No, to dzisiaj mialem pierwsza stluczke, zarysowanie w zasadzie.
Stoje w kolejce do myjni, wolno idzie, mysle - je.bac, wyjezdzam. Cofam lekko, chce w lewo strone wyjechac z niej, no i powolutku wyjezdzam, i w tym momencie, kiedy juz troche wystaje ze sznurka, przelatuje mi z lewej strony srebrny Passat, o centymetry zahaczajac o moj lewy przedni zderzak. Nie zebym nie patrzyl w lusterka, on po prostu wyjechal tak jakby zza zakretu. Niezla beka ogolnie, pierwsze co pomyslalem to to, ze czuje sie jak w Need for Speedzie.
Po uzeraniu sie ze skur.wysynami z PZU i Hestii w koncu zawiadomilismy panow policjantow, ktorzy nie uwierzyli w moja wersje i orzekli moja wine. Nawiasem mowiac moim zdaniem on mogl nie wjezdzac na plac na pelnej predkosci i zachowac pare cm wiecej odstepu od innych aut, zwlaszcza ze po drugiej stronie mial dobrych kilka metrow, no ale trudno, to nie ma nic do rzeczy.
Poszly znizki i 100 zl, ale bez punktow, no i zarysowany jest troche zderzak. U niego gorzej, 4 czesci do lakierowania.
Nie przejmuje sie w zasadzie, lakierowac nie bede, nie mam pieniedzy, z reszta mam juz takie same uszkodzenia na prawym tylnym nadkole i prawych drzwiach, no ale one byly tam juz zawsze. Z reszta ciemny lakier, to nie widac tak bardzo, jak na jego srebrnym.
O, wlasnie w Wydarzeniach podaja, ze duzo aut na drogach i "nietrudno o stluczke". No to macie tutaj przyklad.