułę
-że kupowałem gazety z grami, na których zwykle były gó,wna obersane, ale sugerowałem się okładką
-pożyczałem gry i nie wracały do mnie albo wracały porysowane
jeszcze by się pewnie wiele rzeczy znalazło