Ok, ja po 3 epie.
Czytam te wasze opinie i nie rozumiem. Przeca ep nie aż taki okropny. Co prawda nic się nie ruszyło, dalej nie wiem dokąd to wszystko zmierza (Jack i ekipa wyjdą z świątyni i co dalej?), ale przyjemnie się oglądało. Ilość głupich motywów się zmniejszyła w porównaniu z poprzednimi epami.
Na plus dam też muzykę, pojawienie się Claire (brakowało mi jej :F).
Nie wiem czemu, ale wydaje mi się, że sam aktor Sawyer lepiej odwala swoją robotę. Co prawda nie był jakimś bad-assem a zapłakaną dzidzią, ale Ford zaczyna wracać na podium (Ben stał się ciotą, Locke jeszcze się trzyma).
Te alternatywne wydarzenia (czy jak to nazywacie) były nawet hmm miłe, takie jakieś przyjemne, choć wkur.wiał mnie ten mechanik.
Fajne pojawienie się Aldo (Mac z Philadelphi :F), Jack nawet dobrze grał, Kate nie irytowała
Końcówka ponownie zła, a dokładnie jej reżyseria. Znów głupie ujęcie twarzy postaci (wcześniej Sayid) i koniec.
Ogólnie po złych opiniach pozytywnie się zaskoczyłem. Następny ep czuję, że rozwali nas.
btw, ten 6 sezon to ani trochę klimatu lostowego, ale jakoś mi to nie przeszkadza. Odcinek o niczym (o miłości i uczuciach, czyli niczym), ale bardzo przyjemny zapychacz (zapewne jeden z ostatnich, także trochę szacunku ;FFF).
Coś wyczuwam, że twórcy chcą wystrzelić, rozpocząć na dobre ten sezon ale jakoś się boją, wolą poczekać, but its kul.