Niedawno piliśmy łiski, ale się skończyło i zostały tylko jakieś redsy dla bab. No ale z braku laku, wypiłem Desperadosa Nocturno. Brzmi trochę jak nazwa meksykańskiej kapeli black metalowej, ale w smaku okazało się być całkiem dobrym piwkiem. No dobra, wchodziło jak woda, bo byłem jednak pijany, ale nazajutrz, wieczorkiem również postanowiłem spróbować i ... dalej smakowało, ale nie aż tak:) Najgorszym ostatnio browarem jaki piłem, to był puszkowy Kasztelan, walił smrodem, a ten Desperados całkiem całkiem. Dobra, jeszcze weekend i od poniedziałku biorę się za siłkę. A tymczasem dziś chyba znowu Desperadosy będą pite.