znowu pomyslalem o tej grze. w zasadzie juz kiedy gralem w pierwszego dead space i alana wake poczulem, ze mi brakuje survival horroru troche bardziej osadzonego w klasycznym srodowisku (na naszej planecie i w zrujnowanych budynkach) i z doza soczystej przemocy.
dead space mialo soczysta przemoc ale to byl horror s- f. giera dawala klimat terroru ale jednak bylo to wszystko troche nie w moim guscie, bo wole bardziej klasyczne lokacje i bronie a terror bardziej na plaszczyznie psychologicznej.
alan wake z drugiej strony mial juz bardziej swojskie srodowisko ale zabraklo w nim posoki i hardkoru jaki powinien towarzyszyc rozprawianiu sie z maszkaronami. bardziej czulem, ze walcze i zabijam duchy a nie konkretne mieso armatnie.
silent hill jest takim moim idealem w zasadzie ale tam znowu zawsze szwankuje system walki i mimo, ze klimat jest przyjemnie gesty to wlasnie walka jest w niej drewniana jak kloc drewna.
jest jeszcze shadows of the damned, ktore prawie idealnie trafilo w moj gust. prawie bo miejscowki byly swietne, mroczne i swojskie, walka pelna krwi i flakow ze sprawna i lekka mechanika ale calosc miala mocno humorystyczny odcien. humor to byl z reguly czarny ale czesto niepowaznie lekki. no bardzo lubie ta gre, lyknalem ja juz pare razy i ja polubilem za to czym jest ale przed premiera wyobrazalem ja sobie inaczej.
tymczasem the evil within wyobrazam sobie jako idealna miksture. mechanika bedzie dobra bo shinji mikami jest w tej kwestii kozakiem i profesjonalista. atmosfera i lokacja pasuja mi idealnie. klimat zapowiada sie na mroczny i powazny a walka z maszkaronami na soczysta i pelna frajdy.
jeszcze tak duzo czasu do premiery.