Po krótkiej przerwie od serii i bez zbędnego wstępu.
Poleciały napisy końcowe ósmej odsłony. Cóż mogę powiedzieć został jeszcze postgame, za którego na pewno się zabiorę w najbliższym czasie.
Po słabej szóstce i na siłę przydługawej siódemce, niczym feniks z popiołów VIII - która dla wielu z nas była pierwszym zderzeniem z sagą Yuiji Horiego jeszcze na konsoli PS2 wraca na właściwe tory i znowu z przyjemnością spędziłem wiele godzin przed ekranikami 3DS'a przecierając oczy od niskiej roździelczości i wodotrysków kolorów przy słońcu.
DQ8 to świeże i bardziej "modern" podejście do serii. Czuć, że inne studio (a mianowicie Level5) grało tutaj kluczową rolę i był to strzał w dziesiątkę. Narracja stała się bardziej liniowa niż kiedykolwiek wcześniej ale też mamy znacznie więcej cutscenek, mamy po raz pierwszy voice acting. Sama fabuła dostała większego kopa niż kiedykolwiek wcześniej gdyż po prostu angażujemy się w historię, postacie z którymi przyjdzie nam spędzić wiele godzin są cholernie dobrze napisane i przyznam były momenty, gdzie chrumkłem ze śmiechu.
W trakcie gry pojawia się crafting. Teraz poza monotonnym odbębnianiem miast, gdzie kupujemy coraz lepszy sprzęt możemy zachować go zamiast sprzedawać, gdyż może się okazać że stworzymy coś znacznie lepszego niż uda nam się zdobyć w kolejnych miastach za złoto, lub kiedykolwiek w grze. Jest to bardzo istotna mechanika bo o pieniądze dosyć ciężko, szczególnie przez długi początek.
Rozwój postaci również przeszedł lekką zmianę, teraz wraz z kolejnym levelem dostajemy punkty umiejętności, które przeznaczamy na rozwój różnych ścieżek postaci. Przykładowo bohater może rozwijać się w 3 broniach - miecz, włócznia, bumerang i każda ma swoje mocne strony. Przyznam że z początku grając ślepo nie bardzo wiedziałem w co bardziej inwestować ale nikt nie zmusza wykorzystywać te punkty od razu.
Sam balans starć wydaje mi się lepszy niż we wcześniejszych odsłonach. Owszem to wciąż do bólu klasyczny Jrpg, gdzie jedyna trudność leży w tym jak mocno podexpimy postacie i co na sobie noszą ale nie miałem wrażenia, że idę jak po maśle w porównaniu do siódemki, która nie stawiała nigdzie najmniejszego wyzwania. Potwory potrafią bić a my mamy najlepsze na tą chwile rzeczy i level.
Muzyka jak zwykle jest wizytówką serii i Sugiyama skomponował arcydzieło. Po melancholijnych i nostalgicznych utworach z siódemki dostajemy więcej energii. Nie wiem czy to najlepsze kompozycje jakie stworzył ale na pewno OST z 8 to ścisła czołówka.
Myślę że mieliśmy trochę szczęście poznać DQ od 8 odsłony, to nie tylko jedna z najlepszych odsłon ale sama w sobie fenomenalna gra, wymieniana często w top pozycji na ps2 czy 3ds.
Prywatnie nie potrafiłbym wskazać którą część najbardziej lubię. Myślę, że póki co jest remis między V a VIII i zaraz obok III. Każda z tych odsłon reprezentuje trochę inny styl, jedna bardziej oldschoolowy od drugiej ale robią to kapitalnie. Nabite 86 godzin a moja ocena w pełni zasłużone 6/6 i brązowy znaczek jakości od doktora czekolady a co tam.
Lubię tą serie, dla kogoś patrzącego na nią z boku w 2020 może nie jest niczym specjalnym, poza kreską typa od dragon balla i muzyką symfoniczną. Nie ma tutaj specjalnie głębokiej historii ani postaci na poziomie najlepszych Finali, które zabierają największym nerdom sen z powiek ale jest coś w DQ, co przenosi mnie chociaż na chwilę od szarego codziennego życia, wkurzającej pracy i ludzi których zachowanie trzeba znosić. Mogę poczuć się znów jak to dziecko siedzące przed konsolą, przed prostą grą niczym się nie przejmując i to jest piękne bo nie każda gra tak potrafi.