I skończyłem Deus Ex Mankind Divided. Ta część nie wzbudziła we mnie takiego entuzjazmu jak HR. Spoko nieoczywisty pomysł z osadzeniem fabuły w czeskiej Pradze, ładne świat i jego detale (półki sklepowe cymesik), ale jakoś tak, nie wiem, bez zajawki?
Jak pisałem wcześniej, ruchy postaci totalnie bez fizyki i ciężaru. W HR czuć było, że Adaś, Adam, wkłada minimum wysiłku w każdy ruch, a tutaj zero oporów, wszystko za lekko i zbyt gładko chodzi. Wiadomo, że go po drodze przesmarowali, ale tego towotu aż za dużo. Wszczepy jakby mniej znaczące niż w poprzedniku? Po zdobyciu mega skoku i chwilowej niewidzialności gra sama się przechodzi, a wszczep na lepsze gadanie nie pamiętam, ile razy się przydał, ale na palcach jednej ręki można policzyć. Nie czułem żadnej potrzeby żeby pakować punkty w cokolwiek innego niż ww. oraz hacking.
No i fabuła. Jedni powiedzą, że głupia, inni, że miętka, ja powiem, że jest. I za pół roku ją zapomnę, tyle było angażujących momentów. Wszystko to jakieś po łebkach liźnięte, bez postarania, nudne wręcz, głupie momentami. Do tego podział rasowy tak wymowny, że aż przerysowany, podobnie jak sprawdzanie papierów za każdym razem, gdy się pojedzie metrem. No przecież ten glina stoi tam od wczoraj, innego chłopa Z TAKIMI wszczepami nie ma, by już puścił Adasia, Adama naszego
A ja z lekkim niesmakiem puszczam w zapomnienie, acz przyznać muszę, że 10 złotych to nadal świetny stosunek ceny do zawartości. Mimo iż kalorie były puste
Aha, za zmianę aktora podkladajcego głos pod Pana Sarifa palec w żebro. Aktor wcale nie umarł, tylko go po prostu podmienili francuzy jedne.