Długo się zabierałem za ten wpis. Niedługo premiera DQ XI na Switcha a ja do tej pory ukończyłem 6 odsłon. 1-3 to remaki na Android/Ios, 4-6 na DS.
Z dniem wczorajszym zacząłem siódemkę na 3DS i pomyślałem, że walne swoje luźne przemyślenia gdyż z końcem DQ 6 był to też tymczasowy koniec romansu tej serii z konsolami Nintendo, gdzie dopiero remaki i 9 odsłona na nie powróciły. Postanowiłem, że opiszę pokrótce odczucia z każdą odsłoną i walnę ocenę w skali szkolnej, gdyż taką się posługuję.
Zapnijcie pasy zaczynam ostre stulejarskie wylewy
Dragon Quest I
Znany też jako pradziadek jrpg, zanim pojawił się FF czy cokolwiek innego w tym gatunku. Na rynku były dostępne pierwsze zachodnie rpgi jak Ultima, Wizardry czy Akalabeth. Wspomniane gierki miały duży wpływ na to jak wyglądał pierwszy jrpg. Zamysłem było uprościć formułę tak, by dało się grać na padzie od Famicoma, a wtedy taka Ultima wymagała obsługi niemal całej klawiatury bo każda poszczególna akcja miała swój osobny klawisz #kiedyśtobyło.
Do tego sama konsola ze względu na swoje ograniczenia nie mogła pomieścić wszystkich znaków kanji dlatego musieli posłużyć się katakaną/hiraganą a pierwszy bohater miał tylko jedną animację bez względu w którą stronę się poruszał. Dopiero wersja na zachód została wzbogacona o dodatkowe animacje.
Remake na komórki (i ps4 jak ktoś ma japońskie konto) też trochę pozmieniał. Oprawa wciąż zachowała staroszkolnego ducha, jednocześnie nie jest tak wyprana (według mnie) jak wersja Snes, ani tak bezbożnie zniszczona filtrami jak np remaki FF. Sterowanie touchscreenem i obsługa menusów w porównaniu do innych gier z portfolio Square jest całkiem niezła.
No dobra a jak sama gra? Szczerze nie da się wiele powiedzieć, bo fabuła jest tak prosta jak tylko się da. Jesteśmy potomkiem wielkiego bohatera i mamy za zadanie uratować ksieżniczkę i zabić przechu.j nad przechu.jami.
Mamy do dyspozycji tylko jednego bohatera a starcia są 1v1, sam świat jest na tyle mały i mądrze zrobiony, że po wyjściu z pierwszej lokacji widzimy w oddali twierdzę głównego złego, ale przed nami do niego tak naprawdę jeszcze daleka droga.
Na drodze czekają jaskinie, grindowanie złota i expa, szukanie ukrytych kluczy jak w Zeldzie.
Jedną ciekawą mechaniką tutaj jest to, że warto mieć przy sobie pochodnie by widzieć cokolwiek we wspomnianych jaskiniach. Mimo prostoty rozrywki zawsze trzeba się przygotować przed wejściem. Przejście zajęło raptem kilka godzin, ale jest to dobrze wyważone. Ot prosty, przyjemny jrpg do którego można zasiąść w każdej chwili 4/6.
Dragon Quest II
Dwójeczka jest już ciut większą grą, mapa świata jest znacznie większa i tym razem mamy aż trzech potomków legendarnego herosa i walki z kilkoma stworami na ekranie. Formuła nic się nie zmieniła to wciąż to samo ale większe i lepsze 4+/6.
Dragon Quest III
Nie będę ukrywał, że trójka jest jedną z moich ulubionych części. Tutaj dowiadujemy się, że pierwsze trzy odsłony zamykają się w fabularną trylogię znaną jako Erdrick/Roto Trilogy a sama historia zatacza koło, gdyż trójka jest prequelem. Znowu mamy jeszcze większy świat, większą różnorodność stworów, możemy określić płeć bohatera. Doszedł system klas i awansów postaci.
Tym razem mamy jednego głównego bohatera a resztę postaci oraz ich role musimy stworzyć sami. Możemy w ten sposób do woli kombinować z drużyną jak chcemy.
Tutaj po raz pierwszy dochodzi postgame, bonusowy dungeon, można obstawiać walki potworów za pieniądze w pewnym mieście. Ode mnie dostaje 5/6 do tego soundtrack aż suty stoją. Przy napisach końcowych były ciareczki.
Dragon Quest IV
W tej odsłonie zrezygnowano z customizacji drużyny na rzecz gotowych postaci, gdzie każda dostaje swój własny chapter. Dopiero po ukończeniu każdego chaptera zaczyna się główna gra z bohaterem (bądź bohaterką).
Jest to jedna z odsłon polecana osobom które nigdy nie grały w DQ a także początek drugiej trylogii zwanej Zenithian. Wersja zachodnia na DS została wykastrowana z party chatu. Remake ma niezliczoną ilość dialogów dla towarzyszy, gdzie mają komentarz do niemal każdej interakcji głównego bohatera. Na szczęście wersja android/ios ma wszystko w pełni przetłumaczone. Doszło kasyno, powracają walki stworów, postgame z drugim zakończeniem.
Ta część jest już wyraźnie dłuższa, ze wszystkim zajęła mi ponad 44 h, stawiam ją ciut niżej od trójki ale wciąż świetnie się bawiłem, każda z postaci w poszczególnym chapterze to kompletnie inna gra. Być może wersja z chatem bardziej by wpłynęła na ocenę 4+/6.
Dragon Quest V
Cóż mogę powiedzieć. DQV to dla mnie jak na razie taki odpowiednik FF6. Historia w której idzie się wzruszyć, współcierpieć z bohaterem. Jeżeli jest jakaś odsłona, którą będę wspominał po latach i polecał znajomym to zdecydowanie piątka. Wszystko w tej odsłonie zagrało, postacie, muzyka.
Dungeony są większe i bardziej pomysłowe, są w końcu jakieś zagadki poza tłuczeniem złodupców i szukaniem lootu. Nie będe spoilerował nic z fabuły ale nie dziwie się, że to właśnie tą część zekranizowali i obecnie jest emitowana w Japonii o podtytule "Your Story".
Nie twierdzę, że jest jakaś mega skomplikowana bo nie jest i DQ nigdy skomplikowany nie był ale udowodnił mi, że nie musi być aby było dobrze i ambitnie. Chodzi o dobre wyważenie rozrywki, aby gracz nie znudził się robiąc w kółko te same czynności albo czytając ścianę tekstu.
Jasne tutaj też grindujemy, jeszcze jak. Dochodzi łapanie stworów, które potem służą nam za kamratów (jak w SMT czy Pokemonach).
Nie wiem ile w tym prawdy ale to właśnie DQV zainspirował później Poksy. Zresztą od tej odsłony powstał później bardzo dobry spin off DQ Monsters, który doczekał się wielu odsłon m.in. Joker.
Co do samej piątki nie mogę dać innej oceny niż 6/6 i nie interesuje mnie czy ktoś się ze mną zgodzi czy nie, to jest jedno z moich top rpgów, w pełni zasłużonych tego zaszczytu
Dragon Quest VI
Żeby nie było zbyt kolorowo tutaj, że tak się zachwycam tą serią DQ6 jest dla mnie pierwszym rozczarowaniem.
Ostatnia odsłona na konsolę Snes i DS żegna się w dosyć słaby sposób. Jeżeli chodzi o design postaci z rąk pana Akiry Toriyamy czy muzykę Koichi Sugiyamy one zawsze trzymały najwyższy poziom i stały się nieodzownym elementem serii tak czuję że główny mózg zespołu i DQ czyli Yuji Hori strasznie pokpił sprawę. Szóstka jest kompletnym przeciwieństwem tego, za co kocham piątkę i wszystkie DQ jakie miałem do tej pory przyjemność ogrywać.
Znowu dostajemy chłopca i zaczynamy niewinnie w jakiejś wiosce z misją udania się po jakąś pierdołę, by rozpocząć wioskowy festyn. Z tej prostej formy jesteśmy rzuceni w serię niezrozumiałych zdarzeń, które nabierają sensu wiele godzin później. Mój problem polega na tym, że DQ nigdy nie próbował być taki jak FF. Nigdy nie próbował komplikować i niedopowiadać fabuły aż do tego "kuluminacyjnego" momentu, nie musiał tego robić i uwierzcie mi wcale na tym nie tracił.
Jednym z powodów czemu fabuła tutaj jest taka niezrozumiała przez pierwsze 30 godzin to nieliniowość gry (całość zajęła mi ponad 60). Możemy w pewnych momentach udać się do wielu miejsc na raz, przez co wątki tracą na spójności. Przykładowo w jednej wiosce dowiadujemy się że musimy powstrzymać Czarnego Bydlaka, ale kim jest owy Czarny Bydlak przecież jeszcze nie tak dawno dowiedzieliśmy się, że naszą misją jest odnaleźć naszą tożsamość, poza tym już wcześniej ubiliśmy już jakiegoś Wielkego Złodupca ale to chyba nie TEN złodupiec no ok ...
Są gry, które świetnie sobie radzą z opowiadaniem fabuły i rozbiciem jej na różne odnogi np Chrono Trigger czy Radiant Historia. Tam był pomysł i na historię i na jej egzekucje w grze. W DQ6 sama fabuła jak na standardy serii jest tak na prawdę w porządku ale sposób jej poprowadzenia sprawiał, że te pierwsze 30 godzin było bolesne.
Tempo rozrywki też dostało po tyłku, dostaliśmy jeszcze więcej walk niż wcześniej. Oryginalne wydania DQ słynęły z grindu, remaki zostały tutaj stonowane ale DQ6 przez swój system musiał pozostać niemal nietknięty. Dzieje się tak dlatego, że powraca system klas z trójki ale został teraz rozbity osobno. Mamy osobno lvl postaci i osobno przypisaną klasę. Lvl rozwijamy jak zawsze zaś klasę rozwijamy samą ilością walk, za każdy lvl up klasy dostajemy jedną gwiazdkę * (jedna gwiazdka za 10 walk, następna za 30 itd) a po otrzymaniu 8x * wymaksowaliśmy klasę i możemy rozwijać następną.
Po opanowaniu kilku podstawowych klas można rozwijać te bardziej zaawansowane, są też klasy ukryte wymagające specjalnych przedmiotów. No niby spoko mamy klasy jak w trójce, określone postacie jak w czwórce, powraca party chat ale konieczność większego grindu przysłania te zalety.
Co za tym idzie różnorodność stworów w tej grze jest znacznie mniejsza niż w poprzednich odsłonach.
Wyobraźcie sobie Pokemony gdzie po przewędrowaniu wielu godzin wciąż natrafiamy na Caterpie ale w innym kolorze
Przyznam że później zarówno historia jak i postacie robią się ciekawsze w grze jednak niesmak pozostaje a postgame w sumie zostawiłem, bicie się z pomalowanymi inaczej mocniejszymi stworami przez następne 10 godzin tylko by nakopać ostatniemu bossowi, który też jest piep.rzonym reskinem nie kojarzy mi się z przyjemnością po ciężkim dniu w pracy no kur.wa.
Daje 3+/6 to wciąż dobra gra, nie jest gniotem ale zdecydowanie najsłabszy DQ.
Co ciekawe jest też obecnie chyba najdroższą do dorwania odsłoną, na ebayu w folii chodzi wer pal za 100 dolców a ntsc widziałem i po 300, gdzie 4 i 5 dostałem przy tym za grosze.
No to by było na tyle. Jak skończę pozostałe odsłony postaram się też coś skrobnąć. Raczej nie śpieszę się z DQ XI wiem, że jest demo na eshopie a i niektórzy przeszli ją już dawno na pc/ps4 więc nie jest żadną tajemnicą jaka gra jest. Po za tym planuje spróbować sił w DQX mmo które niestety nas ominęło i jest only japan. DQ IX było zrobione z myślą o wspólnym graniu ze znajomymi i zastanawiam się czy nie zrobić playthrough z ziomkiem. Po głównej serii są jeszcze spin offy o których dużo dobrego słyszałem czyli DQ Monsters, DQ Heroes, Dungeon Crawlery w stylu Mystery Dungeon, Rocket Slime. Jest tego dużo a póki faza mi się udziela i się jakimś cudem tym nie znudziłem na pewno po wszystko sięgnę