Dżakuzi 6
Powiem Pany, że trochę się zawiodłem na tej części. Fabularnie jest dobrze, ale bez szału. Zaczęło mnie to już irytować, że Kazuma już od kilku części praktycznie się nie rozwija i tylko nadstawia karku dla innych przez co nie spotyka go koniec końców nic dobrego. Ja to się dziwie, że chłop jeszcze depresji nie dostał. Z drugiej strony jest jeszcze Wujek Kaz z sub-stories, a te po otrzymaniu głosów bywają przekomiczne.
Graficznie jest lepiej niż w poprzednikach, ale ma to swoją cenę, a mianowicie obrzydliwe ząbki. Dawno nie widziałem gry z tak poszarpanymi krawędziami.
Silnik fizyczny to też temat rzeka. Niby postacie czuć bardziej realistycznie, ale nadal mamy często bekowy ragdoll gdzie ludzie latają w powietrzu jak szmaty powykręcane w 4 strony świata, a detekcja kolizji też jest naprawdę kiepska.
System walki został o dziwo potężnie wykastrowany. Kazuma chyba zapomniał 3 style walki i teraz walki są nudne jak flaki z olejem. Ciosów jest mało, heat actions też nie są tak płynne jak kiedyś i ogólnie chyba żeby zamaskować biede systemu widoczną w starciach 1 na 1 postanowiono na walki z legionem wrogów, gdzie trzeba sie rozpedzac i walić dropkick, bo nie mamy nawet jakis ciosów aoe. No kurde nie wiem co tak słabo SEGA. Pewnie nie chciało im się animacji robić na nowym silniku pod więcej ciosów i styli.
Szczerze to nie tak sobie wyobrażałem pożegnanie z wujaszkiem Kazem. Poza nowym silnikiem i udźwiękowieniem w sub-stories to trudno mi tu znaleźć jakieś pozytywy w stosunku do genialnej Y0. Fabuła jest jak najbardziej ok z kilkoma fantastycznymi postaciami, ale zakończenie pozostawia niesmak i po prostu rozczarowuje.
7/10