Inside - długo mi leżała na dysku, w końcu się za nią wziąłem i było warto. Lubie takie gry w smutnym, mrocznym klimacie. Do tego tytuł ma niezły twist. Krótka, ale zapadająca w pamięć przygoda.
Far Cry 5 - ostatni FC w jakiego grałem to dodatek Blood Dragon i kupa czas od tego momentu minęła. Nie wiem czy to "magia"gier Ubisoftu czy moje zmęczenie tego typu grami, ale chciałem jak najszybciej skończyć ten tytuł. Znaczy fajnie się przejmowało posterunki, eliminując po cichu wszystkich, kilka misji fabularnych też dało radę, nawet spoko się jeździło autem po tych leśnych terenach, ale reszta ehh. Jak po raz kolejny dostaję w misji motyw "wytrzymaj aż nadleci helikopter/przyjadą posiłki", a napiera na mnie milion wrogów, to mi się ulewało. Ogólnie większość misji to lecimy przed siebie i strzelamy. SI wrogów jest słabe, walki z bossami też, gra jest zabugowana (raz autosave mi się zrobił na wieży jak z niej spadałem ). Do tego irytuje że kultyści pojawiają się dosłownie wszędzie, co często sprowadza się do tego że nie da się pogadać z postaciami dającymi misje, bo ci słysząc nad głową wrogi samolot przyjmują pozycje obronną i trzeba przeczekać aż zagrożenie mija. No i Joseph Seed z rodzinką, choć ciągle bredzą te swoje religijne kwestie, to jednak Vaas był dla mnie większym skurwielem. Może jeszcze kiedyś wrócę do tej serii, może za jakieś 5 lat, nie wcześniej.