Jak zwykle w telewizji wygląda to zgoła odmiennie niż w prawdziwym życiu. Tam gdzie robiłem poprzednio odrestaurowywali stare Camaro i z tego co mi wiadomo jest to niezła mordęga. Pomijając czysto lakiernicze aspekty które też dają w kość. Dużym problemem jest dostępność części bo wszystko trzeba zamawiać ze stanówi i czekać miesiącami aż ktoś raczy załadować to na kontener i wysłać do polski. A gwarantuje, że nigdy nie przychodzi wszystko co trzeba.
Właściciel kupił w Polsce zagazowane jeżdżące Camaro odrestaruowane w USA za 17 000zł. Jednak poziom owego 'odrestaurowania' był daleko poniżej polskich lakierników robiących w szopach. Zawsze zastanawiało mnie czy te okazy z telewizji wyglądają tak samo. Swoją drogą prawdziwy efekt po malowaniu można ocenić dopiero po ok. miesiącu jak lakier wygrzeje na słońcu i siądzie wszystko co miało siąść. Wiec taki samochód zrobiony cały z kitu w tydzień bez dobrego wygrzewania wygląda po miesiącu jak pomarańcza i jedyne co to dobrze prezentuje się na zdjęciach. Wracająć do Camaro to gościu władował już w auto (piaskowanie, konserwacja, blacharz, części silnika i zawieszenia) ok 50 000zł a jego stan na dzień dzisiejszy prezentuje się tak:
A odnośnie mojego compacta to felgi są takie jakie były do sprzedania, jedyny wymóg jaki stawiałem to, żeby miały szeroki rant i mieściły się w obrysie samochodu. Auto kupione i zrobione po kosztach w cenie e36 wiec nie oczekujcie, że bedzie lux torpeda