Solo jest troszkę mniej miodu, ale wciąż na tyle dużo, że półtora raza przeszedłem wersję na konsoli oraz mam w planach przejść po raz kolejny całą kampanię, tym razem dokładnie ze wszystkimi rozmawiając i robiąc sidequesty w akcie V.
Aha, zapomniałem dodać. W D3 fajnie się zarządza ekwipunkiem. Masz czarno na białym pokazane o ile Ci wzrośnie dmg, o ile witalność i leczenie (procentowo). W T2 jeśli dobrze pamiętam nie ma nic takiego i musisz sam ciągle porównywać surowy dmg broni i affiksy, by zdecydować, czy zmieniasz broń czy nie. Do tego masz ładnie policzone obok postaci DPS, ilość życia i hp/sek (leczenie). W T2 znów czegoś takiego nie uświadczyłem. Małe pierdoły i weterani nawet pewnie tego nie zauważają, ale dla mnie, który nie rozróżniał witalności od zręczności to naprawdę robiło różnicę.
RoS daje też świetny adventure mode, który w teorii daje Ci powód do codziennego wracania nawet na kilkugodzinne sesje, a w planach są np. laddery i tiered rifts, czyli kolejne tryby zabawy.
Zawsze możesz sobie pobrać wersję Starter, jest za darmo. Długość taka sama jak w becie, czyli do levelu 13 i Skeleton Kinga. Ja już do tego momentu wiedziałem, że chcę pełną wersję, tak samo kumpel, którego w D3 wciągnąłem . Musisz tylko lubić ten typ rozgrywki, gdzie idziesz, siekasz, idziesz i siekasz. I czujesz, że jakoś tak dłużej idzie to siekanie, ale za momencik wypada rzadki przedmiot z samymi plusami przy statach, DPS podnosi się o kilkanaście procent i znowu szybciej wszystko siekasz. A kiedy w niebo wzbije się pomarańczowy słup światła... . To samo uczucie jest kiedy Twoja postać rozbłyśnie, na ekranie pojawi się ogromny napis "32 poziom" a Ty z drżącymi rękoma przeglądasz runy i skille, by gdzieś wcisnąć ten słodki buff który się odblokował.