Resident Evil 5 - Zacząłem w niedzielę, skończyłem dzisiaj o 3 w nocy Przez pierwszą połowę grałem sam, potem dopiero zaczęli dochodzić ludzie. O dziwo dołączali się sami polacy (zawarłem kilka e-kontaktów). Niestety widać było, że moi partnerzy już mają za sobą skończenie gry bo latali z łukami, sporą sumą kasy, w wyniku czego ułatwili moją grę, co niezbyt mi się podoba. Ostatni boss był dosyć prosty. Ale ogólnie ciągle brakuje naboi, a do tego pomysłu mam ambiwalentne uczucia Niby fajna sprawa, ale kuźwa jak stresuje.
O grafice się nie wypowiem - grałem na 21 calowym kineskopie ( ), ale wydaje się być śliczna, szczególnie na swój rok. Wioska spalona słońcem szczególnie przypadła mi do gustu. Niezainspirowany estetycznie statek - już nie bardzo.
Nie jestem do końca pewien czemu, ale RE 5 spodobał mi się o wiele bardziej, niż przeczuwałem, że będzie. Być może dlatego, że ma w sobie trochę ducha oldschoolu z poprzedniej generacji? Czuć że do tytułu jeszcze nie wdrożono tych "innowacyjnych usprawnień" znanych z modern gamingu (i które są widoczne w RE 6). Jasne, oznacza to też kilka archaizmów, ale to wszystko czyni tę grę unikalną. Tak, dokładnie. Mało jest gier z takim feelingiem gameplay'u.
Oczywiście jest kilka niezrozumiałych rzeczy. Czemu mam tylko 9 okienek w plecaku? Czemu potem dwa sloty zajmuje armor? WTF, Capcom? Rozumiem, miało to zaznaczyć posmak organizacyjny. Niestety ja odczułem posmak niedorozwoju. Sterowanie z początku wydaje się być jeszcze bardziej udziwnione. Nie wiem czemu, ale jest tutaj coś niedopracowanego w stosunku do RE 4, coś co nie naprawi inne ustawienie klawiszy w opcjach.
Reszta przemyśleń. O dziwo SI Shevy nie była zła. Powiem, że ja więcej razy potrzebowałem pomocy, niż ona (grałem na Normalu). Fabuła była ciekawa, choć przez większość czasu nie wiedział o sso chozzi. Jakiś wirus, łaaał. Design tej jednej lasi na X niezbyt pasuje do horroru, no ale. Japonia. Capcom. Niektóre bossy były epickie (nie będę spoilerował, ale pewna ośmiornica była osom), Wkurzające jest to, że jak ktoś chcę się dołączyć do gry, to musisz poczekać na checkpoint albo zrestartować. Nie chciało mi się znów od nowa robić jakiegoś irytującego momentu, tylko po to, żeby jakiś koleś się dołączył i może być siakimś debilem. A do następnego checkpointu mało kto czeka.
To tyle. Tak samo jak do RE 4, tak i do 5 wrócę nieraz. Może przyłączę się do innych ludzi sesji, może Mercenaries, a może trudniejszy poziom trudności. Gra jest krótka, intensywna więc chce się wracać. Szkoda, że nie mam GE, pograłbym w Lost in Nightmares.