Kupno "Bore Z" kojarzy mi się z pewną sytuacją sprzed lat.
Siedzę sobie z dziewczyną w parku na ławce, jesień, późne popołudnie, więc szarość nie jest obca. Podchodzi żulek, taki życzliwy, bez agresji i prosi o 2 zł. Standardowe "Niestety nie mam nic z drobnych" nie zadziałało i Pan wciąż się grzecznie dopomina. No to szukamy po kieszeniach - nic. Zaglądamy do portfela, nic.... Pan wciąż prosi, zaczyna flirtować z dziewczęciem - trza się gościa pozbyć i to zaraz bo konkurencja do ołtarza. Pech chciał, ze najdrobniejszym nominałem było 10 zł. No cóż, dajemy Panu z nadzieją, że się ucieszy i oddali w euforii. Oddalić się oddalił, ale euforia była na tyle silna, że pierw nasz drogi żulek owy banknot wziął i płacząc ze szczęścia nad kwotą jaką otrzymał..... zjadł na naszych oczach.
To i tak lepiej wydana kasa niż owe "Bore Z"