Przeczytałem znowu całość i uwielbiam, że za każdym razem znajduję coś nowego - jakiś foreshadowing itp.
Z rankingiem arców trochę się pozmieniało:
1. Golden age - no kurde to chyba najlepiej napisany arc w historii mangi i ma genialne ciche momenty jak mój ulubiony chapter gdy Guts otwiera się przed Cascą wpatrując się w światełka ognisk po bitwie. Dodatkowo w końcu przeczytałem też ten chapter idea of evil, którego miura pozbył się w papierowym tomie i w sumie to chyba żeczywiście mógł spalać zbyt wiele mimo, że dosłownie nic tam powiedziane tak naprawdę nie jest. Rysowanie postaci ludzkich też wskakuje na wyższy poziom w stosunku do poprzedzającego go black swordsman w którym nie przepadałem za ryjcem Gutsa.
2. Conviction - fantastyczny dualizm w tym arcu. Zaczynamy od Lost Children, gdzie Guts jest chyba na absolutnym dnie bycia potworem i świetne panele oddają to jak wygląda w oczach Jill, a potem mamy stopniowy powrót do ludzkiej strony przy ratowaniu Casci. Arc wprowadza też Farnese, którą bardzo polubiłem w trakcie tego czytania i uważam, że to naprawdę fajnie napisana i prowadzona postać. Mozgus jedynie jest bardziej przerysowany i serowy niż go zapamiętałem szczególnie w krzycząc nazwy ataków jak z shonena jakiegoś w trakcie walki z Gutsem. Na minus to wprowadzenie Isidro, bo wkurwia mnie ta postać i praktycznie sprowadza się do komediowego duo z puckiem, który był bardzo fajny właśnie do momentu, aż pojawił się gówniak. Serpico postać mocno neutralna i tak naprawdę to taki nudny simp wopec stepującej siostry. Jakby go nie było to historia i relacje między bohaterami by nie ucierpiały.
3. Falcon of the milennium empire - arc ciekawy, bo zasadniczo wprowadza w pewnym momencie drugiego protagoniste i głowna grupa Gutsa nie odgrywa praktycznie żadnej istotnej roli w wojnie z kushanami poza fan service momentem Guts + Zodd vs Ganishka. Początkowy arc z trollami jest nudny i tutaj naprawdę miura mógł sobie już darować te obleśne panele jak trolle ruchają kobitki, bo to trochę edgy dla bycia edgy już. To co ważne to na pewno wprowadzenie magii i jej działania + pancerz berserkera, który jest chyba moim ulubionym power upem ever i uwielbiam przedstawienie wewnętrznej bestii Gutsa. Wprowadzenie Shierke też na plus, bo to bardzo fajna postać i pomimo bycia dzieciakiem jest pożyteczna i mądra w przeciwieństwie do drugiego gówniaka. Sama wojna jest średnia - sokół ma taki plot armor, że wchodzi jak po swoje co fabularnie ma sens, ale też chciałbym by Ganishka jednak jakiś opór stawił będąc najsilniejszym do tej pory apostołem w historii. IMO też za dużo wprowadzono tych imiennych postaci po jego stronie, które śmierdzą side bossami(ale tego się raczej nie dowiemy kto z kim bitka). Przyczepię się też do tempa, bo mam wrażenie, że po zajebistych wydarzeniach we Vritannis i wrzuceniu Gutsa na łodkę[*] wojna strasznie szybko się kończy i mamy falconie.
4. Fantasia - podoba mi się budowanie tego uczucia, że ostatecznie dla świata Griffith did nothing wrong, bo wszyscy są bezpieczni i uśmiechnięci pod skrzydłami sokoła(pomijając Rickerta i jego bitch slap). Główna ekipa większość czasu ma nudne przygody na morzu i człowiek tylko czeka aż dopłyną. No ale jak już dopływają to się znowu robi lux. Fantastyczny wątek z naprawianiem ego Casci przez Farnie i Shierke, chociaż kutasowe potwory były dośc zabawne, a chyba nie taki miał być efekt. Casca wraca do postaci sprzed zaćmienia(w końcu), ale jakoś nie kupuje tego czemu jej odwala jak widzi Gutsa, bo poza tym jednym epizodem co ją ugryzł w cyca(swoją drogą jeden z moich ulubionych paneli) to był dla niej dobry jak była downem. Dobrze, że też w końcu rozwiązali te durne spekulacje czy Czacha to imperator Gaiserick z opowieści księżniczki w golden age, ale no namieszali strasznie z tą 4 innych God Hand poza Voidem w jego wspomnieniu. No i największy minus, że to koniec po cliffhangerze z pojawieniem się księżycowego chłopca(swoją drogą wyjaśniło się, że to Griffith, który zmienia się w tą postać przy pełni)
5. Black swordsman - takie edgy wprowadzenie. Dobrze, że seria zyskała głebi w następnym arcu i też nie jestem fanem tego, że zasadniczo spala fakt, że Griffith coś odjebał i stał się demonem. Rysunki bywają dosyć koślawe a Guts to straszny edge lord. Jako wprowadzenie może być, ale to najmniej lubiany przeze mnie arc i dobrze, że jest krótki.
Z teorii które mi pozostały w głowie to Zodd, który jest chyba najbardziej zagadkową postacią w serii. Potencjalnie może to być fizyczna manifestacja bestii Gaisericka po tym jak został przejęty przez pancerz berserkera(druga część została zaklęta w pancerz przez Florę i tak powstał Skull Knight). Świadczy o tym hełm Gaisericka na którym jest praktycznie morda zodda w formie apostoła, fakt, że żaden z nich nie jest w stanie zabić drugiego i że często jest wspominane jakoby byli odwiecznymi wrogami, a przcież SK nie poluje na apostołów i wkracza do akcji tylko jak ktoś z God Hand pojawia się w świecie śmiertelnym. Jedyne co burzy tą teorię to nazywanie Zodda apostołem przez inne pokraki.