Silent Hill: Apokalipsa 3D
Jak nic, rozczarował mnie...
Oczywiście nigdy nie nastawiam się na eksplozję, ale ta odsłona nie wzbudziła we mnie żadnych emocji. Nie potrząsnęła, nie zachwyciła, nie straszyła, nawet nie podziałała nasennie - ogólnie było nijako. Wszystko wyglądało sztucznie, naciągane, nawet gra aktorska jeśli chodzi o początkujących Adelaide Clemens i Kita Harington była beznamiętna.
Wizja Silent Hill - mamy raptem kilka niezłych lokacji, z których prym wiedzie zakład psychiatryczny. Jednak również czegoś im brakowało, to już nie ten klimat z pierwszej produkcji, która mnie przykuła przed duży ekran. Porządne sceny też można policzyć na palcach, np. ta z pielęgniarkami, sekwencja w windzie oraz pierwsze ukazanie piramidogłowego w szpitalu. Jeśli natomiast mam zahaczyć o charakteryzację, ta stworzona siłą ludzkich rąk jest imponująca - szczególnie jeśli chodzi o potwory, a konkretnie piramidogłowy i pielęgniarki - nie zawiedli.
Muzyka - znakomita, bo powtarzalna, ech... ten magnetyczny i upiornie brzmiący Rain Of Brass Petals (Three Voices Edit), nowe brzmienia nieco gorsze.
Reasumując nie było źle, ale nie było też dobrze, raczej średnio - sztucznie i karykaturalnie.