Przypomina mi się jeden z wyścigów, gdzie w zamieci trzeba było strącić kilka bałwanów jadać na trasie, na której było ich chyba tylko o 2 sztuki więcej niż wymagana liczba i jak bardzo mnie to irytowało kiedy raz, że ich nie widziałem, a dwa że oponenci przede mną je rozwalali, a nie regenerowały się potem na następnych okrążeniach - co do sadyzmu to się tu zgadzam w pełni :D