Napisałbym w co mnie napawa optymizmem, ale tutaj napiszę.
No więc, nie wiem jak to się dzieje, ale tyję. Dawno się nie warzyłem, ostatnio może z pół roku temu, moja waga się wahała między 70-72 kilo. A od paru dni mam ponad 75 kilo.
W sumie żrę zdrowo, dość często kuraki, łososie, banany:) ale nie codziennie.
Do tego jadłem w sumie nitrobolon (i właśnie zakończyłem puchę). A może to po prostu taki wiek, że się tyje? Jestem przed trzydziechą
Cieszy mnie to, bo tak z 80 kilo przy wzroście 179 byłoby ok.
---
Z innej beki, to mam ch.ujową sylwetkę tzw. chudy grubas, czyli łapy chude i bebzol tłusty. Amatorsko ćwiczę w piewce, w sumie teraz wyciskam na klatę swoją wagę, gdzie na początku nawet gryf wydawał się ciężki:)
Czy mam do tych "ćwiczonek" dorzucić bieganie, żeby bebzol spadł? Czy po prostu na razie tyć jak najwięcej?
Wiem, było milion razy, kanabis ostatnio wyjaśniał, ale nie wiem gdzie