Sam raz się źle poczułem poczas zawodów, ale do mety dotruchtałem. Nie było mi słabo w sumie, ale powietrze ciężko mi było złapać. Zrobiłem badania. Najpierw do rodzinnego poszedłem cały w nerwach (uj wie dlaczego). Ciśnienie wysokie, puls wysoki. Stwierdziła, że to tachykardia napadowa. A faktycznie miałem tak, że bez powodu, bez stresu serce zaczęło mi napyerdalać bardzo szybko w zwyczajnych sytuacjach. Poszedłem do dobrego kardiologa na echo i zrobiłem rtg klatki. Nic złego nie stwierdzono. Pomógł mi aspargin (magnez+potas). Rodzinny przepisał wcześniej coś stricte na uspokojenie rytmu, ale olałem to. Dziś wiem, że to pewnie była nerwica zwykła, czuję się normalnie, puls mam często poniżej 70, a ciśnienie zawsze w normie. Ale strach pozostał, że jak wyruszę gdzieś na daleki bieg to coś tam się stanie. Potem już się bałem długich dystansów i już tylko czysto rekreacyjnie na bieżni latam.
ale 41:32 na dychę nikt mi nie zabierze.