Pierwsza gra ukończona w roku panieńskim pańskim 2020 - Star Wars Jedi: Upadły Zakon.
Od czasu Jedi Academy czekałem na jakąś godną gierkę z machaniem mieczem świetlnym. W międzyczasie przewinęła się seria Force Unleashed ale szczerze mówiąc niespecjalnie mnie porwała. Upadły Zakon na pierwszych trailerach niewiele mnie grzał, ot poprawny i bezpieczny tytuł AAA z zapożyczonymi mechanikami lecz w ogólnym rozrachunku przyjemnie się leciało przez grę.
Najwyższy poziom trudności potrafił dać momentami w kość, zwłaszcza na początku przy pewnym niesławnym gadzie ale im dalej w las, tym bardziej z padawana stajemy się dobrodupcem jasnej strony mocy z toną asów w rękawie. Walka siłą rzeczy jest motorem napędowym i daje satysfakcje, odbijamy strzały parowaniem a w bezpośrednich starciach zbijamy posturę niczym w sekiro. Do tego dochodzi eksploracja i elementy platformowe rodem z uncharted/tomb raider i podobnie postać tutaj klei się do powierzchni co momentami psuje tranzycje pomiędzy animacjami, przez co nasz bohater zachowuję się dosyć koślawo kiedy wykonujemy nim tysiąc rzeczy. Same animacje włosów czy kurtki jednak zrobione tip top.
Wizualnie gierka wygląda poprawnie, momentami są słabsze miejscówki jak w Dark Soulsach a innym razem takie, gdzie z automatu walimy screenshota.
Soundtrack jak to w star warsach jest świetny dziwi mnie, że jeszcze nie wyszedł OST i zostaje słuchać ripów na YT.
To raczej gierka którą się przejdzie i już nie wraca. Nie będę jej wspominał tak jak Residenta czy DMC5 z początku poprzedniego roku ale wciąż miłe doświadczenie, nie jest aż tak wkurzająca jak na tytuł silący się na soulslike. Gdyby nie momentami zdarzające się bugi typu spadanie pod powierzchnię mapy i parę innych glitchy dałbym pewnie ciut wyżej ocenę 3+/6.
Gierkę otrzymałem od @Mild_smoker w postaci mikołajkowego giftu za co jeszcze raz serdecznie mu dziękuję bo po prostu rozbił bank