Nie wiem, czy się cieszyć, czy smucić. Dobór gier mnie nie zadowala - brak mi klasycznej Contry, Adventure Island i Rodziny Addamsów O Chip 'n' Dale nie wspomnę. Ale za to mamy coś, co w Polsce nie cieszyło się popularnością: Tecmo Bowl, Zelda, Kirby, Castlevania, Final Fantasy... A z drugiej strony, są to gry kultowe (poza Tecmo Bowl), w Finala się wkręciłem, mam już 2h na liczniku i pokonanego bossa. Czy ukończę wszystkie 30 gier? Nie wiem, ale grając w te hardcore'owe tytuły czuję jakiś taki luz, ulgę, gram sobie offline, nie ma aczików, nie ma grania na pokaz:)