Skończyłem dziś z zasadniczo happy endingami dla tych co chciałem by mieli happy endingi. Akt 3 mimo, że długi to czuć, że wiele wątków było bardzo szybko zamykanych
Gra ogólnie nie była jakoś trudna i moje party wariorr, wyll, astarion i posępna gwałcili wszystko praktycznie cały czas. Jedyny boss który mnie zwipował kilka razy i musiałem spiąć dupę mocno to wiadomo najlepsza walka w grze. Typ nawet mi chyba zglitchował scenkę w creditsach xd
Technicznie to akt3 to sraka straszna w mieście, a sraka rzadka przy ostatniej bitwie, gdzie nawet dźwięk chrupał czasami.
Pomijając technikalia i miejscami niedokończony akt 3 to jest to najlepsza gra RPG w jaką grałem i zdecyowanie GOTY. To jak wszystko ma tutaj siatkę konsekwencji i połączeń to istny majstersztyk niespotykany w innych grach. System wali był tym czego się obawiałem, bo nigdy nie lubiłem starych gier opartych na dnd i turlaniu kostkami, ale tutaj starcia były fantastyczne i jedyne co mnie wkurzało to walki z dużą ilości npc/wrogów, bo wtedy dosłownie można zasnąć czekając na swoją turę(no i gra lubi się wtedy zajebać mułem i po prostu złapać zawiechę na nawet kilka sekund po ruchu wroga). Zdecydowanie wolałem walkę z mniejszą ilością mocniejszych wrogów niż toną popierdółek.
Nic dziwnego, że bioware po zagraniu w baldura wrócili do deski kreślarskiej przy DA4. Swoją drogą to grając w BG3 często miałem przebłyski z grania w DA1.