OK! Dla mnie Diablo 3 to numbers game. To gra, której główne źródło miodu nie leży w zręczności ani egzekucji pewnych akcji, a w tym, jak nasza postać i jej ekwipunek się rozwijają, jak sprawnie i szybko jesteśmy w stanie zdobywać nowy i lepszy . Największy fun czerpie się ze zdobywania kolejnych leveli i znajdowania nowszego, lepszego lootu. Ten skok adrenalinki i endorfin, kiedy z czegoś nagle wypada legenda, jest ten charakterystyczny dźwięk i pomarańczowy słup światła, a po podniesieniu okazuje się, że wszystkie staty lepsze i jeszcze szybciej można ryć kolejne potwory.
Gra to jeden wielki grind, gdzie mięso mielisz w tysiącach i poszczególne minionki nie stanowią praktycznie żadnego problemu, dopiero elite packi mogą napsuć krwi. Na konsoli dodatkowo w starym D3 jest wciąż stary system, gdzie exp leci stosunkowo wolno a loot nie jest taki soczysty jak w 2.0 i RoS, ale wciąż jest całkiem spoko. Endgame jest dosyć słaby (czyli po dotarciu do maksymalnego levelu), bo nie istnieje battle.net i rywalizacja z całym światem o pięcie się wzwyż.