W dwa wieczorki opykaliśmy z moim młodym " A way out".
Prawilnie przy 4paku.
Ależ to jest dobry tytuł. Nadspodziewanie dobry. Co prawda od pewnego momentu skrypt goni skrypt, niczym w rasowym cod-zie, ale jest bardzo fajnie. A to, że akcja
No i właśnie to jest w tej grze piękne.
Niczym pierwszy, dziewiczy seans: "The assassination of Jesse James by the coward Robert Ford" przy szklaneczce Dalmore 64 Trinitas i dymiącym Cohiba w dłoni. Kwintesencja wszechświata.
Ale macie noworoczne rozkminy.
Grało się zajebiście, nawet planowało ograć ponownie, ale już nie da rady, bo wjechał xbox i wgl nie chce się pleyki odpalać. W moim rankingu ta gra jest na samym szczycie razem z deatch strandingiem i rdr 2.
Kurna, ale ta gra to była epicka przygoda.
Dopracowana, klimatyczna, konkretna i bezapelacyjnie zajebista ( wizualia i dźwięki !)
Czułem, jak bym znalazł się w alternatywnej rzeczywistości i tam naprawdę istniał.
Ja bym se coś postanowił, ale wszystkie gry, które mnie interesowały mam ograne, a na growym horyzoncie w najbliższym czasie nic interesującego nie widać.
Może tylko postanowię sobie nie rozpoczynać CP77 bez oficjalnego hasła na forum. A i jeszcze pokończyć wszystkie rozpoczęte gry z GPaska.