Saints Row The Third - tak mieszanych uczuć w stosunku do gry nie miałem nigdy. Zaczyna się niesamowicie, wiecie, ta misja z napadem na bank. Dużo śmiechu, dużo dobrych skryptowanych akcji (które tak btw potwarzają się później może ze dwa razy). Gra na sam start sprzedaje nam niesamowitego kopa. I w ogóle ma być super, ta gra od samego początku wyśmiewa schemat "od zera do bohatera" i od samego startu mamy być znanymi celebrytami/gwiazdami, od razu jeździć super furami, strzelać z wypiasionych spluw i w ogóle... Ta. No właśnie problem jest taki, że tak nie jest. Lądujemy w nowym mieście, nie mamy w ogóle pieniędzy, żadnych upgrade'ów, broni, nic. Na dodatek wszędzie dookoła wrogie gangi. Po niesamowitym stracie robi się stagnacja, nuda i tak naprawdę na początku, kiedy nic nie umiemy, mamy słabe bronie i mało życia jest najtrudniej i najnudniej.
Od strony sandboksowej gra też mnie zawiodła. Pamiętam, jak dawno temu oglądałem jakąś prezentację pracownika jaka ta gra jest otwarta, jak biegał i napier,dalał ludzi a później w takim samochodzie z armatą jeździł. Wyobrażałem sobie, że jeśli tyle się dzieje w ciągu tych 7 minut, to co dopiero w trakcie całej gry. No i tutaj pojawia się problem, bo koleś pokazuje większość bajerów jakie ta gra ma do zaoferowania, niestety. Miasto jest puste i nudne. Model jazdy pojazdami ssie pałę, pojazdy w ogóle nie mają bezwładności. Jedynie samolotami mi się przyjemnie latało.
No i sama mechanika wszystkich misji i aktywności mi cholernie się nie podobała. Wszystko polega na tym samym, tj. wybij do nogi całą armię przeciwników. Cholernie tępych i nadzwyczaj celnych przeciwników. AI jest głupie jak cholera (oni tylko stoją w miejscu, ew. wybiegają zza rogu by mieć widok na Ciebie), więc nadrobiono to ilością i celnością. Przeciwników zawsze jest od cholery, strzelają do Ciebie z każdej strony i nadzwyczaj często trafiają. Wymiany ognia są beznadziejnie bezpłciowe (i to ich cholerne odskakiwanie po każdym strzale!!). Na dodatek dopóki nie ulepszymy dostatecznie broni i samych siebie, to gra jest trudna i mało satysfakcjonująca. Współczuję jeszcze tym, co grali na konsoli, gdzie nie ma auto-aima. Na PC wbijam w to, bo myszką łatwo headshoty sadzić, ale na padzie ogarniać te zastępy mięsa armatniego to naprawdę wyzwanie.
Zsumujcie to wszystko i po 3-4 godzinach zastanawiałem się, dlaczego marnuję czas na tą grę. Na szczęście kiedy już zarobimy trochę kasy, ulepszymy kilka broni, kupimy kilka posiadłości i odblokujemy większość ciekawych rzeczy w tej grze (to też jest zje,bane, niby nie ma od zera do bohatera, a tak naprawdę jest i to bardzo rozbudowane!) to gra zaczyna się rozkręcać. Misje też robią się ciekawsze, zaczyna się sporo dziać w mieście i u naszych bohaterów. My sami odkrywamy sporo ciekawych smaczków (tu w ogóle nie ma wprowadzenia do mechaniki gry!! W GTA przez pierwsze 2-3h nienachalnie Cię wszystko uczą, a tutaj nic) i nagle gra nabiera zupełnie innych kolorów. Strasznie nie lubię jak to na samym początku jest najtrudniej, bo później odkrywasz cały wachlarz możliwości które urozmaicają i ułatwiają rozgrywkę.
A teraz plusy. Humor, a raczej HUMOR. To, co i jak się dzieje w tej grze wynagradza nam wszystkie niedogności. Teksty są niesamowite, atmosfera jest mega pozytywnie poje,bana, a w pewnym momencie przypał zaczyna gonić przypał (gra odzyskuje tempo jakie było na samym początku). Grałem dla samych gagów i niektórych powykręcanych misji i ostatecznie mogę powiedzieć tyle, że nie żałuję i myślę nawet, czy nie zacząć jeszcze raz.
Od strony audiowizualnej też nie mam prawie nic do zarzucenia. Muzyka jest fan-ta-stycz-na! No powiedzcie mi, że nie mieliście ciar jak wjechało to:
Nie tylko piosenki są świetne, muzyczki po wygranej misji, menusy, animacje, to wszystko niesamowicie robi. Klimat i atmosfera są przegenialne.
Voice-acting też mi się niesamowicie podobał ("I'm not sayin', I'm just sayin'!" xD). Jeden, jedyny zarzut: wygląd kobiet. Twarze mają w większości jak plastikowe lalki, a te cyce naprawdę nie muszą być takie ogromne, bo wyglądają wręcz karykaturalnie.
Przejście gry zajęło mi 16h. Sporo patrząc na samograje, mało jeśli patrzeć na GTA IV. Właśnie, GTA IV. Podchodząc do tej gry koniecznie zapomnijcie o produkcji Rockstar. Nie wolno ich porównywać, trzeba się wtopić w ten absurdalny klimat SR3, inaczej tak jak ja przez pierwsze 6-7h będziecie tylko marudzić, że to w GTA lepsze, że to też lepsze itd.
Ostatecznie nie wiem jaką ocenę dać. 7/10 wydaje mi się odpowiednie. Gra jest jak gów,no owinięte w przepiękny, błyszczący papierek. U podstaw nie leży nic ciekawego, ale wszystko dookoła niesamowicie robi. Jak już się przyzwyczai do zapachu (odkryje wszystkie możliwości jakie gra nam daje), to w ogóle zaczyna być spoko. Strasznie nierówna, ale jednocześnie tak inna i zabawna, że ostatecznie z uśmiechem na ustach polecam, tylko nie oczekujcie zbyt wiele w kwestii samej rozgrywki (jak ja).