Yakuza 6 The Song of Life - na początek należy pochwalić nowy silnik bo wszystko śmiga szybciutko, walki ładują się momentalnie, wchodzenie do pomieszczeń bez żadnych loadingów. No wszystko działa płynnie. Kamurocho zostało z duchem czasu trochę przemodelowane, doszła też nowa miejscówka na Hiroszimie.
Fabuła również daje radę. Oczywiście w pewnym momencie robi się jak w tureckiej telenoweli, ale fajni Yakuzy są przyzwyczajeni do takich rzeczy. Można się domyśleć w jakim kierunki sporo wątków się potoczy. Postacie które spotykamy w tej odsłonie również dają rade, każdy dostał odpowiedni czas w historii, zarówno ci źli jak i dobrzy. Nie ma tu takich kwiatków jak w Y3 czy Y5. A więc finał przygód Kiryu wypada zadowalająco. Zakończenie również, takie rozwiązanie jakie zaproponowano na końcu mi bardzo odpowiada. Mam nawet wrażenie że Nagoshi w tej końcówce zapatrzył się na twórczość Koijmy.
W stosunku do innych części Yakuza 6 jest najprostsza. Nie ma już różnych stylów walki w związku z czym wszystkie pojedynki przebiegają podobnie. Nawet walki z bossami są proste. Unik, pare ciosów, podniesie przedmiotu i użycie heat action. Każdego da się pokonać tak samo. W ogóle każdy z bossów (oprócz finałowego) ma jeden pasek życia. Niby czasem jest ich kilku na rozdział, ale nie ma już tego stresu i kombinowania podczas walki z nimi, dobrania stylu. No szkoda.
Yakuza to wiadomo sporo minigierek i subqestów. Miałem plan zrobić wszystkie ale mnie znużyło. Za dużo tu gadania jak zawsze. Oczywiście trafiło się kilka naprawdę spoko zadań podocznych. Dodano też dłuższe zadania jak baseball czy zarządzanie własnym klanem. Baseball to uproszczone mecze niczym w starych football manager. Można je przyspieszać, ale wiele meczy trzeba powtarzać by rozwijać zawodników, no i trzeba liczyć też na szczęście. Zarządzanie klanem to rekrutowanie ludzi i walka z pewną organizacją. Tez proste i mało urozmaicone. No nic nie równa się do klubu z hostessami z Y0, to wciągało.
Czyli nie wszystko zagrało. Fabuła na plus, ale już druga jej składowa czyli walki najprostsze i mało urozmaicone w całej serii. Na pewno nie jest to odsłona którą umieszczę w top 3 serii, ale dla tych co znają przygody Kiryu pozycja obowiązkowa żeby poznać jego finał.
A no i minigierka z live chatem gdzie są nagrane filmiki z prawdziwymi cycatymi japonkami to złoto. Dobrze że mieszkam sam, to nie muszę się tłumaczyć czy to gra czy nie. Dziękuje Panie Nagoshi.