Nagrałem sobie na playera najnowszy album, co by wieczorem w łóżku posluchac:)
Wszystko fajnie, każdy utwór inaczej się zaczyna, urozmaicenie. Nawet by mi się to podobało gdyby nie ...
wokal Jamesa. Jest tak hooyowy że głowa boli. Początek utworu brzmi niezle a tu nagle - sru - wpada James ze swoim zwyklym wokalem.
Są zespoly ze swoimi charakterystycznymi spiewakami, AC/DC, Iron Maiden, Cannibal Corpse:), Ozzy:), itd...
Ale James ma taki zwykły wokal niczym chłop z ulicy. Na każdej płycie spiewa swoim normalnym glosem nie zmieniajac go. Tak samo mówi i tym samym głosem spiewa.
Na Kill'em All była to jeszcze mutacja. A teraz głos nadawałby się do kościelnego chórku.
Intrumenty brzmią dobrze, ciekawie, ale ten wokal :|