Ratchet and Clank: Crack in Time - Jakby to młodzież z PE powiedziała - ZAJE.BONGO Skończyłem ją w kilka dni, z dwóch powodów - bo gra jest zayebista oraz bo gra jest rozczarowująco krótka. No nie wiem, przydałaby się jeszcze jedna planetka. Części na PS2 sięgały 20 godzin, tutaj mam 8 z hakiem, choć zostały mi sidequesty, zbieranina i jakiś mini wątek z uzbieraniem zoni, więc czas się raczej wydłuży. A raczej na pewno, bo planuję ją wyplatynować, tutaj też z dwóch powodów, bo gra - ponownie - jest zayebista oraz bo trofea wyglądają na łatwe ;p.
Fabuła podskoczyła na poważniejszy ton, końcówka nawet smutna (żal mi było pewnej postaci), lecz dalej starczyło miejsca na genialnie zabawne dialogi, znane weteranom serii. Kurczę, to już moja chyba dziewiąta skończona część, a ja dalej chcę więcej. Ja się po prostu czuję jak w domu odwiedzając nowe planetki, zbierając te cholerne śrubki, wypróbowując nowe, zwariowane bronie i kopiąc tyłek Nefariousowi. Uwielbiam tę soczystą rozpierduchę, maślane 60 fpsów i pomysłowe minigierki - tutaj nieźle pojechali po bandzie z Clankiem i tymi zagadkami czasowymi, czasem trzeba nieźle wytężyć głowę.
Podsumowując, znakomita gra, bez wątpienia najlepsza odsłona na PS3 (trójki chyba już nic nie pobije). Grałem natchniony i chcę więcej. Dla takich gier jeszcze używam konsole.
9-/10