Widzę, że nie było tu wrzucane, a to chyba byłby najlepszy temat do dyskusji. George rozważa na temat choroby lokomocyjnej podczas grania w gierki VR. I w sumie fajne przemyślenia. Ogólnie zawsze wydawało mi się, że jestem mocno podatny na ten problem, przez całe życie dość mocno cierpiałem w dłuższych podróżach (nawet unikając czytania/grania/oglądania czegoś) i jedynie jakieś ogłupiające aviomariny dawały ulgę. Mocno się w swoich przekonaniach utwierdziłem w trakcie pracy nad inżynierką, która to właśnie była aplikacją (bo ciężko to nazwać grą) napisaną w Unity pod Oculusa. Kilka minut ze swoim dziełem jednocześnie robiło wrażenie i spełniało swoje założenia, ale też sprawiało, że robiło mi się cholernie niedobrze. I teraz trochę zrozumiałem, że to prawdopodobnie przez amatorski design przeczący wszystkim wymienionym w powyższym filmie technikom pomagającym ograniczyć nieprzyjemności.
Jak to u Was wygląda, doskwierają Wam takie problemy? Myślicie, że gierki kiedyś będą w znacznej większości używać VR?
Ja osobiście myślę, że nie. Za dużo z tym będzie problemów i za dużo poświęceń to wymaga, by każdy rodzaj rozgrywki mógł być przetłumaczony na VR.