Mam doła. 16.06 jest nocny pólmaraton, a ja kompletnie bez formy. Tyle mam pracy, ze maks 2/3 razy w tygodniu jestem w stanie biegac, i to jakies biedatreningi albo wybiegania, bo głowe mam zupelnie gdzie indziej. I myslę serio o rezygnacji, mozna zwracac pakiet takze nic nie strace. Patrze w przod i przed samym polmarstonem mam 4 dni delegacji, a ktorej tez nie pobiegam. Zalamka, nie chce tego na polgwizdka robic. I nie wiem. Przebiec przebiegne, ale biedackie 1:55 mnie nie zadowala, o ile dam rade tyle co robic?