Pojechałem dzisiaj na przejażdżkę górską drogą. Pod górę wiadomo, 1.2 nie wyrabia, ale i tak jechałem za innymi. W dół było pusto i bardzo przyjemnie. Droga wąska i kręta, więc na zjeździe te 65 koni nawet wystarczy, a układ jezdny akurat daje radę w tym modelu. 2 w zakręcie, na wyjściu gaz, 3 do maksymalnych obrotów, czasem 4 i z powrotem, redukcja przed zakrętem. Prędkościomierz nieważny, tylko biegi się liczą. Dawno nie miałem takiej frajdy
Niestety feler to hamulce i zapewne to samo dotyczy wszystkich "normalnych" samochodów, nawet wyższej klasy i z mocniejszymi silnikami (tym bardziej, że są one cięższe). Przejechałem raptem 10 kilometrów i już się wyraźnie zagrzały, czuć było smród we wnętrzu, więc dałem sobie spokój. Do tego typu jazdy jednak lepiej mieć sportową wersję, lepiej przygotowaną do szaleństw. Albo w ogóle typową zabawkę.