SH4 jako survival horror jest ok.
Jako kolejna część Silent Hill to jednak tylko marketingowy twór. Dlaczego? Kto w dzisiejszych czasach wydaje kolejny sequel kilka miesięcy po poprzedniej części? Po drugie, "The Room" mial być pierwotnie zupełnie inną grą. Jednak Konami pod koniec prac przejęło projek cudownie przemieniając go na nową część Silent Hill'a.
W całej grze nie było miasta, to po prostu dopowiedziano w dialogach, że gdzieś ono tam jest. Niektórym bohaterom odpowiednio dobrano nowe imiona, żeby wywołać wrażenie pozornego powiązania z serią. Gdzieś indziej dodano spadającą głowę króliczka z SH3. To są szczegóły, które mają nas przekonać, że to jednak Silent Hill. Szczegóły wrzucone na szybko. Pozatym ktoś nieźle skaszanił grę tym, żeby ją sztucznie wydłużyć zmuszając gracza do przechodzenia każdej lokacji dwa razy. Gdzieś czytałem, że z początku celem był kompletny brak back trackingu. W grze czuje się, że zmieniono to na siłę. Dodatkowo same lokacje tak niepasujące do klimatów SH. Gdzie rozległe wielopiętrowe budynki z masą pomieszczeń do przebadania? Gdzie jakaś otwarta przestrzeń, w której możemy spacerować? Wielopiętrowiec jest. Ma chyba ze 20 pięter, z czego większość nie większa niż jedno pomieszczenie. Otwarta przestrzeń w postaci lasu, który jest podzielony furtkami jak ogródki za domem.
Konami chciało jedną grę na siłę zmienić w inną. I to mi się nie podoba w czwórce.