Skocz do zawartości

kotlet_schabowy

Użytkownicy
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez kotlet_schabowy

  1. kotlet_schabowy opublikował(a) odpowiedź w temacie w Ogólne
    Pisząc "na różne sposoby" miałem na myśli dowolną drogę, jak to w open worldach.
  2. Jestem świeżo po tym artykule i miałem do niego nawiązać przy jakimś większym wpisie o całym numerze, no ale jak temat się pojawił, to dorzucę swoje trzy grosze. Ja odniosłem wrażenie, że trochę zbyt czuć tu bardziej lub mniej subtelny vibe symetryzmu i przekaz "Ameryczka wcale nie taka dobra", przy czym jakoś tak jakby mniej przytyków do absolutnie zbrodniczego, bandyckiego i skrajnie antyludzkiego państwa, jakim był ZSRR. I oczywiście, że nikt nie jest święty, CIA odwalało/odwala sporo syfu, a łykanie prostej, popkulturowej propagandy made in USA świadczy o naiwności (co nie zmienia faktu, że z punktu widzenia popkulturowego lata 80 to peak kina akcji i nie tylko), ale koniec końców dla mnie, zarówno jako człowieka urodzonego w kraju sponiewieranym komunizmem i "braterskim sojuszem" z Rosją, jak i osoby trochę interesującej się tym okresem historii (powiedzmy, że opierając się nie tylko na wpisach w wiki) w tym konkretnie przypadku ten uproszczony podział na "dobrych" i "złych" był akurat całkiem na miejscu. I sprowadzenie zachodniego stylu życia do krwiożerczego kapitalizmu, jest uproszczeniem w drugą stronę. Antykomunistyczna paranoja i polowanie na czarownice w USA? W "złotych" latach stalinizmu nie mogłeś być pewien, czy własna żona nie pisze na ciebie donosów, nie mówiąc o sąsiedzie czy koledze z pracy xD Był taki cytat, który teraz mogę przekręcić, ale leciało to jakoś w stylu "w pewnym momencie cała Rosja to był jeden wielki łagier". A drugie hasło tamtych czasów, to że ludzie dzielili się na tych, którzy byli w łagrze, i na tych, którzy w nim będą. I to nie jest też tak, że po śmierci Stalina nagle nastąpił totalny zwrot i w sumie ten komunizm to już nie taki znowu straszny. Ale nie chcę tu już odpływać w historyczne dygresje, może jestem zbyt wyczulony na ten wątek, ale mam ku temu szereg powodów.
  3. kotlet_schabowy opublikował(a) odpowiedź w temacie w Ogólne
    Dwójka to był ideał w tym temacie: coś tam można było porobić (garaże, chyba też jakieś żarcie na mieście), pozwiedzać, dojechać do celu na różne sposoby, ale brak było gównoaktywności i ogromniastej, męczącej mapy.
  4. kotlet_schabowy opublikował(a) odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Nie warto, serio. Też podchodziłem do tej mrocznej legendy DMC2 w stylu "nie no może nie jest tak źle i ludzie przesadzają", ale nie, faktycznie jest tak źle xD A jedynka faktycznie już mocno niedzisiejsza, chcesz próbować dalej z serią to przeskok od razu do trójki jest naturalny.
  5. kotlet_schabowy opublikował(a) odpowiedź w temacie w Region Filmowy
    Właśnie byłem na Decydującym Starciu no i zobaczyć jeden ze swoich osobistych klasyków w kinie to fajne doświadczenie. Z jednej strony film znam niemal na pamięć (choć edycję rozszerzoną widziałem chyba raz), z drugiej wielki ekran sprawił, że dostrzegłem sporo szczegółów, które przez lata mi umknęły. Choć tak po prawdzie rozdzielczość filmu zostawia trochę do życzenia, nie wiem, jak to wygląda od strony technicznej, ale jeśli miałbym strzelać, to puszczają jakąś komercyjnie dostępną wersję 4K (której jakość swoją drogą zbiera mocne baty w necie). No i ostatnie ujęcie to lekki wtf, statyczne zdjęcie zamiast materiału filmowego xD Ogólnie spoko motyw z tym Kultowym Kinem, ale trzeba szybko polować na miejsca, bilet na Aliens kupiłem w lutym i miałem bardzo dobre miejsce, a sala była dziś pełna. Teraz patrzę na Matrixa i kilka tygodni do przodu już najlepsze fotele zaklepane.
  6. Przepraszam, że w temacie o uwagach dotyczących wyglądu i działania forum mam uwagi dotyczące wyglądu i działania forum. Bo wiesz, to, że gdzieś bez sensu musisz za każdym razem scrollować jeden pusty ekran, to też wchodzi w zakres funkcjonalności i wygody. Jeszcze może zrozumiałbym wbijanie do topicu z takimi tekstami, gdyby tu jakaś banda tetryków zrzędziła i jojczyła, ale każdy grzecznie sugeruje, co można by poprawić, a komuś nie zaangażowanemu w proces coś nie pasuje.
  7. Dla mnie też słabo to wygląda, ale ja nie mam tła i najchętniej bym po prostu wyłączył jego wyświetlanie, bo wchodząc choćby na swój profil, widzę coś takiego: Ot marnotrawienie przestrzeni, niby tylko wirtualnej, no ale.
  8. kotlet_schabowy opublikował(a) odpowiedź w temacie w Region Filmowy
    Tetris Nastawiałem się na sztampowy film "na faktach" (z ewentualnym podkolorowaniem/przemilczeniem pewnych wątków, żeby było filmowo), a dostałem niemal kino szpiegowskie i polityczne, osadzone u schyłku ZSRR. I bardzo fajnie to wyszło, choć zakładam, że weryfikacja wydarzeń mogłaby ukazać, na jak dużo wolności artystycznej pozwolili sobie twórcy (choć, co ważne, pieczę nad całością mieli Pażytnow i Henk Rogers). Ale spoko, to nie dokument. Ogląda się dobrze, intryga wciąga, wizualnie jest cacy (surowy klimat w Rosji kontrastujący z różnymi efektami nawiązującymi do retro gamingu, trochę sztuka dla sztuki, ale w sumie czemu nie?), Edgerton jak zawsze na propsie, reszta robi robotę (Maxwellowie trochę przeszarszowani, ale może tacy faktycznie byli xD). Nic nadzwyczajnego, ale warto sprawdzić, szczególnie jako gracz. Air Pozostając w klimatach dzieł opartych na prawdziwych wydarzeniach: film o tym, jak (z grubsza) doszło do podpisania przez Nike kontraktu promocyjnego z Jordanem i stworzenia mitycznych Air Jordanów. Koszykówką się nigdy nie jarałem (no wiadomo, że udzielał mi się w latach 90 hype medialny i docierały do mnie różne koszykarskie motywy, ale to tyle), a Air i tak oglądałem bez ziewnięcia, bo to sprawne kino z dobrymi, dynamicznymi dialogami w stylu "prawdziwi ludzie tak nie mówią", no bo tu prawie każda rozmowa to starcie na riposty i błyskotliwe teksty, przemowa porusza serca zgromadzonych, niemal każdy ma poczucie humoru i jest "jakiś", a z teoretycznie nudziarskich zagadnień zrobiono wciągającą fabułę. Aktorsko mamy całą zbieranianę talentów, no ale rej wodzi dosyć standardowy Matt Damon (pomyśleć, że z gościa o aparycji wiecznego młokosa, zrobił się taki boomer). Fajny patent na przedstawienie MJa (kto oglądał, ten wie, a kto nie, to się dowie), no i ogólnie taki feel good movie, jakie lubię, a ostatnio jakoś mało ich widuję. Mission: Impossible 2 No tutaj już nie jest tak łatwo. Film, który można odbierać skrajnie inaczej w zależności od podejścia, od oceny dzisiejszego kina w stosunku do dawniejszych, lepszych czasów no i w końcu od tego, czy widziało się go w 2000 mając 10-15 lat i jarało bombastyczną akcją i poziomem "coolowości" Toma Cruise, który wybija poza skalę. Ja z jednej strony hype na ten film miałem w podbazie duży (w czym niemały udział miał uwielbiany przeze mnie kawałek promocyjny Limp Bizkit), z drugiej koniec końców nie obejrzałem go ani wtedy, ani przez następne 25 lat. No i stało się. Analizując film z podejściem "na serio", ciężko nie zgrzytać zębami. Bo i scenariusz pełny głupotek i absurdów, i zachowanie bohaterów naiwne, żeby nie powiedzieć wręcz dziecinne (szczególnie cały układ Ethan: ta czarnulka), i strasznie sztampowi źli, i kiczowatość, i przesada w prezentowaniu akcji. No ale to w końcu John Woo. Jeśli trochę przymruży się oko i łyknie konwencję (a przecież Face/Off to jeden z moich ulubionych filmów ever), to można oddać się tej czaderskiej akcji, bo fakty są takie, że filmów teraz już "tak się nie kręci". Wybuchy, mało CGI, kaskaderzy, skoki, szerokie plenery, pościgi na motocyklach, strzelaniny. Jak na to, że nie jestem specjalnym fanem typowego "kina akcji", to tutaj naprawdę przyjemnie się to ogląda. Cruise to Cruise, nie mam mu nic do zarzucenia, gorzej z jego partnerką, która poza ładną buźką nie ma specjalnych zalet, a sam wątek ich romansu, pomijając żenującą wręcz naiwność, jest po prostu nudny i za bardzo rozciągnięty, bo w rezultacie przez pierwsze 30-40 minut poza może dwiema grubszymi akcjami, nie za wiele się dzieje. No ale ogólnie obejrzałem, uśmiechnąłem się czasem ironicznie, czasem wzdychnąłem i przewróciłem oczami, ale ogólnie rozumiem, że ten film można kochać, jednocześnie jest to mocno odmienne od jedynki (i pewnie sequeli też, zabieram się za ich sprawdzenie), której fani mogli poczuć po premierze dwójki lekki niesmak.
  9. kotlet_schabowy opublikował(a) odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Tinykin (Switch) Gdzieś tam w różnych miejscach, nawet w tym temacie, tytuł ten się przewijał i był polecany, a że zarys rozgrywki i oprawa wyglądały obiecująco, to wskoczył na moją wishlistę i czekał na promkę i odpowiedni "nastrój". No i niedawno sobie do Tinykina przysiadłem, a wczoraj skończyłem i była to naprawdę sympatyczna zabawa, choć bez wielkich zachwytów. Abstrahując od raczej pretekstowej (choć mającej jakieś tam przesłanie i ciekawy twist) fabułki, całość opiera się na eksploracji pomieszczeń typowo amerykańskiego domu i zbieraniu gadżetów, które są potrzebne naszemu bohaterowi do powrotu na swoją planetę. Sęk w tym, że protagonista jest miniaturowy i taka kuchnia czy łazienka to z perspektywy grającego ogromne, przepastne przestrzenie, których zwiedzenie wzdłuż i wszerz wymaga paru kwadransów i porobienia niezłych akrobacji. Fundamentem zabawy, poza czysto platformówkowym skakaniem i innymi sposobami przemieszczania się, takimi jak wspinanie po "linach", śmiganie na pełniącym rolę deskolotki...mydle (w praktyce mało precyzyjne i niezbyt użyteczne, szczególnie pod górkę, no ale można grindować!) oraz lewitacją w mydlanej bańce, jest motyw przewodni gry, czyli tytułowe małe stworki. Rozpoczynając dany poziom najpierw musimy "zaopatrzyć się" w odpowiedni zapas wiernie podążających za nami Tinykinów różnego rodzaju (idących momentami już w trzycyfrowe liczby), które w taki czy inny sposób przysłużą się nam w osiągnięciu celu. Rzucamy nimi w dowolnym kierunku w typowo gierkowy sposób, a więc celowanie-parabola-rzut do celu. Różne kolory stworka: różne funkcje. Różowe przenoszą/przesuwają ciężkie przedmioty, przełączają przełączniki etc. Czerwone są wybuchowe (więc jednorazowe xD) i pomagają rozwalać różne przeszkadzajki czy skrzynki (w których chowają się np. ich pobratymcy). Później dochodzą kolejne, ale tego nie będę już spoilerował. Niestety wymóg notorycznego i mało wygodnego używania niektórych z nich (opierającego się na wciskaniu po kilkanaście/kilkadziesiąt razy jednego przycisku) w pewnym momencie robi się męczący; powinno być to jakoś ułatwione czy przyspieszone (ot choćby poprzez trzymanie przycisku). Poza najważniejszymi wihajstrami, potrzebnymi do czynienia postępu fabularnego, mamy tutaj setki innych pierdółek, pełniących rolę czy to "waluty" pozwalającej polepszać możliwości, a właściwie czas "latania" naszego bohatera (o dosyć osobliwym imieniu Milodane), czy to typowych znajdziek rozszerzających lore i potrzebnych po prostu do odhaczenia listy zadań na danym poziomie. Tych jest, jeśli się nie mylę, sześć, plus hub. W każdym spędzimy minimum godzinę, ale jeśli ktoś ulega graczowemu OCD, to może ten czas wydłużyć. Osobiście odpuściłem szukanie wszystkich "kłębków" i paru itemów, do czego, zniechęciły mnie dosyć długie i bezowocne poszukiwania po pozornym oczyszczeniu mapy, bo niestety nie mamy tutaj żadnych podpowiedzi czy mapki (można użyć lornetki ze wskaźnikami, ale pokazuje ona tylko najważniejsze cele). Dla chętnych są jeszcze całkiem fajnie wymyślone wyścigi, ale wymagania do wygranej są mocno wyśrubowane i można się trochę wkurwić, więc z nich też, przynajmniej na razie (czyli definitywnie xD) zrezygnowałem. Trochę się rozpisałem o mechanikach i elementach czysto gameplay'owych (niezgodnie ze sztuką recenzowania, choć post do niej nie aspiruje), a mniej o własnych wrażeniach. Te natomiast były bardzo pozytywne. Gra się po prostu przyjemnie, pomijając drobne wpadki czy lagi, to wszystko jest responsywne i zaprojektowane tak, żeby raczej nie irytować. Sam pomysł na zabawę jest ciekawy, choć tak po dwóch, trzech poziomach już traci świeżość i raczej niczym nie byłem już zaskakiwany. Tinykin to collectathon, gdzie w zasadzie poza gimmickiem związanym z naszymi przydupasami, każdy poziom opiera się na tym samym: zwiedzasz poziomy i zbierasz towary. Tyle, że to cholernie wciąga i nawet, jeśli miałem w nocy odpalić Switcha tylko na chwilę, to i tak ciągle przedłużałem zabawę, bo chciałem sprawdzić jeszcze jeden zakamarek pokoju. Robotę robi właśnie design leveli, choć można się w ich skomplikowanej i momentami wręcz labiryntowej (i mocno wertykalnej) strukturze trochę pogubić: są naprawdę duże i zapełnione klamotami. Czuć tu vibe Toy Story 2 z szaraka czy jednej z moich ulubionych plansz ze starego Counter Strike'a, a któż nie lubi pobiegać po artykułach gospodarstwa domowego w wersji "gigantycznej"? Nie mamy tu przeciwników, a całość, szczególnie w połączeniu z przyjemną muzyką, tworzy relaksującą (jak się teraz mówi, COZY) atmosferę. W Tinykina po prostu gra się dobrze. Wypada wspomnieć też o dosyć ważnym z perspektywy świata przedstawionego, choć mnie osobiście niespecjalnie interesującym motywie, mianowicie wszechobecnych NPCach, z którymi możemy (choć w większości przypadków nie musimy) porozmawiać. Są to różne owady, które zamieszkują zwiedzany przez nasz dom (na czele z ziomkami rybikami cukrowymi). Wydają z siebie typowo "nintendowe" dźwięki zamiast głosów i cóż, w zamierzeniu są elementem komicznym, w praktyce najczęściej niezbyt mnie interesowała ich paplanina. Dużo tu bardziej lub mniej (to częściej) subtelnych nawiązań do popkultury, mitów czy nawet polityki, ale poza mrugnięciem okiem do gracza, raczej nic za tym nie idzie (ot np. pomagamy spotkać się parze o imionach Jack i Rose, kojarzycie ?). Gra ma fajny artstyle (choć jest on trochę niespójny: Milo to typowo kreskówkowy sprite, otoczenie jest stylizowane na, powiedzmy, realistyczne, a owady są jakby jeszcze z innej bajki) i ogólnie wizualnie jest przyjemna dla oka, głównie za sprawą kolorystyki i designu, ale niestety na Switchu technicznie mocno niedomaga. Framerate, który celuje w i tak mało satysfakcjonujące 30 klatek, często się krztusi, szczególnie, gdy na ekranie biega z nami kilkadziesiąt stworków. Tekstury otoczenia potrafią momentami nasuwać skojarzenia z PS2 (charakterystyczne rozmazane "plamy"). Grałem oczywiście w trybie handheld, ale na próbę odpaliłem na TV FHD no i nie wyglądało to za ładnie. Także pomijając oczywiste zalety wersji przenośnej, raczej nie mogę polecić tej konkretnie edycji. Ale grę samą w sobie jak najbardziej polecam, to parę godzin wesołej, wciągającej, odprężającej i miłej dla oka i ucha zabawy z wyróżniającym ją patentem gameplay'owym.
  10. No tak xD Dziś dopiero poprzeglądam więcej forum, ale już widzę różne smaczki. To: czyli brak większej liczby opcji wyboru stron, jest dla mnie beznadziejną zmianą. W panelu użytkownika nie wyświetlają się ikonki reakcji, które daliśmy/ktoś nam dał. Niby nic, ale estetyka leży: Tylko że wtedy bym sobie rozwalił wizualnie inne strony (i tak wybiórczo, bo w niektórych miejscach ma to wpływ np. tylko na nagłówki tekstu), gdzie fonty mi pasują. Przynajmniej na FF tak to działa.
  11. Z czcionką na desktopie to widzę mocno subiektywna sprawa (wzrok i wielkość używanego ekranu), bo dla mnie ta poprzednia była w sam raz, a nawet bardziej w stronę, że duża, za to dysproporcja między rozmiarem fonta w wysłanych postach, a tym w oknie pisania odpowiedzi albo przy liczniku stron jest dziwna i wizualnie niespójna. No i niektóre sygnatury są z jakichś przyczyn dziwnie spuchnięte, mimo, że na dużym ich obszarze nic nie ma: Z plusów to faktycznie wszystko jakby płynniej działa, przynajmniej na razie.
  12. Wczoraj późnym wieczorem miałem coś napisać, ale mi się odechciało na forumie siedzieć przez ten nowy wygląd (tylko desktop w moim przypadku). Teraz wchodzę i już jest lepiej: posty są szersze, a czcionka trochę mniejsza, a to były największe problemy (wszystko na modłę MOBILNĄ musi być teraz duże i spuchnięte nawet na panoramicznych ekranach, podobny zonk miałem na apce twitcha jak ją zunifikowali na konsolach i ponad rok temu zaczęła wyglądać i działać jak gówno). Nadal mam na skrajach ekranu pustą przestrzeń (idealnie by było, żeby rozmiar przestrzeni "roboczej" forum dopasowywał się do rozdziałki na PC), ale jest jej mniej, niż wczoraj. Pozostaje w miarę możliwości zwiększyć forumowe emoty i powinno być akceptowalnie, bo tak dobrze, jak było, to wiadomo, że już nie będzie, taki urok zmian. No i ten "pasek adresu" był chyba poprzednio pod bannerem reklamującym nowe wydawnictwa, no nie? Wygodniej się klikało.
  13. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Whisker odpowiedź w temacie w Kącik platformówek
    No niezła bieda, żeby w czasach remasterów typu Tomb Raider 1-3 czy Soul Reaver 1-2 rzucać ludziom tylko Croca xD. Prywatnie większy sentyment mam do dwójki, choć jedynkę męczyłem na PC dzięki pełniakowi z CDA jakoś w 2000. No cóż, popatrzy się na streamy dla nostalgicznej podróży i to będzie chyba tyle, bo te gry już w czasach premiery były dosyć drewniane.
  14. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na GearsUp odpowiedź w temacie w Switch 2
    To są gimmicki na co dzień używane pewnie przez promil graczy, do pokazania na reklamach, tak jak ludzie siedzący we czwórkę w salonie przy Switchu i grający w multi w trybie handheld. Natomiast jeśli połączą to z opcją streamowania, najlepiej jakoś zintegrowaną z twitchem i/lub youtube (notabene twitch nie ma od dłuższego czasu nawet apki na S1 xD), to wiele osób będzie baardzo zadowolonych. No i wtedy nie będzie to lecieć w 10 fpsach. Co do prezentacji: ciężko powiedzieć, że się zawiodłem, skoro nie miałem specjalnych oczekiwań. Ale w sumie tak, zawiodłem się, że nie było ani jednej prawdziwej bomby pokroju nowego Mario 3D, bo małpa jaka by nie była, to jednak nie ten kaliber (zresztą jakoś generycznie i nijako na tym silniku graficznym wygląda jak dla mnie, to kopanie w ziemi, mimo, że z punktu widzenia zabawy zniszczalnością otoczenia warte pochwały, też meh, z mojej strony zero podjarki, no i nie byłbym taki w stu procentach przekonany, że jednak nie wyjdzie też na S1). Sprzętowo bardzo zachowawczo, no ale to już wiedzieliśmy. Brak OLEDa, choć nie jest niespodzianką, to kolejna istotna kwestia, zniechęcająca chociażby mnie do zakupu. Gierki: bieda, w sumie liczy się tylko MK9 i Małpa, bo ciężko jarać się znanymi multiplatformami czy potwierdzonymi cross-genami. Spoko, że gry z GC trafią do abonamentu, wisiało to w powietrzu i w sumie na ten moment chyba jest to jedyna rzecz, której serio mógłbym pozazdrościć jako posiadacz S1. Natomiast cała otoczka finansowa związana z cenami gier, upgrade'ów, temat dociągania danych itd. to już żenada w chuj. Jakby gracze nie byli obecnie takimi bezkrytycznymi wobec korpo konsumpcjonistami, to prezentacja zebrałaby gruby hejt, a N powinno się szykować na drugie WiiU. No ale czasy się zmieniły i mimo że hitem takim jak poprzednik Switch 2 na pewno nie będzie, tak wyniki sprzedaży konsoli i gier i tak pewnie będą zadowalające. Pomyśleć, że ponad rok temu poważnie rozkminiałem, czy brać Switcha, czy może czekać na następcę xD. Na pepperze niektórzy nadal mają takie dylematy. Cóż, ja pasuję, i to na dłuugo.
  15. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Perez odpowiedź w temacie w Opinie, komentarze - forum, magazyn
    Swoją drogą byłem niedawno w Krakowskim Muzeum Arcade, o którym piszecie w specialu i nawet dorzuciliście zniżkę na wstęp, niestety nie łączy się ona z innymi promocjami, a że "normalne" ceny są z kosmosu, to i tak warto się tam wybrać tylko w jakieś tańsze dni. We wtorki chociażby wejściówki są za połowę ceny, cały dzień wychodzi 45 zł i jest to jedyna sensowna wg mnie opcja "zwiedzania" tego przybytku, bo nie wyobrażam sobie, co można zrobić w godzinę w miejscu, gdzie dostępnych jest lekką ręką ponad 100 maszyn. No w każdym razie polecam wizytę (czy to w Krk, czy w stolicy) każdemu, kto jeszcze nie był, bo mimo, że temat stricte arcade nigdy nie był mi jakoś specjalnie bliski, tak pewne maszyny naprawdę robią wrażenie kreatywnością, z jaką podeszli do zabawy projektanci. Miałem okazję pobawić się sprzętami, o których do tej pory mogłem sobie co najwyżej poczytać w jakichś relacjach w magazynach growych (takie Silent Scope chociażby, swoją drogą świetna rzecz), ale też zagrać/zobaczyć sporo klasyków, które znam z konwersji na konsole, a w wersji arcade są często lepszymi/odmiennymi wersjami (taki Tekken Tag Tournament w porównaniu do wersji z PS2 to wizualnie zupełnie inna gra, właściwie na poziomie Tekkena 3, z drugiej strony różne Mortale czy Soul Edge prezentują się dużo lepiej, niż na sprzętach domowych). Największy fun miałem z "symulatorami": wyścigi z kierownicą i resztą osprzętu, motocykle czy w końcu jeden z moich osobistych hitów tej wizyty, który w trakcie zabawy momentalnie wrzucił mi banana na gębę, czyli PropCycle: Pedałujemy, żeby utrzymać się w locie i wychylamy kierownicę, żeby sterować, wszystko to z dodatkiem zwiększającego IMMERSJĘ wiejącego w nas "wiatru". Poza tym fajnie się sprawdzało wszelkie zabawki z light-gunami (pokroju House of The Dead) czy gry muzyczne (spoko się gra na perkusji), ale do niektórych sprzętów, mimo dosyć małej frekwencji na początku tygodnia, i tak nie zdołałem się "dopchać". Ogólnie do paru spraw logistyczno-organizacyjnych można się przyczepić, ot choćby brak szatni (ciuchy wiszą sobie w ogólnodostępnym miejscu blisko wejścia), niezbyt przyjemne usytuowanie części maszyn przy kiblach, z których dolatują intensywne zapachy odświeżaczy (nie pomaga to, że ludziska nie potrafią zamknąć za sobą drzwi) czy ogólna ciasnota (przemieszczając się między rzędami maszyn ledwo można minąć grających czy innych "spacerowiczów"). No i problem, który jest w takich miejscach raczej naturalny, czyli niedziałające/nie do końca sprawne automaty, no ale zakładam, że właściciele ogarniają takie sprawy w miarę na bieżąco. Tak czy siak, odkładając na chwilę wątek cen: wspaniałe wrażenia, czułem się jak przysłowiowy dzieciak w sklepie z zabawkami i jedna, parogodzinna wizyta to zdecydowanie za mało, więc zamierzam jeszcze wrócić.
  16. Końcówka 2003-początek 2004.
  17. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na aux odpowiedź w temacie w Region Filmowy
    W sumie nic już z tego filmu nie pamiętam, poza tym, że fajny pomysł wyjściowy, a całość to typowe 6/10, ale Justin to ogólnie niezły aktor i trochę dziwne, że w niczym większym ostatnio go nie widać.
  18. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na YETI odpowiedź w temacie w PS5
    Tyś widzioł kastraty. Normalne, pełnoprawne porty z niższą rozdziałką i frameratem (RE nawet celuje w 60fps, GoW stałe 30) z cięciami w grafice, które dla nikogo normalnego nie są big dealem. Rozumiem, że niektórzy muszą połechtać sobie ego nawet takimi prostackimi rzeczami, jak granie na nowszej konsoli, ale przynajmniej warto to robić to odnosząc się do faktycznie skiepszczonych konwersji (których w sumie za bardzo nie kojarzę wśród gier AAA, może Jedi: Ocalały), niż do gierek pisanych właściwie pod past geny, które na starych konsolach prezentują top poziom.
  19. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na aux odpowiedź w temacie w Region Filmowy
    Czas Krwawego Księżyca Niby pozycja obowiązkowa, bo Scorsese, DeNiro, DiCaprio, tematyka, no samograj. Z drugiej strony prawie dwa lata nie miałem specjalnej werwy, żeby do filmu przysiąść. Na pewno może zniechęcać metraż, bo to prawie 3,5h (w praktyce zlatuje szybko i nie ma nudy, ale chodzi o sam fakt wygospodarowania czasu), ale ogólnie mam wrażenie, że jak na taki rozmach, to film przeszedł jakoś bez większego echa. I po seansie w sumie to rozumiem. Ciężko mi to ubrać w słowa, bo niby wszystko tu gra, ale koniec końców poza chwilowym szokiem i zniesmaczeniem tym, do czego zdolni są ludzie, to całość dosyć szybko wypada z głowy. Nie ma tu chyba jednej, mocarnej sceny, którą można by wspominać, nie ma kreacji, która totalnie dominuje na ekranie. Na pewno pochwalić muszę scenografię i kostiumy, ogólne oddanie realiów, bo ostatnimi laty w Hollywood coraz rzadziej się trafiają takie epickie formaty osadzone wiarygodnie w dawnych realiach historycznych. Film dobry, ale klasykiem (przynajmniej moim) nie będzie. Triumf Ducha Dosyć niszowy film (swego czasu strasznie trudno dostępny w necie, obecnie jest na MAXie, co zresztą mi o nim przypomniało), opowiadający z grubsza fikcyjną, ale opartą na faktach, historię greckiego Żyda, który po osadzeniu w Auschwitz, toczył tam walki bokserskie. Żeby było ciekawiej, w prawdziwym świecie było też przynajmniej dwóch Polaków z podobną historią, co niektórzy sugerują jako dodatkową inspirację dla twórców filmu. No w każdym razie głównego bohatera gra młody Willem Dafoe w całkiem niezłej (jak na kategorię wagową xD) formie. Mamy niezły męski drugi plan (bo kobiety niestety jakoś bez szału) i sporo polskich aktorów w tle (role zarówno "dobrych" jak i "złych", raczej bez skandali, ot realia w obozie, gdzie z ludzi wychodziły najróżniejsze cechy). Film mimo ważnego wątku bokserskiego, jest w praktyce dosyć szerokim ujęciem tematyki życia obozowego i ogólnie Holocaustu. Obecnie, po latach od premiery (1989) i wielu, często lepszych filmach w tej tematyce, pewne wątki wydają się być oczywiste czy wręcz łopatologiczne, ale wtedy mogło to być dla widzów coś nowego i szokującego. Mnie film jakoś mocno nie poruszył, wydawał mi się takim trochę brykiem, który miał pokazać w 2 godziny syntezę tragedii, jaka odbywała się w obozie. 20 Dni w Mariupolu Dokument, którego tytuł mówi sam za siebie. Mocny, momentami aż za mocny materiał, i nie chodzi tu o "gore", ale ludzkie cierpienie i żal (szczególnie jak ktoś ma rozwiniętą empatię, sceny w szpitalu przy utracie bliskich, nagrywane właściwie bezpośrednio w trakcie i po akcji ratunkowej, mogą sponiewierać). Wiele elementów reportażu trafiało do naszych mediów na bieżąco (co w kontekście blokady miasta samo w sobie jest ciekawe i od strony logistycznej pokazane w filmie), ale obserwowanie tego w skumulowanej formie to jednak co innego. Mocne przypomnienie o zbrodniczej polityce Rosji, ale też ogólnie tragedii wojny (autor nie stronił od pokazania szabrownictwa czy niechęci lokalsów również do własnego rządu), szczególnie w takim, koszmarnym dla cywilów wydaniu. Wszyscy, którzy już się mocno zdystansowali od tej wojny i stała się ona niejako jednym z kolejnych newsów w wieczornych wiadomościach czy na wykopie (nie mówiąc o tych, którzy wprost zaczęli wybielać czy usprawiedliwiać Rusków) powinni sobie zaliczyć taki seans. Choć zdaję sobie sprawę z tego, że niestety niektórzy i tak by podważyli to, co widać w filmie, jako propagandę czy wręcz ustawkę. Albo zrobiliby jakiegoś fikołka logicznego, żeby to uzasadnić.
  20. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na odpowiedź w temacie w Graczpospolita
    Donkey Kong Country (SNES/Switch) Grę skończyłem prawie ćwierć wieku temu na emulatorze SNESa, no ale powtórka po takiej przerwie to prawie jak pierwszy raz. Skłonił mnie do tego chyba hype wokół niedawnej premiery DKC: Returns, ale tak czy siak wisiało to w powietrzu od jakiegoś czasu. Cóż, klasyka gatunku. Przełom techniczny w czasie premiery, a dziś nadal estetyczna i robiąca wrażenia oprawa, niezmiennie wpadająca w ucho muzyka i miodny, nie starzejący się trzon zabawy (skacze i biega się jak dla mnie przyjemniej, niż w starych Marianach chociażby), zepsuty irytującym poziomem trudności i rozwiązaniami typu "savepoint co kilka poziomów". No nie ukończyłbym tego bez quicksave'a (i zapewne tak samo było lata temu), choć nie powiem, na początku próbowałem. Niestety to mityczne WYZWANIE polega głównie na zaskakiwaniu gracza co krok przeszkadzajkami wyskakującymi nagle zza ekranu, zanim się on przescrolluje, ergo: za pierwszym razem nie masz prawa ich uniknąć. Ogólnie sporo tu tanich zagrywek mających na celu dojechanie gracza. Do tego jeden checkpoint na cały level (jak na moje to zazwyczaj przed tą trudniejszą połową), tylko jedna możliwość skuchy (i to jeśli mamy akurat Diddy Konga w ekipie, notabene obecność dwóch małp na ekranie przy większej "zadymie" może trochę zmylić), rzadko spotykane dodatkowe życia (plus obowiązkowe 1UP po zebraniu stu bananów) i masa sekretów, których bez opisu nie sposób odkryć. Czyli typowy oldschool, za którym osobiście nie tęsknię i nie powiem, żeby dzisiaj taka zabawa sprawiała jakąś wielką frajdę. Tak jak wspominałem, gameplay jest nieśmiertelny i tutaj wszystko gra, no tylko trochę to zbyt upierdliwe. Mimo wszystko zamierzam jechać z serią dalej.
  21. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Perez odpowiedź w temacie w Opinie, komentarze - forum, magazyn
    No wreszcie, wiadomo, że "przecieki" były od dawna, ale tak po prawdzie to czekam na ten special odkąd w ogóle idea tych wydań się pojawiła. Jak większość udzielających się tu, SNESa nie miałem. W sumie jedyny kontakt z konsolą i grami na nią na zasadzie "lizania przez szybę" (niemal dosłownie, bo właśnie za szybą można było podziwiać sprzęt) miałem w lokalnej wypożyczalni wideo, oferującej usługę wypożyczenia właśnie sprzętu Nintendo i dedykowanych gier. Nigdy nie skorzystałem, ale grafiki na kartridżach działały na wyobraźnię. Bibliotekę Super Nintendo (w dosyć niewielkim koniec końców zakresie) poznałem w złotych czasach emulacji, w okolicach 2001-2003. Komp, który już praktycznie nie dawał rady z nowościami, przeżywał drugą młodość (doszło do tego jeszcze emu Neo Geo i można było żyć nie umierać). Recka FF Chronicles w PE skłoniła mnie do odpalenia Chrono Triggera (nie ukończyłem), a szał na DBZ motywował do sprawdzania masy tytułów wydanych pod tym szyldem na SNESa. Stąd też jeśli miałbym coś sugerować w temacie treści do pisma, to żeby nie powtarzać po innych mogę rzucić: - tematyka emulacji, która to w dużym stopniu spopularyzowała bibliotekę SNESa w Polsce (w miarę możliwości sięgnięcie do archiwów i opisanie sprawy właśnie w kontekście czasowym przełomu tysiącleci, bo to, że teraz można odpalić emu nawet na telefonie to inna bajka), ewentualnie można coś skrobnąć o bibliotece dostępnej na Switcha w ramach abonamentu NSO; - jakiś przegląd gier ze świata Dragon Ball, bo była tego masa, a boom w Polsce zbiegł się mniej więcej z rozkręcaniem się u nas Internetu, sceny, właśnie emulatorami i innymi wynalazkami (wspomniany tu MUGEN, który czerpał mocno właśnie z gierek ze SNESa).
  22. Kurde fanem serii nie jestem, bo znam tylko 1 i 2 i to bez wielkiego sentymentu, ale te wasze specjale zawsze kuszą nawet jak z tematyką nie jest aż tak po drodze. Może będzie motywacja do skończenia zaległych trójki i czwórki xD. Za to taki albumik w tematyce MGSowej to bym się długo nie zastanawiał nad zakupem.
  23. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Perez odpowiedź w temacie w Opinie, komentarze - forum, magazyn
    U mnie magazyn obecny też już od środy (okładka z Diablo, w które nawet nie grałem, ale postawiłem na estetykę zamiast sentymentu), co było lekką niespodzianką, bo nie śledziłem aż tak tych dat wysyłek itd. Zapach oczywiście wspaniały, wypełniający pomieszczenie, a treść i wykonanie po pobieżnym przekartkowaniu jak najbardziej na propsie (podoba mi się ponownie zastosowana chronologiczna kolejność recenzji). Wspomnienia na początku spoko, ale odczuwalny jest brak jakichś fotek z przeszłości (lub teraźniejszości-wielu autorów w ogóle nie kojarzę, więc zawsze by to była forma poznania jegomościa). Dobrze, że chociaż grzybiarz utrzymał poziom. No i mam lekki ból dupy, że przez ciągłe odkładanie tego na później, nie wrzuciłem w końcu nic ze swoich wspominek, bo wyrosła z tego cała strona dla forumowiczów i może by się człowiek załapał. Cóż, może innym razem. Szkoda tylko, że akurat z mojego osobistego retro w reckach nie ma tu prawie nic (patrząc na szybko widziałem tylko krótką wzmiankę o Electrobody w dziale z polskimi grami). No ale to może kwestia tego, że postawiliście na raczej duże i znane pozycje, a ja grałem w sporo dosyć niszowych tytułów, ale też w gry, które wyszły na Amigę i opisaliście je już w dedykowanym numerze (choćby Lotusy czy Rick Dangerous). No nic, będzie co czytać, bo akurat kończę ostatnie PE.
  24. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na _Red_ odpowiedź w temacie w Koguty Domowe
    Jakbym czytał o swoich, tyle, że u mnie jest właśnie zarząd złożony z mieszkańców. Może takiej inby jak ta z rozliczeniem prądu nie odjebali, ale inne aferki były, a ze względu na typowo Januszowe podejście "a komu to potrzebne?", sporo inicjatyw, które mogłyby poprawić nasze finanse czy zwyczajną codzienność, jest uwalanych w zarodku. No bo skoro wszystko we wspólnocie jest decydowane "demokratycznie", to choćbym miał najlepszy pomysł na świecie potwierdzony kosztorysami, twardymi danymi i przykładami z życia, to nie przejdzie, bo januszerka zagłosuje przeciw, a większość mieszkańców w ogóle ma wyjebane. Oczywiście pełno decyzji "ad hoc" jest podejmowana w mitycznym gronie zarządu, bez głosowania mieszkańców (poniekąd to rozumiem, bo trudno o każdą pierdołę organizować głosowanie, ale to łatwa droga do nadużyć). Ogólnie patologię tego zarządu mógłbym opisać w grubym poście i chyba jedyną ich zaletą (poza tym, że te niby sąsiedzkie relacje trochę ułatwiają komunikację, no i czysto teoretycznie powinno im zależeć na jak najlepszym organizowaniu spraw, bo to w końcu też ich własność) jest to, że nie pobierają hajsu za funkcjonowanie, ale i tak konkretną robotę robi księgowa normalnie zatrudniona na etacie, oczywiście znajoma królika, jak zresztą z każdą funkcją związaną z obsługą wspólnoty, co jest charakterystyczne dla takiego układu. A to rodzi dodatkową patologię, no bo jak somsiad z piętra, a przy okazji kumpel od piwa, jest w ekipie sprzątającej, to jakoś tak jakby łatwiej przymknąć oko na to, że się opierdala. W takim układzie szybko rodzi się kolesiostwo do potęgi entej. Także no @_Red_ o ile obecnemu zarządowi nie macie nic konkretnego do zarzucenia, to nie widzę sensu w zmianach, bo jak na moje niekoniecznie będzie lepiej.
  25. kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Grzegorzo odpowiedź w temacie w Ogólne
    Też mnie alchemia w giereczkach mierzi i tutaj długo się przed nią wzbraniałem, ale pobyt w klasztorze "zmotywował" mnie do zabawy i faktycznie jest to całkiem fajnie zrobione, choć te wszystkie ruchy (szczególnie jak coś sknocimy i trzeba zaczynać od zera) na dłuższą metę trochę męczą, powinno to być bardziej natychmiastowe i wygodniejsze (choćby to lukanie na przepisy). No i bardziej od samej alchemii wkurza mnie szukanie/kupowanie składników czy dotarcie do samego laboratorium. Reasumując: ciekawy dodatek, ale biorąc pod uwagę stosunek poświęconego czasu do uzyskanych korzyści, to wolę dany eliksir po prostu kupić. A że w praktyce przez całą grę korzystam może ze dwóch, to tym bardziej nie mam dużego dylematu.