Ostatnio jadłem w subwayu, dałem się zrobić w konia
Widzę kanapkę za 12,90, biorę, baba pyta o składniki, mówię jakie, pyta jaki sos, mówię jaki sos, a potem cena wychodzi 22 zeta.
Co to za z(pipi)ana polityka naciągania? W maku nie mówią czy chcę dodatkową paprykę za dodatkową kase.
To wychodzi że za 12 zeta mam bułkę z mięsem, a reszta dodatków płatna i nie informują o tym? Ładna (pipi)oza.