Wyobraź sobie upał, 40 stopni w cieniu. Gdzie się nie ruszysz, gorąc. Każdy ruch powoduje nadmierną pracę gruczołów potowych. Pot leje się ciurkiem po czole, przecierasz ręką spoconą twarz. W głowie kołatają się myśli "Czemu wychodziłem z domu? Tshirt zmieniałem 30 min temu, a już czuję się jak mokra szmata".
Wtem.
Na horyzoncie, niczym fatamorgana, pojawia się klimatyzowany lokal, ale nie galeria handlowa dla biedaków, gdzie różnica temperatur wynosi 20, a uderzenie zimna w sekundę powoduje myśli "no i chuj znowu będę chory". Jest to budynek, składający się z kliku pomieszczeń, niczym naczynia połączone. Przechodzisz przez kolejne drzwi, a temperatura spada o klika stopni, by na końcu osiągnąć idealne 22 stopnie. Docierasz tam i humor twój jest już zupełnie odmieniony niż jeszcze kilka minut temu. Nie pocisz się, czujesz się świeżo. Po lewej, w pokoju wielki TV z odpalonym MGS, po prawie komputer z najnowszą wersją CADa i 30 calowym monitorem. Przy każdym stoją, po dwie półnagie kobiety, gotowe spełnić każde życzenie. Mimo, że czujesz się idealnie... "może prysznic"- mówi jedna z nich. Zauważasz lodówkę pełną zimnych napoi/piwa/etc. Bierzesz jeden z nich. Wszystkie twoje złe myśli uciekły daleko, nie masz zmartwień, nie gonią cię terminy. Błogi stan, spokój, fizyczna doskonałość. Ten stan umysłu to właśnie smak świeżej cipki.