Unikam jak ognia:
- wszelkie game as a service i inne looter gówna typu destiny, division czy outriders - nudne bezpłciowe dziadostwa nastawione na opylanie skórek w mikrotransakcjach by flexować się przed innymi + gameplay w większości oparty na dojebaniu przeciwnikom miliona hp zamiast kombinowania z urozmaiconymi mechanikami
- visual novel, bo anime to jednak wole se pooglądać albo książkę przeczytać niż klikać jeden guzik by przewijać ściany tekstu - chlubnym wyjątkiem jest chyba Phoenix Wright
- sportówki wszelakie realistyczne, ale jakby nintendo zrobiło nowe mario strikers to bym pobiegł po switcha
Raczej unikam albo włączę z ciekawości z gejpasa:
- rtsy - nie lubie gameplay loopa tych gierek, a szczególnie pojebanego multi gdzie trzeba klikać szybko jak naspeedowany szympans - jedynie warcraft 3 i starcraft 2 <3 za dojebane kampanie i postaci
- wyścigi open world poza godrizon - burnout paradise okazał sie takim balasem po genialnych 3 i revenge, że za dzieciaka prawie sie poplakalem jakie to bylo nudne przy premierze xd ostatnio odpalilem i gowno nadal paruje. Brakuje mi fajnych ścigałek z wybieraniem eventów w zróżnicowanych lokacjach. Te nfsy, crew to na jedno kopyto klepane i po paru eventach usuwam
- większość chińskiego dziwactwa z gołymi dziećmi które się okazują jednak 1000 letnią wampirzycą a nie 10 latkom - lubie japońszczyzne ale te wszystkie lolitki i fan service to mnie obrzydzają strasznie, no bo kurła kamera w trakcie dialogu fiksująca się na za krótkiej spódniczce nieletniej dziewczynki jest popierdolona
- gry od ubisoftu jako całość xd serio nie pamiętam kiedy ostatni raz w coś od nich się wkręciłem(chyba rayman origins/legends), z asasynem mialem rozbrat na jakies 8 lat i zaciekawiony valhalla wywalilem ja z dysku po paru godzinach - razem z far cry to zwykle komercyjne produkty bez duszy oparte na statystyce co sie graczom podoba i klepane o sprawdzony szablon z inna graficzkom