Skończyłem wczoraj, do tej pory nie mogę się pozbierać. Klimat tej gry jest po prostu nie do opisania. Już na samym początku po wyjściu z kapsuły wylewa się z tonami ekranu (autentycznie siedziałem z 30 minut w tej kaplicy na początku podziwiając witraże xD).
Elizabeth jest po prostu niesamowita. To jak ją oprogramowali to małe mistrzostwo świata. To jak chowa się w trakcie bitwy, jak rzuca amunicję zza winkla, jak znajduje sobie jakieś zajęcie w momentach przestoju albo to jak wyprzedza nas gdy gdzieś biegniemy. To trzeba po prostu zobaczyć na własne oczy. Nawet nie będę już wspominał o mimice.
Myślałem, że nigdy tego nie napiszę, ale stało się, ta gra zrobiła na mnie większe wrażenie niż swego czasu Half Life i Half Life 2.
Jeszcze odnośnie easter eggów