Kolejna gra którą po x latach w końcu miałem przyjemność pierwszy raz skończyć. Strasznie dużo mnie ominęło za czasów PS2 (pomijając demówki) SOTC, DQ8 i Okami pluje sobie teraz w gębę, że dopiero teraz się nad tymi gierkami spuszczam ale z drugiej strony to chyba dla nich komplement, że po tylu latach dalej się bronią.
Jak nienawidzę grania odpiętymi joyconami tak nie wyobrażam sobie grania w Wilka inaczej. Możliwość ustawienia lewego, bądź prawego joycona jako piórko do rysowania sprawdza się na ekranie fenomenalnie. Zdarzały się co prawda przypadki, gdzie gra nie potrafiła poprawnie zarejestrować moich manewrów (głównie przy rysowaniu kół na drzewach, koniczynach, wrogach) ale z czasem złapałem trochę więcej wprawy i wyczułem gnoja. Pomimo chwilowych frustracji ze sterowaniem cholernie dobrze się przy tym bawiłem i był to jeden z elementów który przykuł mnie na ponad 55 godz lizania każdej skały i źdźbła trawy tego arcydzieła.
Oprawa audiowizualna to czysty azjatycki sex bez korony ale widać też gołym okiem, że technicznie pomimo bycia re-remasterem silnik tej gierki ma już dobre lata za sobą. Zasięg dorysowywania obiektów to jest momentami dramat. Nie da się (pipi)nąć screenów, gdzie widać coś więcej bo wszystko schowane już nawet pomijam większe obiekty. Zdarzyło się, że nawet dzbanki do niszczenia potrafiły się z bliska dorysowywać a nic w lokacji nie ruszałem. Tekstury momentami to też poziom Borderlands 2 (tego na PS Vitę) ale nie od dziś wiadomo, że Capcom jeśli chodzi o remastery to leniwe łajzy i najlepiej mają fani na pc, gdzie jeszcze można takie rzeczy samemu poprawić.
Fabularnie i level designersko trzymało mnie za mordę. Jak na grę często porównywaną do serii z zielonym skrzatem sporo tu się dzieje a jeszcze więcej jest tekstu lecz sądzę, że o tym dawno wszyscy wiedzą. Momentami był co prawda lekki cringe (w spojlerze na dole) ale o dziwo całość naprawdę zjadliwa. Postacie pomimo, że ze względu na design w większości mogą nie zostać przeze mnie zapamiętane nadrabiają osobowością, każda ma jakąś ciekawą historię która przetacza się przez grę. Sama postać towarzyszącego nam Issuna robi wahadło takiemu Navi'emu czy innym przydupasom z innych gierek, z jednej strony zarozumiały gnojek ale potrafiłem przez niego chrumknąć przed ekranem a przy końcówce nawet chwycił mnie za serduszko.
Lokacje są świetnie zrobione aż się chciało biegać i szczekać po Shinsu Field czy Ryoshima Coast szkoda tylko, że dużo pochowanych miejscówek to kopiuj-wkleje. Nie ma ich specjalnie dużo dlatego dziwie się, że nie ogarnęli inaczej wyglądających plansz z pochowanymi znajdźkami. Może w grach retro 2D tak by to nie uderzało lecz tutaj czułem po prostu syndrom Dragon Age 2. Do tego dochodzi recykling z pierwszym bossem, gdzie zafundowali mu tylko reskin to już serio mogli dać po prostu mocniejszych standardowych przeciwników i byłby cymesik.
Jak już przy przeciwnikach i bossach jesteśmy gra jest przerażająco łatwa. Serio od lat nie grałem w coś takiego, czułem się jakbym jechał na czitach berion odpowiadał za tą grę? W zasadzie poza końcowym bossem i paroma minigierkami (minigierka z kopaniem ty szmato) nie odczułem jakiegokolwiek wyzwania. Jeżeli komuś zależy na rozkminie idealnego sposobu na szybkie wykończenie każdego stwora plus zebranie specjalnych pazurów to tak, będzie miał co w grze robić ale tak, żeby ją po prostu ukończyć no nie wiem, jaki musiałbym być upośledzony żeby chociaż raz polec. Z tego co czytałem ludzie robią sobie specjalne czelendże typu 3 żyćka i fiolki z atramentem przez całą grę no cóż ... Może wtedy faktycznie zaczyna być ciekawiej ale ja pierwszy raz w to gram, skąd miałem to wiedzieć. Poza tym nie wyobrażam sobie nie przemyszkować każdych zakamarków za to uwielbiam wszelkie Zeldy i Metroidvanie.
Ostatnie co mnie irytowało to momentami kamera ale to po prostu podciągnięty port z PS2 nie ma co oczekiwać cudów więc przymykam oko na takie archaizmy.
Pomimo swoich niedoskonałości kompletnie rozumiem niektórych ludzi dla których to jedna z gier życia, ograłem 20 Zeld i absolutnie nie zgadzam się, że jedyne czym Okami stoi to oprawa wizualna. Przyssało mnie na wiele godzin i nawet niski poziom trudności mnie nie zniechęcił a to już prawdziwa sztuka. Daje uczciwe 5/6 szkoda studia Clover chętnie zobaczyłbym prawowity sequel na miarę dzisiejszych czasów, chyba dam szansę kiedyś Okamiden a tymczasem さよなら