-
Postów
4 238 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
1
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez kotlet_schabowy
-
E tam w modzie, gdzieś se na boku chłopaki cisną, chyba licząc na zwrócenie uwagi na siebie, a w praktyce prawie nikt tego nie śledzi.
-
Hip Hop w Polsce - newsy, opinie, komentarze
kotlet_schabowy odpowiedział(a) na temat w HHC - HaIPe HaOPe Crew
Paluch gadający o odwadze w wypowiadaniu się oraz hipokryzji w rapie, kur.wa błagam. Poznańska scena, gdzie każdy, kto ma cokolwiek do powiedzenia, musi lizać doopę pozostałym i propsować ich płytki i dokonania, jakimi wackami by nie byli, a cisnąć można i należy tym, na których ciśnięcie jest przyzwolenie "z góry", czyli oczywiście TDFowi, hip hopolowcom itd itp. Klasycznego dla naszych rodzimych raperów bólu doopy i czarno białego postrzegania świata (krytykujesz Palucha to na pewno słuchasz tylko truskulu, klasyki i kawałków z wielokrotnymi) nawet nie zaczynam rozkminiać. Co nie zmienia faktu, że lubię twórczość Palucha i najnowszą płytkę sprawdzę z przyjemnością, na dodatek w wielu sprawach się z nim zgadzam, no ale to musiałem skomentować. -
Mnie tam pasują "elektroniczne" bity w rapie, byle nie za często. Raz na jakiś czas jeden album w takim klimacie i jest ok. Palucha propsuję, nowego BRXa propsuję, nawet na Kraku 4 jest parę fajnych kawałków. No ale Pezet niestety zawiódł, z całej płyty wybrałbym ze 4-5 kawałków, które są ok, z czego 2 to raczej spokojniejszy podkład. Niektóre bity po prostu męczą. Lubię Pezeta, ma świetne flow i z reguły pozytywnie oceniam jego teksty, ale na zyebanym podkładzie to najlepiej zarapowane zwrotki będą asłuchalne. To tyle.
-
Dobrze, że w ogóle będzie do kupienia osobno, bo by powstała nieciekawa sytuacja dla osób, które nie mają PSP i nie mają ochoty kupować całego HD Collection, a chcą znać historię prowadzącą do Ground Zero.
-
Lepszy jednak ten, co trafił do kinowej wersji.
-
Rocky Balboa, lol.
-
Nieźle, zdaj jakąś relację potem, no i napisz, ile hajsu Cię to wyszło.
-
Dyktator : średnie jako komedia, słabiutkie jako film S.B. Cohena. Drugi raz, po Ali G Indahouse, pokazał, że "klasyczna" fabuła i czysta fikcja nie służy poziomowi humoru w jego dziełach. Nie powiem, czasem można się zaśmiać, ale dużo tu gagów, które, mając chyba być kontrowersyjnymi albo szokującymi, są po prostu żenujące. Chociaż występują też sceny tak głupie, że aż śmieszne. Plus za scenkę w helikopterze, plus za końcowe przemówienie (chyba jedna z niewielu ironicznych scen w jego stylu tak na prawdę). Nie spełnił oczekiwań (oczywiście nie oczekiwałem konwencji paradokumentalnej, żeby nie było, widziałem trailery), no ale nie wypada nie sprawdzić.
-
Dla mnie słabe to, historia rozwija się jak w grze, level za levelem i od bossa do bossa (z małym wyjątkiem). Przyznam, pomysł jest oryginalny i w sumie ciekawy, wizualnie ładnie (choć czasem plastik), ale film nudnawy. Super, że przesada i kicz są zamierzone, nie zmienia to faktu, że ogląda się to czasem z zażenowaniem. I, jeśli ma mieć to na cokolwiek wpływ, wiedziałem (z grubsza), na co się piszę, włączając go. A Watchmen oczywiście świetny i duży props dla Snydera za to.
-
Dobra, byłem parę dni temu, seans nie IMAXowy. Dużo SPOILERÓW. No nie rozyebał mnie, a oczekiwałem, że to zrobi.TDK po pierwszym seansie wywarł na mnie lepsze wrażenie (inna sprawa, że z każdym kolejnym wychodziły pewne słabości), ba, Prometeusz w czasie trwanie jak i po wyjściu z kina wywołał u mnie większe emocje. Film jest dobry, nawet bardzo dobry, (oczywiście z perspektywy osoby, która jara się Nolanowymi Batmanami), no ALE. - nieco rozwleczony, miejscami nudnawy, wręcz męczący. TDK też jest filmem długim, ale nie dawało się to w sposób negatywny we znaki. Inna sprawa, że pewne sceny zostały boleśnie ucięte (i to dosłownie, czasem cięcia w tym filmie są zbyt nagłe, przykładem jest trailerowa scena z Seliną w więzieniu, robiącą akrobację przy kratach), a wątki w ogóle nie rozwinięte i dziwnie skrócone (powrót Wayne'a ze "studni" do Gotham !), kosztem innych, które są na dobrą sprawę niepotrzebne. Dobrym przykładem jest sama postać Mirandy, bez której, z drobnymi zmianami w scenariuszu, film by się obszedł bardzo dobrze. Naciągany wątek, mało interesująca i przekonująca postać, twist z doopy (pomijam, że krążyły o nim informacje od miesięcy, całe szczęście ja albo na nie nie trafiłem, albo o tym zapomniałem). Ogólnie wciskanie tu Ligii Cieni uważam za nietrafione i naciągane. Duże nagromadzenie wątków, no ale nie przekroczono niebezpiecznej granicy, nie ma wielkiego chaosu, jednak siłą rzeczy każdy dostał trochę mniej czasu ekranowego. Mało Batmana (ale jest chociaż sporo Wayne'a), Alfred jakoś jakby więcej miał do powiedzenia, i ok (w tym jedne z bardziej wzruszających lub ckliwych, jak to woli, monologów). O reszcie później. Aha, właściwie cała moc sceny na boisku była zdradzona w trailerze (który, jak pamiętamy, był pierwszym pełnoprawnym trailerem, więc nie trzeba być geekiem, żeby go obejrzeć) - znowu (po Prometeuszu, z ostatnich hitów) duże nagromadzenie zwyczajnych głupot i bezsensów fabularnych. Nawet mi się nie chce wymieniać konkretów, w tym tekście jest większość, z którą się zgadzam (sporo tu też czepialstwa, no ale taka konwencja cyklu) : http://film.org.pl/a...owstaje-11821/. Niektóre motywy w ferworze akcji się zlewa, ale niektóre kłują w oczy. Najbardziej, że tak delikatnie napiszę, kontrowersyjne, są chyba wątki uwiezienia policjantów w kanałach, a później walki na pięści z bandziorami. Ogólnie da się odczuć, że Nolan jakoś bardziej pomieszał komiksowość z tym niby realizmem, czasem wypada to trochę dziwacznie. Bat(wing), który odlatuje z wiszącą na linie okrągłą bombą (z obowiązkowym licznikiem czasu !) to taki przykład z brzegu. - przemoc i jej ukazanie : nie jestem z tych, co płaczą na wieść o ratingu filmu PG-13, najczęściej nie robi mi to żadnej różnicy (nawet w TDK), ale tu reżyser parę razy przedstawił sceny w zamierzeniu "mocniejsze" w sposób groteskowy. Wybuch loży VIPów na stadionie pokazał tak, że w sumie widz może nie wiedzieć, że burmistrz w ogóle zginął. Zbliżenie na ciało tego policjanta po serii z Tumblera, po wcześniejszym dziwnym cięciu i zasłonięciu go to porażka. Więcej tego było, to tak na szybko. No ale jakoś tak skupiłem się na tych słabszych stronach filmu, a przecież jest to niezłe widowisko. Także, co było ok : Bardzo dobry Bane (ale, kur.wa, ten głos to jakaś masakra, i nie mówię tu o głosie samym w sobie, akcencie itd., tylko technicznej obróbce, zresztą dwa posty nade mną filmik pokazuje, co jest grane, nie mogłem na poważnie brać prologu, odkąd zaczął się odzywać). Nie wchodzę na temat porównań z Jokerem, bo to bez sensu. Postać ma moc, ma fajnie nakreśloną historię (szkoda, że przez końcowy TWIST trochę rozmytą), kozacki wygląd, nie pier.doli się. Duży plus, poza tym lubię Hardy'ego. Nowe postaci, Blake i Selina, też świetne. Mimo początkowej niechęci do Hathaway w tej roli, koniec końców, przyznaję, że wypadła bardzo fajnie, postać z charakterem, choć trochę wkur.wiająca. Blake : dobry wybór aktora, fajna historyjka, no i zakończenie, które też gdzieś tam już bywało przewidywane : duży plus. Powracający w rolach Gordona, Alfreda i Luciusa oczywiście na wysokim poziomie. No i świetny epizodzik doktora Crane'a/Scarecrowe'a. Plus za muzykę, dobrze buduje klimat, motyw przewodni tej trylogii jest świetny. Wizualnie bomba, efekty specjalne w dużym stopniu (chyba dominującym) klasyczne, i bardzo fajnie, wszystko wygląda realnie i naturalnie. Zayebisty projekt Bata (czyli "odrzutowca"), pod względem bajerów najfajniejszy motyw w filmie. Ze scenek, które zrobiły większe wrażenie, mocne jest pierwsze w filmie wejście Batmana i cały pościg, kozackie pierwsze starcie Bane'a z Batmanem, gorsze drugie, no i słabe jej zakończenie (czyli śmierć Bane'a). Natomiast zakończenie całości przypadło mi bardzo do gustu, może trochę zbyt nachalne pokazanie, że Wayne tam jest i ma się dobrze (subtelniej by było walnąć cięcie po scenie z samym Alfredem, choć z drugiej strony, po co). Także, podsumowując, bardzo dobra trylogia (Beginsa doceniać zacząłęm niedawno, po drugim seansie), w której TDK postawiłbym na równi z TDKR, ponad Beginsem, który mimo wszystko ma elementy przewagi nad sequelami. Dalsze wnioski i ostateczną ocenę i tak wystawię dopiero po następnym seansie. Warto sprawdzić.
-
Oceń okładkę PSX Extreme #180
kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Square temat w Opinie, komentarze - forum, magazyn
Dałem 4/10, lipa. Okropny "art", na dodatek gryzący się z całością niebieski kolor w logo. -
Skończyłem ostatnio Homefront. Mimo średnich recenzji, skusiłem się ze względu na historyjkę (okupacja USA przez Koreę Północną). Pocisnąłem tylko singla, nie bawię się w multi, także tytuł pękł po trzech podejściach (z czego jedno to było na szybkiego zaliczenie jednej misji, po czym nie ruszałem gry z miesiąc). Także na oko z 5h gameplay'u. Nie powiem, strzela się całkiem przyjemnie, grafika bardzo fajna, jakby lekko komiksowa kolorystyka. Fabuła poprowadzona w typowy dla dzisiejszych czasów sposób, do postaci raczej nie idzie się "przywiązać" (bo też kiedy), ale jakiś tam klimat generuje, no a ostatnia misja w ogóle wypada świetnie i ma rozmach. Gierka ma parę wnerwiających motywów, ale to bolączki chyba wszystkich singli w fpsach dzisiejszych (skrypty, czekanie na postać, za którą masz iść, żeby móc wejść po drabinie, takie tam pierdoły). No i duży chaos na ekranie, kiedy mamy włączone napisy (beznadziejnie zsynchronizowane, swoją drogą). Jest lekka różnorodność misji, raz typowa strzelanka, raz "szyny", raz kierowanie helikopterem połączone z ostrzałem, kiedy indzie przyczajka ze snajperką. No ale przy tej długości gry to niczym nie idzie się nasycić. Mimo wszystko polecam jak ktoś ma okazję pożyczyć, lub tanio kupić (i ewentualnie odsprzedać).
-
Na wszystkich trzech (Pomidora nie liczę), wsłuchać się trza. A odpowiedź Kalego dobra.
-
Podbijam wojtasa, dla mnie diss to przede wszystkim argumenty i "ciekawostki", a nie popisówa techniczno-liryczna, oczywiście przydałby się też jakiś punchline raz na jakiś czas. Kali po tym, jak utwór zaczął być określany "dissem na Ciemną Strefę" wystosował oficjalne oświadczenie, że to nie jest na żadną warszawską ekipę.
-
Jak na moje to bez bodźca w postaci treningu może spadać mięcho, mimo dobrej diety. Nie wchodzę w jakieś szczegóły działania organizmu, może coś z teściem, którego trenując, wydzielamy więcej.
-
Wahlberg nie dość, że aktorzyna i "raper", to jeszcze model i instruktor fitness ! Przypominam klasyka : Co do filmów, to wyglądał raz lepiej, raz gorzej, za to Rock to teraz jest chyba największy w karierze.
-
No jest jeszcze taki czynnik, jak wyniki finansowe. Tu akurat jest podobno ok.
-
Skończyłem Prince of Persia : The Two Thrones. Gierka zdecydowanie lepsza niż dwójka. Po pierwsze, stonowano ilość walk, na dodatek wprowadzono elementy stealth i pseudo QTE, które, przy odrobinie wczucia się, ograniczają klasyczną walkę do minimum. Po drugie, klimat jest lepszy, bliższy Sands of Time, tyczy się to również muzyki. Sceneria jest dużo przyjemniejsza, backtrackingu nie ma (w Warrior Within występował na skalę największą, z jaką się chyba dotąd spotkałem), wraca pewna znana już postać, a wątek "rozdwojenia jaźni" Księcia też jest ciekawy, no i momentami humorystyczny. Świetna gra, cała trylogia na bardzo dobrym poziomie, choć dwójka odstaje.
-
Post na sucho, potem przejrzę cały wątek : mnie film przypasował, mówiąc całkiem ogólnie. W sensie, że wychodzę z kina zadowolony z tego, co widziałem, a w kinie jestem pochłonięty tym co się dzieje na ekranie. Głównym minusem są głupoty i nielogiczności w zachowaniu bohaterów, nie da się obok tego przejść obojętnie, bo często nakręcają one dalszy przebieg wydarzeń. Zapewne podstawowe sprawy zostały tu już przedstawione i omówione, mnie głównie w oczy kłuł wątek zagubienia dwóch naukowców (błagam), łącznie z "zabawą" z kosmicznym potworkiem, brak logicznych reakcji (i jakichkolwiek emocji) większości załogi na COKOLWIEK, co się działo w filmie (odkrywanie nowej cywilizacji, poznawanie własnego pochodzenia, zainfekowanie innych członków załogi, poród obcego stworzenia przez jedną z ekipy, plus dziwne motywacje ostatniego Inżyniera, no i namieszanie w kanonie Alien, choć to jest do rozwiązania w sequelu). Sam pomysł i wątek Inżynierów dla mnie na dużym plusie, film mnie mocno wciągnął, choć głównie czekałem na jakiekolwiek sceny z udziałem wyżej wymienionych. Swoją drogą, jak to już ktoś gdzieś napisał, dużo większą dawkę emocji dostarczyłaby scena odkrycia wyglądu SJ w momencie rozcinania hełmu znalezionej głowy, niż wyskakiwanie z całą ich sylwetką w prologu. Co nie zmienia faktu, że prolog to jedna z najlepszych scen filmu dla mnie. Wizualnie Prometeusz miażdży, zresztą w oczach wielu osób nastawionych do niego negatywnie, tylko to go ratuje. Aktorsko jest ok, tzn. Fassbender jak zwykle rewelacyjny, Theron też na wysokim poziomie, choć postać nie do końca rozwinięta, Rapace dobrze, choć nie jest to powalająca kreacja. Reszta to w większości tło (nie mówiąc o Pearce'ie, który w ogóle nie miał okazji się popisać poza kampanią promocyjną, no ale to niby kwestia wyciętych scen). Co do 3D, to uznaję je w tym filmie za zbędne, oczywiście fajne wrażenie robi parę scen (jak już mówiono, głównie z mapą), ale tylko dla nich nie warto się bawić w oglądanie go w tych zafajdanych okularach. Są sceny, kiedy przez kilka-kilkanaście minut nie ma mocniej zauważalnego 3D, wręcz po zdjęciu okularów nie ma problemów z czytelnością obrazu. Podsumowując : potencjał został w pewnym stopniu zmarnowany, na dodatek w głupi sposób. Kilka prostych zmian i już poziom scenariusza by skoczył do góry. Nie zmienia to wszystko faktu, że film chętnie obejrzę drugi raz, a później pewnie i następne, czekam na wersje rozszerzone itd. Aha, piszę to z perspektywy fana sagi Alien. Ok, edytowane.
-
Ostatnio widziałem ; Odyseja Kosmiczna 2001 : zupełnie do mnie nie trafił. Właściwie od dzieciaka się o tym filmie słyszało i czytało jako o ultra klasyku gatunku i w ogóle arcydziele no i albo miałem przerośnięte oczekiwania, albo oglądanie go w 2012 nie zrobi już na człowieku takiego wrażenia. No nie jest to kino dla mnie, zresztą kolejny klasyk Kubricka, który mi nie podchodzi i coraz bardziej wskazuje, że po prostu jego sposób tworzenia nie trafia w mój gust. Może mnie ktoś nazwać prostakiem, trudno, ale nie jaram się dziesięcioma minutami pokazywania, jak "kapsuła" rusza do domniemanej usterki. Plus za pierwszy "rozdział" i HALa, ogólnie wątek wyprawy na Jowisza ok. Cóż, na jednym seansie i tak nie wypada skończyć i rzucać ocen, za parę lat sprawdzę sobie ten twór znowu, zobaczymy co będzie. Take Shelter : jest ok, przede wszystkim bardzo dobra rola Shannona (mocna scena w stołówce), to wiadomo. Mimo, że film raczej z tych "powolnych", bez wielkiej ilości dialogów (nie mówiąc o akcji, że tak powiem), to nie nudzi, jest klimatyczny. Polecam. Chłopaki też Płaczą (Forgetting Sarah Marshall, lol) : skusiłem się, bo ma jakikolwiek związek z Apatowem (chyba producent), no i nie zawiodłem się. Jest lekka porcja beki (Segel typowo dla siebie, ale lubię go), no i historia, choć momentami w to wątpiłem, rozwija nie tak sztampowo, jak to bywa w komedyjkach romantycznych . Polecam. 21 Jump Street : szału ni ma, parę śmiesznych momentów, liczyłem na więcej. Nawet niezły pomysł (choć zaadoptowany) na historyjkę. Końcówka trochę nie w klimacie jak dla mnie. Nie dołączam się do fali dziwnie mocno pozytywnych recenzji. Obejrzeć warto, ale nic ponad ostatni poziom średniej komedii. Young Adult : film wyskoczył dla mnie znikąd jak dla mnie, przez KMF się w ogóle nim zainteresowałem. W skrócie : typowa "kobieta sukcesu", pracująca w biurze w metropolii, z pewnego powodu wraca do rodzinnych stron (małe miasteczko) i próbuje tam odszukać swojego chłopaka z młodzieńczych lat. Ogólnie konfrontacja jej podejścia do życia i wielkiego ego z dawnymi znajomymi i realiami. Theron gra (no i prezentuje się) świetnie, momentami aż chciałoby się wypłacić odmulacza, dobry wątek z kalekim kumplem, dosyć mocna scena zakończenia imprezy u byłego. Ogląda się dobrze, ale nie jest to raczej film, do którego będę wracał. Prometeusz : dla mnie git, więcej pewnie napiszę w wątku osobnym. Warto obejrzeć, czy jest się fanem Obcego, czy uniwersum nam zwisa (choć raczej sporo się w tym przypadku traci). Oczywiście są osoby, które miały nie wiadomo jakie wyobrażenie o rozwiązaniu tajemnicy SJ z Obcego i film jest dla nich profanacją, ale trzeba mieć leciutki dystans. Siedem Dusz : dobre, klimatyczne kino. Smitha nie mam za często okazji podziwiać w zupełnie nie-komediowej roli, sprawdził się. Sam pomysł na film i "twist" końcowy, jest z jednej strony ok, a z drugiej widz przez sporą część seansu nie ma pojęcia, jaka jest motywacja bohatera i do czego to zmierza, takie luźne wydarzenia. Tak czy inaczej, warty obejrzenia, ale bez wielkich rewelacji
-
Proste, że śledzę, chociażby z tego powodu, że w sumie wśród uliczników nie było jeszcze jakiegoś większego beefu, zawsze było albo propsowanie się i lizanie po dupach, albo jakieś hasła rzucane w eter, bez konkretnego adresata. Jak widać, potrzeba było wewnętrznego sporu w jednej ekipie, żeby coś takiego miało miejsce. Dochodzi tu kwestia reakcji sceny (ciemnostrefowcy już biorą stronę Firmy). Beka.
-
Podbijam, też widziałem niedawno po raz pierwszy, naczytałem się wcześniej jaki to klasyk i w ogóle, a tu praktycznie brak jakiegoś yebnięcia, nie czuję w ogóle chęci obejrzenia tego ponownie. Pewnie jakbym to widział za dzieciaka, to mogłoby być teraz moim klasykiem, no ale niestety. Ostatnio sporo flmów obejrzałem, z takich najświeższych to wspomnę o paru komediach : Funny People : bardzo dobry, polecam. Na necie natykałem się raczej na umiarkowanie opinie, a tu pozytywne zaskoczenie. Dobre dialogi, mimo, że film jest bardziej dramatem z elementami komedii, to uśmiałem się częściej niż na wielu ostatnich typowych komediach. Da się odczuć niestety "podział" na dwie części, no i ta druga wypada już słabiej, zbytnie skupienie się na wątku romantycznym (jeśli można to tak nazwać), kilka mało logicznych jak na ten film zachowań i rozmów itd. Co nie zmienia faktu, że warto obejrzeć. No chyba, że jest się uczulonym na Sandlera i/lub Rogena (ten pierwszy zagrał naprawdę nieźle, a Rogen to Rogen, ja go lubię). Kocha, Lubi Szanuje (Crazy, Stupid Love, lol) : na pierwszy rzut oka może się wydać jakąś ckliwą komedyjką romantyczną, ale wg. mnie warto sprawdzić. Uśmiałem się parę razy, fabuła też jak na tego typu filmy całkiem niezła, jedynie wątek syna trochę irytujący, nie wiem, czy serio są takie osoby. Carell dobry, Gosling to wiadomo, zresztą najciekawsza postać, reszta ok (Moore nie miała specjalnie dużo do gry). Role Models : dwóch kolesi w wyniku pewnych wydarzeń musi odpracować społecznie 30 dni jako opiekunowie/kumple młodzieży. W rolach głównych Stifler i Paul Rudd (typ z Wpadki i I Love You Man). Słabe, właściwie nie śmieszne i nudne. Rozwleczony wątek świata fantasy, w który wczuwa się jeden z wychowanków, właściwie stający się wątkiem głównym, to jakieś nieporozumienie dla mnie. Ciężko się oglądało do końca, no ale jak już film zacznę, to staram się dokończyć. Omijać. Fanboys : fani Star Wars podróżują przez Stany aż do rancza Lucasa, żeby tuż przed premierą Mrocznego Widma obejrzeć i wykraść jego kopię. Mimo, że fanatykiem SW nie jestem, to film nie męczy jakimiś strasznie nerdowymi smaczkami (choć paru rzeczy nie załapałem), są za to fajne cameo. Pękania ze śmiechu nie uświadczycie, ale jest czasem wesoło, wciąga. Nie ma oczywiście sensu oglądać, jeśli w ogóle się nie zna/nie lubi uniwersum SW. Troszkę nijaka połowa ekipy głównych bohaterów. Można sprawdzić. To Tylko Seks : Justin Timberlake i Mila Kunis bawią się w "związek" typu fuck friend. Kilka (nie za wiele) zabawnych dialogów (w ogóle to pewne sceny miały chyba z założenia gorszyć czy szokować, szału ni ma), tyłek Kunis, a poza tym typowy rozwój scenariusza. Taki średniak, do obejrzenia z laską jak znalazł, ale nic nie stracicie olewając tę produkcję.
-
No akurat porządnie zmęczyć mięsień można na FBW, tylko że subiektywne odczucie zmęczenia jest zupełnie inne, stąd wrażenie "a nie nakur.wia mnie pół tygodnia, to pewnie nie urośnie". Uszkodzenia się kumulują, mięśnie nie mają odpowiedniego czasu na pełną regenerację (trening każdej części co drugi dzień). To tak na chłopski rozum, są na to profesjonalne terminy, ale teraz nie chce mi się szukać. Oczywiście to, czy robimy split czy fbw jest na pewno jakąś różnicą dla organizmu i w efekcie dla naszych osiągów, no ale nie mówmy, że nie da się porządnie zmęczyć mięśnia (w perspektywie tygodnia). El Loco : nie widzę sensu wciskania na siłę w ten rozkład obiadu, przecież taki typ posiłku chyba nawet nie jest mile widziany o takiej porze przez organizm. Jeżeli mieścisz się w tych 2 godzinach czasu między jedzeniem a siłką, to nie ma tragedii, jedno danie na ten moment wystarczy, wypij to carbo albo przekąś coś z 40 minut przed ćwiczeniami.
-
Przecież nie mówię, że są zayebiści, mówię, że progres to fakt, bo byli marni, a teraz DA się tego słuchać (ale ich mądrości i przekaz też nie dla mnie, w większości) na dodatek Bosski, trochę dla beki, trochę na przekór, nagrał niedawno kawałek na wielokrotnych : Nie mówię, że to dobry numer, czy świetne jakościowo rymy, ale jak widać da się, jak się chce, a dla wielu osób od jakiegoś czasu obecność wielokrotnych się stała wyznacznikiem poziomu. Widzisz, ja np. szanuję 3W za ich skillsy, lubię niektóre kawałki, ale na dłuższą metę słuchanie ich rapu mnie męczy, dosłownie. Oczywiście, każdy z nas sobie tworzy "listę" wykonawców, albumów, które uważa za warte swojego czasu, ja też niektóre płyty odrzucam z góry, i tu się zgadzam, no ale dyskusja wyniknęła raczej z oceniania czegoś na podstawie stereotypu, a nie aktualnych danych. W sumie tak dyskutuję dla samej sztuki, bo ich twórczość mnie raczej mało interesuje (poza tym, co wspomniałem wcześniej).
-
Za dużo przeciętnych/słabych części wydali pod tym szyldem, no i się skończyło. W sumie szkoda, bo w dobrego sequela bym popykał (ale nie jakieś wydziwianie z nowymi postaciami).