To kwestia podejścia, bo żeby Big Daddych upierdzielić trzeba troche pokombinować, a nie walić na rambo:)
Poza tym bardziej chodziło mi o poziom trudności gry, a nie ilość amunicji.
Co do DS były takie momenty kiedy amunicji rzeczywiście było niewiele (ja tak miałem gdzieś w połowie gry), ale to jest właśnie esencja survivalu ! Jak było w starych klasycznych survival horrorach ? trzeba było gospodarować i przeżyć daną sekwencję z głową, oszczędzając apteczki, amunicję i liczyć się z tym że nasz inwentarz ma ograniczone miejsce (chociaż z tym ostatnim w DS to nie był problem).
To jest właśnie w DS super, nie to co w RE5 (i w zasadzie RE4 też) który w niczym już nie przypomina tego, czym była ta marka.